[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Słuchaj! Brzmi jak wodospad.W miarę ich wędrówki odgłosy pluskającej i spadającej wody stawały siędonośniejsze.Dotarli do niskiego sklepionego przejścia sąsiadującego z ich traktem, a dalej ujrzelikamienne schody prowadzące na niższy poziom.Liebermann pstryknął włącznikiem latarki.Błysk - przygasanie - ciemność.Schody były strome, ściany wilgotne w dotyku.Kiedy schodzili w dół, łoskot i szumwzburzonej wody nasilały się, a Liebermann zaobserwował dziwne zjawisko.Zciany lśniły.Tak bardzo przywykł do nieustępliwej nocy podziemnego świata, że nie zorientował się, cobyło tego przyczyną: słabe światło sączące się gdzieś z dołu.Weszli do dużego pomieszczenia oświetlonego elektrycznymi żarówkamizawieszonymi na kablach.Z jednej ze ścian wystawała duża rura, na tyle duża, że mógłbyprzejść przez nią człowiek.Był to kanał, którym płynął nieprzerwanie strumień brązowej,lepkiej cieczy, spływający kaskadą do wartkiej rzeki.Sama rzeka wpadała przez łukowatyotwór po jednej stronie pomieszczenia i wypadała przez identyczny otwór po stronieprzeciwnej.Liebermann przyjrzał się rwącemu potokowi i zauważył oleiste plamy ścieków, grudkiekskrementów oraz żółtą pianę.Krztusił się ohydnymi rozbryzgami, które zraszały powietrze.W połowie wysokości ściany po drugiej stronie odrażającej rzeki znajdował siężelazny pomost.A tam patrzył na nich z góry Olbricht.Rheinhardt natychmiast podniósłrewolwer i krzyknął ponad wzburzoną wodą.- Nie ruszać się, Herr Olbricht, bo będę strzelać! Niech pan zostanie na miejscu.Artysta miał spokojny wyraz twarzy i swobodną pozę.Z wyniosłości swego punktuobserwacyjnego wydawał się przyglądać im z obojętną dociekliwością, niczym cesarzlustrujący poddanych z monarszą pogardą.- On może być uzbrojony, Oskarze - przestrzegł Liebermann.- Herr Olbricht! - krzyknął znów Rheinhardt.- Proszę powoli podnieść ręce do góry ipołożyć je na głowie. Artysta zrobił, co mu kazano.Lecz gdy tylko skończył wykonywać polecenie,pomieszczenie wypełniło się rechotem.Dwaj pracujący przy ściekach robotnicy z lampami wrękach pojawili się za plecami Liebermanna i Rheinhardta.- A co się tu wyprawia?Rheinhardt zdekoncentrował się tylko na chwilę.Lecz tyle wystarczyło Olbrichtowi.Skorzystał z okazji i rzucił się do ucieczki.Rheinhardt pociągnął za spust rewolweru, byłojednak za pózno.Olbricht umknął przez wylot na końcu pomostu.Rheinhardt odwrócił się do robotników, którzy cofnęli się w strachu przeduzbrojonym człowiekiem.- Inspektor Oskar Rheinhardt z wiedeńskiego biura bezpieczeństwa.Dokąd prowadziten pomost? - Wycelował w górę dymiący rewolwer.- Do górnych tuneli - odparł bardziej postawny z mężczyzn.- Wychodzą na powierzchnię?- Tak, wychodzą.- W którym miejscu?- Postgasse, Fleischmarkt, Parking.w wielu różnych.- Mówił twardym dialektem,który Rheinhardt z trudem rozumiał.- Ile zajmie nam czasu wyjście tamtędy? - Rheinhardt machnął pistoletem w stronępodwyższonego pomostu.- Tamtędy? - Robotnik zadarł brodę i wywinął dolną wargę.- Jakieś pół godziny? -Zerknął na mniejszego kolegę, który skinął głową, ale się nie odezwał.- Na pewno?Robotnik znowu poszukał potwierdzenia u kompana, który i tym razem energiczniepokiwał głową.Rheinhardt zwrócił zmęczone oczy na przyjaciela.- Cóż, Max - powiedział z westchnieniem.- Myślę, że tymczasem musimy przyznaćsię do porażki.76Zaczynało świtać, gdy Liebermann i Rheinhardt wrócili do pracowni artysty.Przezszyby sączyło się mizerne światło, oświetlając panujący tu nieporządek: rozbite szkło, podartena strzępy płótno i najbardziej rzucającą się w oczy dziurę w podłodze.Na zewnątrz odgłosyrozmów i stukania młotkiem świadczyły o tym, że niektóre z warsztatów i sklepików wślepym zaułku już się otwierały. Rheinhardt znów złapał za cęgi i oderwał dwie kolejne deski, co pozwoliło na wyjęciefuterału.Był stary i sfatygowany, brązowa skóra poobdzierana, klamerki zaśniedziałe.Nosiłślady takiego zniszczenia i zużycia, że Liebermann nabrał podejrzeń, iż musiał niegdyśnależeć do zawodowego muzyka koncertowego.Podnieśli futerał i położyli na stole Olbrichta.Obaj mężczyzni wymienili spojrzenia,odczuwając napięcie chwili.Następnie Rheinhardt sprawdził zapięcia.- Niezamknięte - szepnął.Otworzyły się z trzaskiem, a inspektor podniósł pokrywę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •