[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciskając jedną ręką za kołnierz koszuli, drugą za klapę marynarki, przygotowałem się nakolejne sztuczki.Dym się rozwiał, a twarz Nadolnego rozmyła się i przeobraziła w łebszablozębnego kota, ręce zaś stały się wężami, które jeszcze mocniej oplotły moje gardło.Małe,ciemne ptaki wylatywały z rękawów marynarki i oślepiały mnie, trzepocząc szaleńczoskrzydłami.- Już jesteś trupem, Cley - odezwała się kreatura głębokim głosem.To wszystko złudzenie - powtarzałem w myślach, ale mięśnie mojej szyi słabły w miarę jakwęże owijały się coraz mocniej.Do płuc przestało docierać powietrze i czułem lekkość w głowie.Coraz słabiej ściskałem ubranie Nadolnego.W końcu ręce opadłymi bezwładnie wzdłuż tułowia, a on obrócił mną tak, bym stał przodemdo kryształu, i uderzył weń moją twarzą, tak jak wcześniej ja uczyniłem z nim.Potem szybkoodciągnął mnie i przytknął mi usta do lewego ucha.- Gdy to się skończy, trochę nad tobą popracuję.Myślę, że Grecie Sykes przyda się partner. Nie mogłem się skupić, na przemian to tracąc, to odzyskując przytomność.Uniósłszy głowę,zobaczyłem tuż przed sobą, po drugiej stronie przejrzystej granicy, Arlę.Dotykała spodu woalki ichoć byłem ledwie żywy, natychmiast zrozumiałem, co chce mi przekazać.Rozluzniłemwszystkie mięśnie w swoim ciele i osunąłem się na kolana, by Nadolny pozostał z nią twarzą wtwarz.Gdy usłyszałem, jak Mistrz zaczyna krzyczeć, wiedziałem, że Arla podniosła woalkę.Wężeznów zmieniły się w palce, zwiotczały i puściły moje gardło.Powietrze wokół nas na momentznieruchomiało i w podziemnej hali zapanowała osobliwa cisza.Potem całe pomieszczeniewypełnił dzwięk przypominający grzmot, a po nim rozległ się ogłuszający trzask, jakby popękałnaraz cały lód na zamarzniętej rzece.Wreszcie nastąpił wybuch, który rzucił nami w głąbkomory w deszczu odłamków kryształu.Po wylądowaniu przetoczyłem się o kilka kroków idopiero wtedy znieruchomiałem.Podniosłem głowę i ujrzałem kroczącego ku mnie Podróżnika, który wydostał się przezdziurę w kuli, wyglądającą jak postrzępione drzwi.Za nim szła Arla z synkiem na ręku.Wtedystraciłem przytomność, a gdy po kilku minutach ją odzyskałem, oboje stali nade mną.- Przebaczam ci, Cley - powiedziała Arla beznamiętnie zza zielonej woalki.Podróżnik pochylił się i podał mi rękę, pomagając wstać.- Odbyłeś daleką podróż - rzekł.Dojście do siebie zabrało mi trochę czasu, ale gdy już się pozbierałem, zlustrowałemwzrokiem halę w poszukiwaniu Nadolnego.Jakimś cudem udało mu się uciec.Być może kryształstanowił dostateczną barierę przed straszną bronią Arli, by go ocalić, ale sam nie wytrzymał jejstraszliwego spojrzenia.Zdołała go skruszyć, bo miała po drugiej stronie coś, na czym mogła skupić swojąnienawiść.Zastanawiałem się jedynie, czy tym czymś był Nadolny, czyja.Po drugiej stronie kuli znalezliśmy wejście do sieci tuneli biegnących pod Miastem iwystartowaliśmy niczym szczury do biegu przez labirynt.Dokonaliśmy niemożliwego, ale terazczekało nas jeszcze trudniejsze zadanie: musieliśmy wydostać się z Miasta żywi.W dole wpadliśmy na bandę uzbrojonych spiskowców, którzy poinformowali nas, że napowierzchni toczy się teraz regularna wojna.Nie musieli mi mówić, że Nadolny wciąż żyje, bood czasu do czasu odczuwaliśmy drżenia, oczyma duszy widząc, jak kolejny fragment cudownejkonstrukcji wylatuje w powietrze.Powiedzieli natomiast, że nie można się wydostać z Miasta nie tylko z powodu mobilizacji wojska, ale także zablokowania drogi przez gruzy po kompletniezniszczonym ministerstwie terytoriów zależnych.Kazano nam iść w stronę wschodniej granicyMiasta, gdzie wysadzono fragment murów miejskich, tworząc sporą dziurę.Spiskowcy nie moglinam towarzyszyć, gdyż musieli wesprzeć batalion trzymający pozycje przy wodociągach.Ku memu zdumieniu wielu spośród nich znało Ea lub słyszało o nim.Gdy bowiem trzymanogo w klatce tuż po przywiezieniu do Miasta i w trakcie budowy kuli, rozmawiał z robotnikami.Zniewolił ich swoim spokojem i uśmiechem.- Pokazał nam, że największą potęgą Mistrza jest nasz własny strach - rzekła pewna młodakobieta.Dowiedziałem się, że to właśnie wskutek kontaktu z Ea narodził się pomysł obaleniaNadolnego.To Podróżnik nauczył mieszkańców znaku  o i opowiedział im o Wenau.Nimruszyli do bitwy, wszyscy po kolei uścisnęli mu dłoń.- Powiedział nam, że pan wróci - rzekł jeden z nich.- Mówił, że poszukuje pan raju i że stałsię pan innym człowiekiem.Potem znów zostaliśmy sami w ciemnych tunelach.Starałem się ignorować objawynarkotykowego głodu, on jednak coraz bardziej dawał mi się we znaki.Arla i Ea przez dwa dniopiekowali się mną: Podróżnik karmił mnie słodkimi jagodami z mieszka, który nosił przy pasie.Uśmierzały ból i osłabiały mdłości.Przez cały czas, gdy wraz z potem wydalałem z siebie resztkiignorancji i strachu, słyszeliśmy wybuchy oraz terkot karabinów, a smród palonych ciał sięgałnawet tutaj.Trzeciego dnia, choć byłem wciąż roztrzęsiony i chwilami potrzebowałem wsparcia, by iśćdalej, wyszliśmy na górę w pobliżu wschodniej ściany.Całe Miasto leżało w ruinach.Wyglądało,jakby nie pozostał w nim żaden budynek, a jedynie góry gruzów, wśród których gęsto słał siętrup żołnierzy i mieszkańców, a wszędzie unosił się potworny odór.Przedarliśmy się przez topobojowisko i dotarliśmy do wyrwy, o której nam mówiono.Za nią widzieliśmy pastwiska i lasy,które wywołały we mnie wrażenie, że przez cały czas miałem raj na wyciągnięcie ręki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •