[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrzegłem go ponadto, że bez nas nigdy nie znajdzie tejKsięgi ani nigdy nie zdoła jej odczytać.I że zamiast zostaćnajbogatszym człowiekiem na ziemi, sławnym z tego, żeznalazł skarbiec templariuszy, resztę życia spędzi jako dozorcaw Tempie na ploteczkach z więzniami.Tego wieczoruBoniface przyniósł nam wieści, że Bonaparte wdarł się naposiedzenie Rady Starszych, którzy debatowali nad jegożądaniem rozwiązania Dyrektoriatu i mianowania gopierwszym konsulem.Wedle wszelkich raportów jego mowabyła gwałtowna, ale pełna sprzeczności, tak że nawetotaczający go adiutanci i zwolennicy musieli go wyprowadzić zsali.Mówił zupełnie bez sensu! Wszystko wydawało sięstracone.A jednak deputowani nie kazali go aresztować czywyrzucić, przeciwnie - przychylili się do jego żądań.Dlaczego? Tego wieczoru, po tym jak zahipnotyzowani przezNapoleona żołnierze oczyścili z delegatów Oranżerię Saint-Cloud (niektórzy z delegatów musieli wyskakiwać przez okno),Rada Starszych zadekretowała, że Dyrektoriat zostajezastąpiony przez Tymczasowy Komitet Wykonawczy podprzewodnictwem Bonapartego.-Otaczającym go spiskowcom kilkakrotnie wydawało się,że wszystko stracone - opowiadał nasz strażnik -a jednakludzie ugięli się przed jego wolą.Teraz urządzili łapankę naobecnych w Paryżu przedstawicieli Rady Pię-420 ciuset, żeby zrobili to samo.Po północy konspiratorzy zostanązaprzysiężeni na swoich stanowiskach!Mówiono pózniej, że wszystko stało się za sprawą blefu,paniki i bagnetów.Zastanawiałem się jednak, czy wśródwygłaszanych przez Napoleona bredni nie padły słowa mocy iwładzy, których nie wypowiadano od pięciu tysięcy lat, słowa zKsięgi spoczywającej do niedawna z ostatnim templariuszem wMieście Duchów.Zastanawiałem się, czy spiskowcy nieposłużyli się Księgą Tota.Jeżeli jego czary zachowałyby swąmoc, to Napoleon, nowy władca najpotężniejszego narodu naziemi, opanuje wkrótce resztę świata - a z nim do władzydorwą się masoni egipskiego rytu Silana.Powstanie nowy rządokulty-stów i megalomanów; zamiast nowego świtu na ludzkąhistorię padnie długi cień mroków przeszłości.Trzeba było działać.- Jak odkryłeś, gdzie przebywa Silano?- On przeprowadza jakieś eksperymenty w pałacu Tu-ileries, pod osłoną Bonapartego.Mówi się jednak, że dziś gotam nie będzie, bo pomaga konspiratorom w przejęciu władzy.Na szczęście większość wojsk wymaszerowała do Saint Cloud.Pałacu Tuileries strzeże kilku tylko strażników, zresztą większajego część świeci pustkami.Możecie wejść do komnat Silana iwziąć swoją Księgę.- Spojrzał na nas nie bez obawy w.oczach.- Jesteście pewni, że ona tam jest? Jak nam się nie uda,trafimy pod gilotynę!- Mości Boniface! Skoro dostaniesz Księgę, to ty będzieszdecydował, kto ma pójść na gilotynę i o wszystkim innym.Kiwnął niepewnie głową.Na jego koszuli widać byłoplamy tłuszczu i okruszki z kilku ostatnich posiłków.- Ale to całe ryzyko! Nie jestem pewien, czy postępujemysłusznie.- Wszystkie wielkie sprawy są trudne, inaczej nie byłybywielkie! - Coś takiego mógłby powiedzieć Bonaparte,421 a Francuzi uwielbiają taką gadkę.- Zaprowadz nas do komnatSilana i my wezmiemy ryzyko na siebie, a ty pójdziesz doNotre Damę!- Ale ja jestem waszym strażnikiem! Nie mogę zostawićwas samych!- Uważasz, że jest coś, co może nas związać ze sobąbardziej niż podział największego skarbu na świecie? Zaufajmi, mości Boniface, nie będziesz musiał nas potem szukać.Aby dotrzeć do pałacu Tuileries, musieliśmy pokonaćpółtorej mili, a ponieważ szliśmy pieszo, nie mogliśmy ominąćporozstawianych po mieście wojskowych posterunków.CałyParyż jakby wstrzymał oddech.Zapalono nieliczne tylkolatarnie, pod którymi zebrały się niewielkie grupki ludziomawiających nowiny o spodziewanym przewrocie.Bonapartemianował się królem.Bonaparte został aresztowany.Bonapartebył w Saint-Cloud, Pałacu Luksemburskim, a nawet wWersalu.Deputowani podburzyli tłum.Deputowani wezwali napomoc Bonapartego.Deputowani uciekli.Wszyscy tylko stali igadali.Minęliśmy Hale, przechodząc ku północnemu brzegowiSekwany i mijając po drodze nieoświetlone budynki teatrów.Przywołałem w pamięci miłe wspomnienia lóż pełnychkurtyzan zajętych swoimi interesami.Potem brzegiem rzekiruszyliśmy na zachód, do Luwru.Na wyspie Cite wzbijały sięku niebu strzeliste wieże i łuki przyporowe katedry oświetlonejjedynie blaskiem księżyca.- Musisz pójść tam i przygotować wszystko przed nami - zwróciłem się do Boniface'a, wskazując mu NotreDamę.- Wrócimy z Księgą i schwytanym Silanem.Kiwnął głową, a ponieważ właśnie przejeżdżał obokoddział jazdy, daliśmy nura w bramę.W pewnej chwili wydało mi się, że ktoś nas śledzi, iobejrzałem się, zobaczyłem jednak tylko skrawek znikającej wjakiejś bramie spódnicy.I znów mignęła mi czer-422 wień włosów.Czy mi się przywidziało? Chciałbym mieć terazmoją rusznicę, ale gdyby nas zatrzymano i znaleziono przy nasbroń, bez dwu zdań wylądowalibyśmy na jakimś odwachu.Wcałym mieście zakazano używania czy noszenia przy sobiebroni palnej.- Widziałaś tę dziwną kobietę? - zapytałem Astizę.- W tym mieście każdy wydaje mi się dziwny.Minęliśmy Luwr, mroczą i wezbraną rzekę, a przy ogrodachTuileries skręciliśmy pod kolumnadę Pałacu Tuileries, którąprzed dwustu laty kazała zbudować Katarzyna Me-dycejska.Jak wiele europejskich pałaców i ten był rozległy, kilka razywiększy, niż wskazywałyby na to jakiekolwiek praktycznepotrzeby, a po wzniesieniu pałacu w Wersalu został prawiecałkowicie opuszczony.Podczas burzliwych dni rewolucjinieszczęsnego Ludwika XVI i jego żonę zmuszono dozamieszkania w tym miejscu, a potem wdarł się tu rozjuszonytłum, który zostawił po sobie obraz nędzy i rozpaczy.Pałacwciąż wyglądał na opuszczony i nawiedzany przez duchy.Boniface pokazał policyjną przepustkę znudzonemu izaspanemu wartownikowi przy bocznym wejściu, wyjaśniającmu, że mamy pilne sprawy wewnątrz.- Nie prowadziłbym tam kobiety - mruknął żołnierz, łypiącpożądliwie na Astizę.- Nikt tam nie wchodzi.To miejscestrzeżone przez duchy.- Jakie duchy? - zapytał nagle pobladły Boniface.- Różne rzeczy słyszy się tu po nocy.- Masz na myśli tego hrabiego?-Jak go nie ma, też coś tam łazi na górze - żołnierzuśmiechnął się żółtawymi zębiskami.- Możecie zostawić tędamę ze mną.- Ja lubię duchy - odpowiedziała Astiza.Wspięliśmy się po schodach na piętro.Wciąż jeszczemogliśmy podziwiać architektoniczny przepych pałacu -przestronne sale tworzyły długie amfilady, gołe sufity po-423 kryte były wymyślnymi reliefami, drewniane posadzkipoukładano w mozaikowe wzory, a kominki pokryte byłydostateczną liczbą rzezb, żeby ozdobić połowę Filadelfii.Podsklepieniami sal niosło się echo naszych kroków.Farby jednakbyły już wyblakłe, tapety na ścianach łuszczyły się i pękały, ana parkiecie widać było ślady kół działa, które tłum przeciągałtędy w 1792 roku, żeby przestraszyć Ludwika XVI.Niektóre zwielkich okien wciąż jeszcze były zamknięte rzezbionymiokiennicami.Większość obrazów już wyniesiono.Szliśmy nieskończenie długim rzędem sal zwierciadlaniepodobnych jedna do drugiej.W końcu nasz dozorca więziennyzatrzymał się przed jakimiś drzwiami.- To są komnaty Silana - oznajmił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl