[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czterech mężczyzn waż-nych w jej życiu, wśród których nawet ona dostrzegała zabójcę. Jakich ludzi?  spytała Natasza. Choćby pewien oficer, którego mogła skompromitować. Który?  spytała Natasza, lekko podnosząc głos.Arkadij pokręcił przecząco głową.Jego dłonie miały jasnoczerwoną barwę, jakby je przed chwilą wyjął z wrzątku.Zresztąpiekły go, jakby tam je trzymał. A co ty o tym myślisz?  spytał. Co do pierwszego oficera Wołowoja, to się nie zgadzam.Co doAmerykanów, to niech odpowiadają za siebie.Ale w sprawieOlimpiady i czekoladek możesz mieć rację.f& f& f&Gdy ponownie się obudził, Natasza siedziała przy ogromnymsrebrnym samowarze z kranikiem, od którego biło przyjazne ciepło.Nalała im po szklance parującej herbaty i pokroiła okrągły bochenekchleba.201  Mama była kierowcą ciężarówki.Pamiętasz ciężarówki produ-kowane w czasach, kiedy plany produkcyjne przemysłu określało sięw wadze brutto wyrobu? Nasze ciężarówki ważyły dwa razy więcejniż zagraniczne.Spróbuj jezdzić taką po śniegu.Trasa wiodła przezzamarznięte jezioro.Matka była zawsze przodownicą pracy i z re-guły prowadziła pierwszą ciężarówkę w konwoju.Wszyscy bardzoją lubili.Miała album ze zdjęciami i pokazała mi w nim fotografięojca.Też był kierowcą.Może nie uwierzysz, ale wyglądał jak inte-ligencik.Bardzo dużo czytał i mógł o wszystkim dyskutować.Nosiłokulary.Miał jasne włosy, ale poza tym trochę przypominał ciebie.Mama mówiła, że miała z nim kłopot, bo był za wielkim romanty-kiem.Wciąż podpadał swoim szefom.Mieli się pobrać, ale podczaswiosennych roztopów pod jego ciężarówką załamał się lód i utonął.Dorastałam na budowach kolejnych zapór.Wszystkie je kochałam.Na świecie nie ma nic piękniejszego i bardziej pożytecznego dlaludzi.Koledzy planowali dalszą naukę w specjalistycznych instytu-tach, ale ja nie mogłam doczekać się końca szkoły, żeby móc wejśćna stelaż z mieszalnikiem betonu.Kobieta może mieszać betonrównie dobrze jak mężczyzna.Największą radość sprawia praca wnocy, kiedy świecą lampy zasilane prądem z elektrowni na zaporze,którą samemu się wcześniej budowało.Ma się wtedy uczucie, że jestsię kimś.Ale większość mężczyzn to utracjusze.Kręcą się z miejscana miejsce, bo tak dużo im płacą.Na tym polega problem.Zarabiajątak dużo, że muszą to przepijać albo wydawać na wypady nad MorzeCzarne czy na pierwszą napotkaną dziewczynę jak Zina.Nie za-kładają rodzin, ale to nie ich wina.To wina zawziętych kierownikówbudów, którzy zrobią wszystko, byle tylko ich budowa została za-kończona pierwsza.Więc nie można się dziwić, że mężczyzni mó-wią sobie:  Po co mam siedzieć w jednym miejscu, skoro gdzieindziej mogę się sprzedać za więcej?.Taka jest dzisiejsza Syberia.202 f& f& f&Sieć wpełzła po pochylni rufowej w krąg światła z lamp sodo-wych, podjechała w górę na linach bomu i zakołysała się jak żywa.Zplastikowych wąsów ściekały strużki wody, które, rozpływając siępo pokładzie, tworzyły niewielkie falki.W sieci musiało być zeczterdzieści lub pięćdziesiąt ton ryb, może nawet więcej.Pół cało-nocnego planu połowu za jednym pociągnięciem! Kraby odbywałyswój taniec na deskach pokładu, naprężone liny aż jęczały pod cię-żarem, ale bosman połowowy błysnął ostrzem noża i jednymwprawnym ruchem jak skalpelem rozpruł cały brzuch saka.Zrobił totak szybko, że cała sieć rozwarła się niemal równocześnie, spusz-czając na pokład gęstą lawinę mleczno-niebieskawych, wijących sięi drgających śluzic, które rozpełzły się po całym pokładzie, wypeł-niając go aż po górną krawędz nadburcia, aż po schodki prowadzącena pokład łodziowy.Arkadij obudził się z krzykiem, jednym ruchem zrzucił z siebiekoc, naciągnął na nogi gumowce i sięgnąwszy po nóż, rzucił się dodrzwi.Chciał uciec z kajuty, ale nie był to atak zwykłej klaustrofobii,tylko paniczny strach przed pogrzebaniem żywcem.Samo zerwaniesię z łóżka niewiele zmieniało, skoro nadal tkwił pod stalowympokładem.Zwiatła lamp na zewnątrz rozmazywały się w nocnej mgle,przeświecając przez nią jak przez dym ogniska.Przespał całe po-południe.Mijało półtorej doby od przywołania go po raz pierwszy domartwego ciała Ziny Patiaszwili i teraz sam był w niewiele lepszymstanie.Oznaczało to, że pozostało mu niespełna dwanaście godzin nadokonanie przełomu, który ku zadowoleniu wszystkich doprowadzido rozwiązania tajemnicy śmierci Ziny Patiaszwili i pozwoli załodze203 zejść na ląd w porcie.Chwiejnym krokiem podszedł do relingu izaczął powoli sunąć w stronę dziobu.Trawlery gdzieś się zawieru-szyły i wokół nie było gwiazd ani żadnych świateł, na którychmógłby skupić wzrok, by nie patrzeć na rozmyty blask lamp Gwiazdy Polarnej.Na pokładzie było zupełnie pusto, przypuszczalnie właśnie wy-dano kolację.Statek przestał już przyjmować sieci i ruszył pełną parąw stronę portu, a to znaczyło, że cała załoga funkcjonuje teraz we-dług jednego harmonogramu.Musiał podpierać się łokciem o reling,żeby nie upaść.Wiedział, że tym razem nie będzie to zwykły dziarskispacer wokół statku i że będzie miał dużo czasu na rozmyślania otonięciu i strachu leżącym mu na sercu niczym mokra szmata.Dotarłdo zejścia do maszynowni, ale do mostka było wciąż daleko, jak doginącego we mgle, trudnego do osiągnięcia celu. A oto i miłośnik poezji. Arkadij odwrócił głowę w stronęgłosu Susan, bo wcześniej nawet nie zauważył, że do niego podeszła. Zrobiłeś sobie przerwę? Lubię pooddychać morskim powietrzem. Wyglądasz na takiego. Oparła się o reling obok niego, zsunęłaz głowy kaptur i zapaliła papierosa, potem zbliżyła palącą się za-pałkę do jego twarzy. Chryste Panie! Nadal różowa? Co ci się stało?W mięśniach wciąż odczuwał skurcze i fragmenty jego ciaładrętwiały, by po chwili palić jak przypiekane ogniem i znów drę-twieć.Pozornie obojętnym ruchem przytrzymał się poręczy.Naj-chętniej by stąd odszedł, ale nie był pewien, czy zdoła się oddalić znależytą godnością. Po prostu starałem się patrzeć po nowemu.I tak mnie to zmę-czyło.204  Ach, rozumiem  powiedziała Susan, rozglądając się. To tuzdarzył się ten wypadek i dlatego tu jesteś.Bo wciąż mówmy owypadku, prawda? W niewyjaśnionych okolicznościach. Arkadij skinął głową. Jestem pewna, że je wyjaśnisz.Nie wybraliby cię, gdyby niewiedzieli, że mogą na ciebie liczyć. Dzięki za zaufanie. Czuł, jak uginają się pod nim kolana.Jeślima z niego drwić, to dlaczego po prostu sobie nie pójdzie i nie zo-stawi go w spokoju? Tak się zastanawiałam. zaczęła Susan. Teraz ty się zastanawiasz?  wtrącił z przekąsem. No bo wypytywałeś rybaków na trawlerach, ale chyba wszyscyzeszli z pokładu  Gwiazdy Polarnej , zanim Zinie coś się stało, czynie tak? Na to wygląda. Chce mnie wysondować, pomyślał. Podchodzisz do sprawy poważnie, co? Słyszę, że Sław biega wkółko i szuka listu samobójczyni, ale ty się snujesz po statku tak,jakby ci zależało, żeby się dowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło.Dlaczego? Bo to nasza wspólna tajemnica. Chociaż w ustach wciąż miałsmak benzyny, poczuł nagłą ochotę na papierosa i poklepał się pokieszeniach. Proszę  powiedziała Susan.Wetknęła mu w usta zapalonegopapierosa i odsunęła się od relingu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •