[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prych-nęła lekko.- Tropiłam wampira.Ku jej zaskoczeniu najpierw spojrzał z niedowierzaniem na zawartość torby, jakby widział ją po razpierwszy, a potem ów porywacz i samozwańczy łowca demonów odchylił głowę i zaczął dosłowniepokładać się ze śmiechu.Henry, książę Richmond, przez cały czas posiłku czuł na sobie badawcze spojrzenia.Kiedy tylko zer-kał na nią, ona przyglądała się jemu.Ale za każdym razem, gdy próbował napotkać jej wzrok,opuszczała go skromnie na talerz, kryjąc pod gęstą firanką rzęs -tak czarnych, że musiały byćfarbowane - opadających na alabastrowe policzki.Raz wydawało mu się, że się uśmiechnęła, ale tomogło być tylko złudzenie.Podczas gdy sir Thomas, siedzący po jego lewej stronie, perorował na temat owiec, Henry, turlającmiędzy palcami pojedyncze winogrono, zastanawiał się, kim mogła być ta dama.Musiała pochodzić zlokalnej szlachty zaproszonej tego dnia do Sheriffhuton.Gdyby podróżowała z Londynu na północwraz z domownikami, z pewnością zauważyłby ją wcześniej.Ta część jej sukni, którą widział, byłaczarna.Czy zatem dama to wdowa, czy po prostu nosiła czerń świadoma, jak wspaniale w niej wyglą-da, a w pobliżu czaił się jej małżonek?Pierwszy raz od tygodni Henry cieszył się, że Surrey postanowił nie jechać z nim do Sheriffhuton. Kobiety nigdy nie patrzą na mnie, kiedy on jest w pobliżu". O, uśmiechnęła się.Na pewno".Wytarł ubrudzoną zmiażdżonym winogronem dłoń o pludry isięgnął po wino.opróżniając kielich z delikatnego weneckiego szkła jednym nerwowym haustem.Dłużej już nie mógł wytrzymać.- Sir Thomasie.-.oczywiście, najlepszym baranem do.Tak, milordzie?Henry pochylił się w stronę starszawego rycerza.Nie chciał, by reszta go słyszała, i tak miał już dośćtego, jak się z nim drażnili.Ledwie zdzierżył rymowankę ułożoną przez ojcowskiego błazna, WillaSommersa:  Chociaż nosisz króla twarz, dworskie kroki ledwie znasz".- Sir Thomasie, kim jest ta kobieta obok sir Gi-lesa i jego damy?- Kobieta, milordzie?- Tak, kobieta.- Wymagało to znacznego wysiłku, ale młody książę nie uniósł głosu i zachowałspokój.Sir Thomas był cenionym rentierem, wiernym szambelanem w Sheriffhuton przez te wszystkielata, kiedy Henry przebywał we Francji.Należał mu się szacunek choćby z racji wieku.- Ta w czerni.Obok sir Gilesa i jego damy.- Ach, obok sir Gilesa.- Sir Thomas pochylił się do przodu i zazezował we właściwym kierunku.Dama, o której była mowa, siedziała ze skromnie spuszczonym wzrokiem.- A, to żona staregoBeswicka.- Beswicka? - Tę cudowną istotę poślubiono Bes-wickowi? Baron był co najmniej w wieku sir Tho-masa.Henry nie mógł w to uwierzyć.- Ale on jest stary!- Jest martwy, milordzie.- Sir Thomas uśmiechnął się pod nosem.- Ale śmiem twierdzić, że stanąłprzed Stwórcą jako szczęśliwy człowiek.A ona jest słodkim stworzeniem i ponoć ciężko przeżyła jegośmierć.Mąż rzadko widywał ją za życia, a teraz jeszcze mniej.- Długo byli małżeństwem? - Miesiąc.nie, dwa.- A ona mieszka w zamku Beswick?- Jeśli tę omszałą ruinę można nazwać zamkiem -prychnął sir Thomas - to tak, milordzie. - Jeśli tę kupę kamieni - Henry wskazał dłonią na wielką salę pozostającą w praktycznie niezmie-nionym stanie od dwunastego stulecia - nazywasz zamkiem, wszystko możesz nim nazwać.- To jest królewska rezydencja - zaprotestował z urazą sir Thomas. Uśmiechnęła się.Dobrze widziałem.Uśmiechnęła się.Do mnie".-  A tam, gdzie ona przebywa, niebo zstąpi na ziemię" - wymruczał rozmarzony Henry, zapo-mniawszy na chwilę, gdzie się znajduje, tonąc w tym uśmiechu.Sir Thomas ryknął donośnym śmiechem i zadławił się łykiem ale.Musiano go kilka razy mocnouderzyć w plecy, co przyciągnęło uwagę reszty zgromadzonych, czego Henry tak starał się uniknąć.- Powinieneś bardziej panować nad ekscytacją, mój dobry panie - pouczył sir Thomasa arcybiskupYorku, kiedy ci, którzy rzucili się na ratunek, powrócili na swoje miejsca.- Nie ja, Wasza Aaskawość - sir Thomas z szacunkiem zwrócił się do prałata.- To naszemu księciuzrobiło się ciasno w kroku.Czując, jak twarz robi mu się czerwona, Henry przeklął w duchu barwy Tudorów.Podkreślały każdyjego rumieniec, jakby był panną, a nie liczącym już szesnaście wiosen mężczyzną.Pózniej, gdy na starej galeryjce zaczęli grać muzycy, Henry przechadzał się wśród gości, próbując -jaksądził - z sukcesem ukryć swój ostateczny cel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •