[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W tej chwili, mistrzu Barrasie.Elf raz jeszcze rzucił okiem na blanki, na mury kolegium i na ulice Julatsy.Falanacierających rosła, panika rozprzestrzeniała się, a wrzawa była ogłuszająca.Wesmeni zawyli, czując nadchodzące zwycięstwo, obrońcy wykrzykiwali rozpaczliwie,starając się przegrupować, a zwykli mieszkańcy próbowali po prostu ratować \ycie.Nadzwięk dzwonów ogłaszających alarm obywatele Julatsy ruszyli w stronę bram kolegium.Barras wyszeptał ciche słowa przeprosin dla tych, którzy pozostać mieli na zewnątrz. Chodzmy, Kard.Lepiej, \ebyś tego nie widział. Nie widział czego? U\yjemy Całunu-Demonów. Barras przeszedł przez drzwi otwarte przez adiutanta.Ruszył schodami na dół, przeskakując co drugi stopień, z energią i zręcznością niezwykłą dlapodeszłego wieku.Mając za sobą zadyszanego ju\ Karda, dotarł do Serca Wie\y i dołączył do Rady,zajmując stałe miejsce.Jego oddech nie był nawet cię\ki.Tego Kard nigdy nie rozumiał.Magmusiał pozostać w dobrej formie niezale\nie od wieku.Silne serce i układ krą\enia stanowiłyniezbędny warunek skutecznego rzucania zaklęć i odzyskiwania many. Czy będziesz trzymał stra\ przy drzwiach, generale? zapytał Barras. To dla mnie honor odpowiedział \ołnierz, zatrzymując się przy wejściu.Skupieniemany w Sercu Wie\y powodowało, \e czuł się nieswojo, choć nie potrafił niczego dostrzec.Skłonił się przed Radą i zamknął drzwi.Musiał postarać się, \eby magom nikt nieprzeszkodził.Serce Wie\y Kolegium Julatsy stanowiła komnata umieszczona na parterze, zło\ona zośmiu segmentów wygładzonego kamienia zbiegających się na wysokości przekraczającejwzrost dwóch ludzi, dokładnie ponad środkiem podłogi uło\onej na wzór spirali.Kamiennepłyty tworzyły pojedynczą linię biegnącą od wejścia i zawijającą się coraz ściślej, by w końcustracić całkiem odrębność konturów w samym centrum komnaty.W tym punkcie płonęłoświatło many, jasna łza rozmiarów płomienia świecy, która nigdy nie migotała i nie rzucałablasku, pomimo swej \ółtej barwy, bowiem tylko magowie mogli ją ujrzeć.Inni nie potrafilidostrzec niczego.Pozostałych siedmiu magów skinęło głowami, kiedy Barras zajął miejsce między nimi.Teraz ka\dy członek Rady znajdował się dokładnie przy jednym z kamiennych segmentów.Kiedy Kard zamknął drzwi, zapadła całkowita ciemność.Barras czuł zdenerwowanie towarzyszy, tych młodszych i tych starszych.Nie było w tymnic zaskakującego.Całun-Demonów był najtrudniejszym, najniebezpieczniejszym inajpotę\niejszym zaklęciem, jakie znano w Julatsie.Wcześniej u\yto go tylko dwukrotnie, wobydwu przypadkach na długo przed narodzinami któregokolwiek z obecnych członkówRady i w momentach wyjątkowego zagro\enia dla kolegium.Wszyscy znali powagę czekającego ich zadania.Wszyscy te\ przygotowali się napotencjalną konieczność rzucenia zaklęcia, kiedy tylko rozpoczął się atak Wesmenów.Iwszyscy byli świadomi, \e tylko siedmiu z nich opuści Serce, kiedy to się skończy.Niktjednak nie wiedział, kto zostanie wybrany. Czy przywołamy światło, by towarzyszyło naszemu zaklęciu? zapytała Radę Kerela,Starszy Mag, znajdująca się dokładnie naprzeciw Barrasa.Jeden po drugim członkowie radyodpowiadali tradycyjną formułą. Tak.Zwiatło pozwoli nam widzieć siebie i to da nam moc. Barrasie, magu, który sprowadziłeś nas do Serca, przywołaj nam światło powiedziałaKerela. Tak się stanie odparł Barras.Zgodnie z rytuałem przygotował ognisko many dla Kuli-Zwiatła.Był to prosty kształt, nieruchoma półkula, utkana sprawnie z many przepływającejprzez Serce.Wysiłek był minimalny.Barras umieścił Kulę tu\ nad światłem many.Jejdelikatny blask rozproszył cienie i oświetlił sylwetki członków Rady.Barras rozejrzał się powoli, wykonując ukłon przed ka\dym z magów i obserwując ichoblicza.Wiedział, \e jednego z nich nie zobaczy ju\ nigdy i \e on sam mo\e tak\e zostaćzabrany przez demony.Po jego lewej stronie Endorr, najmłodszy, uznany pełnoprawnym członkiem Radyzaledwie siedem tygodni wcześniej w Wielkiej Komnacie.Niezwykły talent.Endorr był niski,brzydki i potę\ny.Szkoda byłoby go utracić.Patrząc dalej, Barras zobaczył Vilifa, wiekowego sekretarza Rady, zgarbionego, łysego izbli\ającego się ju\ do końca swych dni.Dalej Seldane, jedna z dwóch kobiet w Radzie, wśrednim wieku, siwowłosa i zgorzkniała.Kerela, Starszy Mag, będąca elfem jak Barras i jegobliska przyjaciółka.W takiej sytuacji z pewnością nie mogli sobie pozwolić na jej stratę.Wysoka i dumna Kerela przewodziła Radzie z \elazną konsekwencją, zdobywając szacunekcałego kolegium.Deale, kolejny elf, starzejący się i niekiedy nierozwa\ny.Jego pociągłatwarz była przepełniona strachem, blada i napięta.Cordolan, łysiejący, w średnim wieku,korpulentny i jowialny.W świetle rzucanym przez Kulę widać było pot na jego czole.Przydałoby mu się więcej ćwiczeń, jego wytrzymałość malała.Wreszcie na prawo od Barrasa Torvis.Stary i pomarszczony, ale wysoki, porywczy i pełen \ycia.Wspaniały człowiek. Czy mo\emy zaczynać? Głos Starszego Maga wyrwał go z rozmyślań. Dziękuję ci,Barrasie, za ten dar światła. Tutaj zazwyczaj kończyły się formalności.Zazwyczaj. Członkowie Rady Julatsy mówiła dalej Kerela zebraliśmy się tu, albowiem naszekolegium znalazło się w wielkim niebezpieczeństwie.Je\eli nie podejmiemyzaproponowanych działań, wkrótce upadnie.Czy ktoś z obecnych nie zgadza się z tąinterpretacją sytuacji?Cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]