[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te ich cholerne auta mają GPS-y.- Moi ludzie pracują nad tym, żeby usunąć je z dwóch samochodów.Jeremiah pokręcił głową, słysząc słowa Marie.- I tak będą w stanie nas namierzyć z góry.O ile widziałem, nie ma tu zbyt wielutuneli, w których moglibyśmy się schować przed satelitami, a musimy zakładać, żezamachowiec też je obstawił.Kobieta westchnęła ciężko.- Czy w ogóle mamy pewność, że to Rush?- Co pani chce przez to powiedzieć? - Jeremiah spojrzał na nią zmrużonymi oczami.-A kto inny?Ktoś za nami odkaszlnął.- Ja sam mogłem sobie przysporzyć paru wrogów wczoraj albo przez dwa ostatnie dni.Przechyliłam głowę i zobaczyłam, że Lucas wzrusza ramionami, a na jego twarzymaluje się szelmowski uśmiech.- Kiedy ruszyliśmy na lotnisko, zrobiłem małe przedstawienie, żeby zwrócić uwagę tejcudownej pani agent.Naprawdę, moja droga - dodał, zerkając na twarz Marie z zaciśniętymiwargami.- Długo trwało, zanim mnie pani zauważyła.- Nie musiał pan bić tego strażnika - powiedziała Marie ostrym tonem, ignorującuśmieszek Lucasa i spoglądając na mnie.- Ale był dla mnie bardzo niegrzeczny, kiedy przechodziliśmy przez kontrolę -powiedział Lucas, mrugając niewinnie.- Loki przekazywał nam informacje - ciągnęła Marie, ignorując uśmiechniętegomężczyznę obok niej.- Zdjęcia, które pokazałam pani na lotnisku, zdobyliśmy dzięki niemu.Pomógł nam zidentyfikować paru ważnych graczy ze swojego terenu.Zerknęłam na Lucasa.- Pan Smith z doków? - Przypomniałam sobie dobrze ubranego, spokojnego starszegomężczyznę z doków na Jamajce.Nie wyglądał na niebezpiecznego, ale kiedy przypomniałamsobie strach w oczach Nialla, coś powiedziało mi, że nie przełknąłby zdrady.- Myśli pani, żeon już wie?Na twarzy Lucasa drgnął mięsień, ale uśmiech nie zniknął.- Nie mam wątpliwości, że wie, dlatego nie jestem pewna, czy to musiał być Rush -odpowiedziała Marie.- Pomagasz im?Lucas zerknął na Jeremiaha, unosząc brew, słysząc ton niepewności w głosie brata.- A co, twój starszy brat nie może być bohaterem? Pewnie ci się zdawało, żew rodzinie masz na to monopol.- Ale przecież ktoś nas tu skierował - przerwałam im sfrustrowana.- Ten, kto nas tuwysłał, na pewno to wszystko uknuł.- Chyba że ktoś inny o tym wiedział i chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.-Marie usłyszała, że ktoś ją woła.- Przepraszam - powiedziała i znikła w ciemności.- Chyba powinienem się z powrotem położyć.- Lucas obok nas się poruszył.Dopóki się nie odezwał, nie zauważyłam, że stoi bardzo skulony.- Nic ci nie jest? - spytałam, ruszając w jego stronę, ale zbył mnie kiwnięciem dłoni.- Nie, muszę tylko odpocząć.- Zerknął przez ramię na Jeremiaha, a kącik jego wargsię uniósł.- To na razie.Z całą pewnością nie wyglądał dobrze, kiedy szedł, kulejąc, w stronę łóżek, jedną rękąściskając się za brzuch.Cząstka mnie chciała się upewnić, czy nic mu się nie stało, ale bólprzeszywający kostkę uświadomił mi, że tak naprawdę nikt nie wyszedł z wybuchu bezszwanku.I nikt nie jest bezpieczny.Moje myśli powędrowały do ciał leżących na ziemii wtuliłam się mocniej w objęcia Jeremiaha.- Nie ufam im.- Jeremiah wpatrywał się groznie w ciemność.- Może i słusznie - wymruczałam, przesuwając dłonią po jego ramieniu, żeby gouspokoić.- Ale jaki mamy wybór?- %7ładnego.Oparłam się o niego głową i wtuliłam w jego ciepłe ciało.- Wszyscy są z Interpolu? - spytałam.Niewiele słyszałam o tej organizacji, ale niepasowało mi to do całego scenariusza.Jeremiah pokręcił głową.- Zciągnęli komandosów i miejscowe władze.Jest też agencja do walkiz przestępczością, widziałem kilka plakietek NATO u ludzi i na sprzęcie.Nie byłbymzaskoczony, gdyby się okazało, że jest parę osób z CIA.Rush jest najwyrazniej poszukiwanyna całym świecie, a my utknęliśmy w samym środku tego wszystkiego.Czułam, że jest twardy jak skała, każdy mięsień miał napięty.Zachowywał się jakuwięziony w klatce byk, cały czas szukał czegoś.Wypatrywał kogoś, kogo mógłbyzaatakować.Jednak w tej chwili nikogo nie było w zasięgu wzroku.W ciemności czyhałonieznane niebezpieczeństwo.Praktycznie wibrował od napięcia wywołanego tym, że musiałsię powstrzymywać.Przeczesałam dłonią jego włosy i poczułam, że napięcie trochę ustępuje.Spojrzał na mnie z góry, wyciągnął rękę i ujął w dłoń mój policzek.- Nigdy bym cię nie uderzył.Poczułam się zdezorientowana nagłą zmianą tematu.Odchyliłam się i spojrzałam naniego.- Wiem.- Bałam się pewnych rzeczy, do których mógł być zdolny, ale nigdy nieprzemknęło mi przez myśl, że mógłby mnie uderzyć.- Kiedy byliśmy w tym hotelu.Kiedy wyciągnąłem do ciebie rękę, ty się skrzywiłaś.- Zawiesił głos i spojrzał w ciemność.- Mój ojciec.Co prawda, niewiele wiedziałam o ich rodzinie, ale czułam, że zdanie rozpoczynającesię od tych dwóch słów nie wróży niczego dobrego.Najdelikatniej, jak umiałam, chwyciłamgo za brodę i skierowałam twarz ku mojej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]