[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała rację.Rzeczywiście zaczął być pedantyczny, gdy chodziło o to, co wypada, aczego nie wypada robić.207RS  Nie o tym rozmawiamy  odparł. Sama chyba rozumiesz, żesytuacja się zmieniła. No dobrze już, dobrze  powiedziała pojednawczo Arabella ipogładziła go po ramieniu. Obiecuję, że kiedy tylko zrobię w wytwornymświecie furorę moimi strojami w stylu dyrektoriatu i koafiurą na wzórgrecki, stanę się wcieleniem przyzwoitości.Póki jednak jestem tu incognito,będę chodzić, gdzie mi się tylko spodoba, w towarzystwie psów. Ale nie będziesz spacerować bez eskorty po zmroku  postanowił.Proszę to zrozumieć, madame! Tak, wasza wysokość.Nie, wasza wysokość!  rzuciła ze śmiechem.Wprawdzie ją zbeształ, ale przynajmniej był teraz podobny do dawnegosiebie i znów miał ciepłe spojrzenie. Czemu nie tracisz dziś pieniędzy przykartach?Jack z rezygnacją zdał sobie sprawę, że nie ma już na to żadnej ochoty. Zmieniłem zamiar.Postanowiłem, że zjem obiad z żoną, którąspodziewałem się zastać przy sadzeniu orchidei, a nie podczas włóczenia sięnocą po londyńskich ulicach.Nawiasem mówiąc, co z tymi orchideami? Czyprzetrwały? Arabella nagle spoważniała. Nie mam pewności  powiedziała wyraznie zatroskanym tonem.Zobaczę, co się z nimi będzie działo w ciągu dwóch najbliższych dni.Wtym czasie muszę je uważnie obserwować. Oczywiście  odpowiedział jej z taką samą powagą. Musimy miećnadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Musimy  przyznała bardzo serio nieświadoma, że jegozainteresowanie losem orchidei nie jest całkiem szczere. A czemuzmieniłeś zamiary?  spytała, powracając do poprzedniego tematu.Jack sam jednak nie wiedział dlaczego.208RS  Jak sobie przypominam, mamy jedną niezakończoną sprawę. Rzeczywiście. Arabella się zgodziła.209RS 12Dobry wieczór wasza wysokość. Tidmouth otworzył przed Arabellądrzwi, kłaniając się, gdy przeszła obok niego, wchodząc do holu.Potemwyprostował się i zwrócił do księcia: Czy wasza wysokość będzie jednak jadł obiad w domu? Tak, dziękuję, Tidmouth. Jack spojrzał na Arabellę, która wskupieniu przyglądała się portretowi jednego z przodków rodu Fortescu,kawalerowi z XVI wieku o raczej srogiej minie. Zjemy go na piętrze, w buduarze jej wysokości.Jej wysokość jestznużona po wczorajszej długiej podróży.Arabella już otwierała usta, żeby zaprzeczyć temu oszczerstwu, aledostrzegła przewrotny błysk w jego oczach i odparła potulnie: O tak, rzeczywiście, nieco się zmęczyłam.Wzruszają mnie pańskiewzględy.Proszę mi wybaczyć, ale pójdę teraz do siebie, żeby odpocząćprzed obiadem. Posłała mu słodki, niewinny uśmiech. O której waszawysokość zechce go zjeść? Niech jej wysokość sama zdecyduje. Może za godzinę  odparła z namysłem. Gdyby jednak waszawysokość życzył sobie widzieć mnie wcześniej, będę do dyspozycji.Rzuciła mu przeciągłe, figlarne spojrzenie. A zatem jemy obiad za godzinę, madame. Jack położył silny naciskna słowo, jemy".Arabella uśmiechnęła się i pośpieszyła ku schodom.Psy chciały pójśćza nią, lecz Jack szybko chwycił je za obroże. Tidmouth, zabierz je do kuchni i zadbaj, żeby zostały nakarmione.Niech tam siedzą przez resztę wieczoru.210RS  Tak, wasza wysokość  odpowiedział majordomus bezbarwnymtonem i zwrócił się do lokaja w liberii, który stał w głębi holu:  Gordon,zaprowadz psy do kuchni. Tak, panie Tidmouth. Lokaj z rozbawieniem przejął obydwasetery. Chodzmy, obiad czeka, chłopaki.Słysząc to magiczne słowo, psy rzuciły się ku schodom kuchennym,ciągnąc za sobą Gordona. Przyślij do mnie Louisa z karafką sherry  rzucił Jack. Jejwysokość i ja zjemy obiad za godzinę.Obsłużymy się sami.Tidmouth poprzestał na ukłonie.Jeśli jego pan chce sam kroić kaczkę inalewać wino, jego sprawa.Nie miał nawet zamiaru zwracać uwagi nadwuznaczność w słowach księżnej.Jack, nucąc coś pod nosem, wszedł do obszernej sypialni, rzuciłniedbale surdut na krzesło i odpiął rapier, kładąc go na parapecie.Louis wszedł pospiesznie z karafką i kieliszkiem i postawił srebrnątacę na komodzie. Czy będą jaśnie państwo jeść obiad? Będziemy. Jack nalał sobie sherry. Czy mam podać jaśnie panu szlafrok, czy strój do obiadu?  Louisotworzył szafę. Wyjmij szlafrok, pózniej się przyda. Jack opróżnił do ostatniejkropli kieliszek, a potem zdjął z szyi halsztuk i cisnął na wzgardzony surdut. Ale możesz sobie darować to "jaśnie państwo". Spróbuję zapamiętać, wasza wysokość.211RS  Zwietnie. Jack wprawdzie uśmiechnął się dobrotliwie, ale Louisnie dał się temu bynajmniej zwieść.Nie należało irytować jego wysokościksięcia St.Jules.Jack pomacał podbródek, a potem zdejmując kamizelkę, dodał: Może byś tak mnie ogolił? Oczywiście, wasza wysokość. Louis chwycił za naostrzoną jużwcześniej brzytwę.Arabella w pokoju obok leżała z przymkniętymi oczami w wannieprzy kominku, z włosami zebranymi wysoko na głowie.Wokół niej pływałysuszone kwiatki lawendy.Becky biegała pomiędzy szafą a łóżkiem. Dałam trochę rozmarynu na poduszkę, milady, on pięknie odświeżypościel.Znalazłam cały krzaczek w ogrodzie dziś po południu.Niespodziewałam się, że znajdę coś takiego w mieście.Czy chce panijedwabny negliż? Z atłasowymi pantofelkami i koronkowym czepeczkiem? Ani jedno, ani drugie  odparła leniwie Arabella. Wyjmij szlafrok,Becky, a potem mnie zostaw. Dobrze, madame. Becky pozwoliła sobie na porozumiewawczyuśmiech, co Arabella próbowała zignorować, choć bez skutku.Były sobiezbyt bliskie, a służąca, mimo niewinnego wyglądu, wychowała się na wsi idobrze wiedziała, do czego służy małżeńskie łoże.Becky wygładziła kołdrę, poprawiła koronkowy mankiet peniuarurozłożonego już na łóżku, upewniła się, czy świece płoną jasno, a potemdygnęła i wyszła.Za ścianą Jack usłyszał, że w sypialni żony zrobiło się cicho, izrozumiał, że została sama.Louis skończył go golić i wręcz nabożnie212RS rozłożył na łóżku turkusowy, indyjski szlafrok, prostując wyłogi,wygładzając fałdy i szarfę. Sam już sobie poradzę, Louis,  Jack z trudem krył zniecierpliwienieskrupulatnością lokaja.Służący wycofał się z pokoju, zamykając za sobą drzwi z przesadnąostrożnością.Jack zdjął buty, podszedł do drzwi pomiędzy sypialniami i otwarł je.Najpierw poczuł woń lawendy i rozmarynu, a potem ujrzał żonę w kąpieli,ze skórą zaróżowioną od ciepłej wody, z wilgotnymi włosami spiętrzonymina czubku głowy.Przechyliła ją leniwie, wsparła o brzeg wanny i spojrzałana niego.Był w samych spodniach i koszuli rozchylonej na piersi.Włosymiał jak zwykle związane czarną welwetową wstążką, a szyję opalonąpodczas ostatnich dni póznego lata spędzonych na wsi.Powiedziała powoli: Dobry wieczór, wasza wysokość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •