[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wierzy ła w zjawiska paranormalne, ale ilekroćmy ślała o ty m, co zobaczy ła na miejscach zbrodni, jej dziecko poruszało się w brzuchu, jakbychciało dać sy gnał, że mama musi znalezć i ukarać winnego.Miała jechać na komisariat, ale skręciła do pły walni.Potrzebowała tam znów by ć, ty m razemsama.Podobnie jak wtedy w lesie, bez fleszy, techników i czarnego worka z długim zamkiem.Zostawiła auto na parkingu pod blokiem w pobliżu basenu.Niemal stuknęła zderzakiemw tabliczkę z napisem Ty lko dla mieszkańców.Pły walnia znajdowała się kilkadziesiąt metrówdalej.Postanowiła pójść tam pieszo, podjechanie pod sam basen spowodowałoby niezdrowezainteresowanie.Wy starczy ło przerzucić nogi przez betonowy płot, który dzielił osiedle mieszkaniowe odmiejsca budowy.Pod butami zachrzęściły potłuczone butelki.Wszy stko tak samo.Przeskoczy ła jei stanęła nad brzegiem basenu.Rozejrzała się za bezpieczny m zejściem na dół.Nie by ło wy boru.Musiała zejść po popękany ch stopniach, po który ch schodziła wtedy, gdy znaleziono zwłokiMalwiny.By ły nierówne, wy lewkę wy konano niedbale, miała obawy, że pod jej ciężarem urwąsię i spadnie na kupę gruzu i żelastwa.Dotarła do miejsca, gdzie kilka dni temu leżała martwa dziewczy nka.W kącie, w który mMalwina siedziała oparta plecami o ścianę, ktoś położy ł kwiaty.Obok nich stał wy palony, zalanydo połowy wodą znicz.Ktoś inny czarny m spray em nary sował na ścianie krzy ż.Wtopionyw posępny krajobraz wy glądał zatrważająco.Przy kucnęła nad wiązanką kwiatów.Chociaż ty le szacunku doznała od obcy ch ludzi, biedulka,pomy ślała.W żaden sposób nie mogła zrozumieć, dlaczego rodzice Malwiny jeszcze nie pojawilisię w kraju.Trzeba by ć potworem, żeby takie wy darzenie nie poruszy ło serca.Gdy byprzy darzy ło się to jej córce& Nie chciała o ty m my śleć.Sy lwia by ła dla niej cały m światem.Za pięć miesięcy ten świat powiększy się o kolejną istotę.Mała będzie skakać z radości, jednakty mczasem Julia zatrzy ma to w sekrecie.Przede wszy stkim musi porozmawiać z Arturem.W zamy śleniu podniosła leżący pod nogami kawałek zardzewiałego pręta i zaczęła przesuwaćjego końcem zalany wodą znicz.Szkło ocierało się o grudki piachu, zgrzy tając nieprzy jemnie.Nacisnęła zby t mocno, znicz przewrócił się i brudna woda spły nęła prosto pod jej nogi.Chciałapostawić go na miejsce, ale zauważy ła coś białego.Na pierwszy rzut oka wy dało jej się, że jestto rozlana kropla farby, która rozmy ła się na deszczu.Nie by ła to jednak farba.Spod zniczawy pły wały resztki gipsu, wy płukiwane teraz przez wodę.Obserwowała, jak białe drobinkipodchodzą wraz z deszczówką pod jej nogi i zatrzy mują się na czubkach butów.Jeszcze paręminut, może pół godziny, i znikną bezpowrotnie uniesione strumieniami deszczu.Dziecko w jej brzuchu znów się poruszy ło. Tak, wiem, że to trudne pogładziła brzuch. A teraz odpocznij, maleństwo, wy starczającodużo mi pomogłeś.Julia postanowiła, że nie odpuści.Po raz trzeci w ty m miesiącu skręciła w aleję prowadzącą doluksusowego osiedla, na który m mieszkał ojciec Szy mona.Choć na osiedlu panowała czy stość,a zieleń by ła starannie wy pielęgnowana przez specjalnie do tego celu zatrudnionego ogrodnika,sama aleja pozostawiała wiele do ży czenia.Pod drzewami walały się butelki i śmieci, które psułykrajobraz.Droga należała do gminy i znajdowała się daleko od głównej ulicy, więc pozaregularny m opróżnianiem śmietników nikomu nie chciało się tu sprzątać.Koła podskoczy ły na nierówny m asfalcie.Z trudem znalazła wolne miejsce, aby zaparkować.Mimo że większość mieszkańców osiedla korzy stała z parkingu podziemnego, długi rząd aut stałrównież na zewnątrz.Wcisnęła się między srebrną toy otę a mini coopera.Fiat prezentował się nienajlepiej w ty m towarzy stwie, ale już przy wy kła.My jnia upominała się o tę kupę czerwonegozłomu od ładny ch kilku miesięcy.Furtka by ła zamknięta.Julia okrąży ła budy nek, próbując znalezć inne wejście.To drugie, odstrony metalowej budki i z nary sowaną przekreśloną trupią główką, również by ło zamknięte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]