[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamrugała, odwracając wzrokod doktora.Wróciły dawno pogrzebane wspomnienia.Niespodziewanie dla samej siebie zapytała:- Czy pamiętasz te chwile, kiedy na świat przychodziła Arabellą? Nigdy ci nie mówiłam, żewiem, iż byłeś ze mną przez cały czas, przez te nie kończące się godziny męki.Wiem, że mnie nieopuściłeś.Pamiętam twój głos zachęcający mnie do wytrwania, gdy tak bardzo chciałam umrzeć.Toty uratowałeś mi życie.Wiedział, że nigdy nie zapomni koszmaru tych ostatnich godzin, lęku, że ona umrze, i straszliwegogniewu na hrabiego za tę jego przeklętą obojętność.- Nie myślałem, że będziesz pamiętać - powiedział wolno.-Ból był na tyle silny, że należało sięspodziewać, iż wymażesz to wszystko z pamięci.I wydało mu się nagle, że ona jest po prostu uprzejma, że chce dać mu do zrozumienia, iż nadaljest tu mile widziany i że zawsze będzie.Wstał, gdyż zapragnął za wszelką cenę stąd wyjść.Wszystko mógł znieść, byle nie obojętną uprzejmość z jej strony.- Robi się pózno, Anno, a ja powinienem jeszcze zajrzeć i sprawdzić, jak tam żołądek panaCrockera.To pół godziny drogi stąd.Staruszek pewnie będzie klął w żywy kamień, zanim tam dotrę.Mówi do mnie  chłopcze.W moim wieku!A więc nie chce wspomnień - pomyślała lady Anna, patrząc na niego.Dla mnie to było straszneprzeżycie, on był moim lekarzem, niczym więcej.Tylko wprawiłam go w zakłopotanie.Wstała istanęła przed nim.Udało się jej uśmiechnąć w miarę swobodnie, choć było to trudne.- Przyjdz jutro, Paul, jeżeli nie z innych powodów, to po to, żeby sprawdzić, czy Arabellą jest jużzdrowa.Mam nadzieję, że tak będzie, bo nie chcę więcej słuchać, jak się kłócicie.- Naturalnie.Lady Anna położyła mu rękę na ramieniu i znów poczuła przepływającą przez jej ciało falębardzo przyjemnych doznań.Powiedziała nieśmiało:- Byłaby to dla mnie.dla nas wielka przyjemność, gdybyś został na kolacji.Każę kucharceprzygotować kapłona, tak jak lubisz, z sosem migdałowym i małymi cebulkami. Mąż nieboszczyk nie znosił kapłona.Postanowiła sobie, że teraz będzie go dysponowaćprzynajmniej raz w tygodniu.Nie musisz mi okazywać swojej wdzięczności! - chciał krzyknąć do niej.- Chętnie przyjdę, Anno - odparł.Długie lata praktyki nauczyły go zachowywać swoje opinie dlasiebie.Pogłaskał ją po dłoni jak pacjenta, który dokładnie stosuje się do jego zaleceń.-A zatem dojutra, moja droga.Lady Anna stała w milczeniu w drzwiach Aksamitnego Pokoju, dopóki doktor Branyon i Cruppernie oddalili się na tyle, że ich kroki ucichły.Uświadomiła sobie w tym momencie, że zrobiło się jejgorąco.A przecież wieczór wcale nie był taki ciepły.I ogień na kominku przygasł już nieco.Tośmieszne.Wielkie nieba, przecież ma dorosłą córkę!Odwróciła nieprzyzwoicie młodą twarz i poszukała wzroku hrabiego.Jego uważne spojrzeniewprawiło ją w zakłopotanie.Ponieważ nie była niedoświadczoną dziewczyną, udało się jejuśmiechnąć do niego, jakby nigdy nic.- Elsbeth, jeśli nie pójdziesz zaraz spać, to nam tutaj zaśniesz, kochanie.Chodz, powiedzJustinowi dobranoc, i idziemy.Elsbeth ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.- Czyżbym był aż tak nudny, Elsbeth? Nie oszczędzaj mnie, jakoś to przeboleję.I tak twoja siostrapotraktowała mnie znacznie surowiej.- Ach nie, skądże! Wcale nie jesteś nudny, milordzie.Przysięgam.- Justinie.- Tak.Justinie.Trudno mi się przyzwyczaić.Jesteś lordem, podczas gdy ja jestem właściwienikim.To bardzo uprzejme z twojej strony, że pozwalasz mi zwracać się do siebie po imieniu.Cóż, podobna szczerość stopiłaby najzimniejsze serce, z wyjątkiem serca jej ojca.Justinzastanawiał się przez moment, czy hrabia w ogóle znał z widzenia swoją starszą córkę i czyby jąrozpoznał, gdyby na przykład natknął się na nią niespodziewanie we własnym domu.Oczywiście, że możesz mi mówić po imieniu.Jestem pewien, że twoja siostra nie miałabypodobnych rozterek.Ona nie ma żadnych oporów.- Och nie, milordzie, to nie jest tak.Arabella jest naprawdę wspaniała, a ja potrafię być bardzoniezręczna.Nigdy nie wiem, co wypada, co należy zrobić.Bardzo chciałabym być podobna doArabelli.Ona zawsze wszystko wie i jest taka pewna siebie.Proszę mi wybaczyć mój nietakt.Jaziewnęłam ze zmęczenia, a nie z twojego powodu, milordzie.Justinie.Lady Anna pośpieszyłapasierbicy z pomocą.- Nie zważaj na jego lordowską mość, kochanie, droczy się z tobą.A jeśli chodzi o Arabellę, tokażda z was jest inna, ale obie jesteście wspaniałe.A teraz do łóżka! - Ujęła Elsbeth za rękę ipochyliła się ku niej.- Jutro mamy wiele spraw do omówienia, kochanie.Zpij dobrze.Ciemne, migdałowe oczy Elsbeth zalśniły.- Dobrze, lady Anno.Na pewno będę spać jak suseł.- Odwróciła się, wykonała zgrabny dygprzed hrabią i wybiegła z pokoju.- Powinnaś być dyplomatką, Anno - powiedział hrabia, kiedy zostali sami.- Ta misja jest raczej zarezerwowana dla was, dzielni, bohaterscy mężczyzni - odparła, wciążmyśląc o Paulu Branyonie i o wspomnieniach sprzed lat.- To prawda, ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby zawsze miało tak być.- Przepraszam, co by nie zawsze miało być? - Nie słuchałaś.Nie szkodzi.Doktor Branyon to uroczy człowiek.I bardzo oddany Deverillom.Za dużo zobaczył, za dużo się domyślił - pomyślała.Skinęła głową w milczeniu.Jej mąż byłzupełnie inny, zimny i daleki.Albo ciągle mówił jej, co ma robić, albo w ogóle nie zwracał na niąuwagi, na przykład kiedy zdarzyło się, że przebywała w pokoju, do którego właśnie wszedł.Hrabia przyjrzał się jej uważnie i taktownie zmienił temat.- Znałem twego męża pięć lat, Anno.Dziwne, że nigdy słowem nie wspomniał o tym, iż ma drugącórkę.To urocza panna, ale.- Zawahał się.- Ale co, Justinie? Co masz na myśli?Skoro nalegasz.Elsbeth jest spragniona miłości i tylko czeka na to, by okazać jej choć odrobinęzainteresowania, a poza tym to taka ufna i szczera istota.To może być niebezpieczne, jeśli nie będzieostrożna.- Masz rację, naturalnie.Hrabia nie zgadzał się, żeby mieszkała z nami.Była malutkim,wystraszonym dzieckiem, kiedy wysłał ją do hrabstwa Kent do swojej starszej siostry Caroline.Przez te wszystkie lata utrzymywałam stałą korespondencję z tym biedactwem, ale oczywiście to nieto samo.Na pewno Caroline uczyniła dla Elsbeth, co tylko było w jej mocy, ale sam widzisz, jakbardzo dziewczyna spragniona jest miłości.- Lady Anna wzięła głęboki oddech.- Bardzochciałabym wynagrodzić jej wszystko, co w życiu wycierpiała.- Czemu hrabia tak ją traktował?- Sama często się nad tym zastanawiałam.W końcu doszłam do wniosku, że tak bardzo kochałArabellę, iż nie chciał dzielić tej miłości z nikim więcej.Po prostu nikt inny dla niego nie istniał.Po chwili dodała:- I z jakiegoś nie znanego mi powodu żywił urazę do de Trecassisów, czyli najbliższychkrewnych jego pierwszej żony.Wiesz dobrze, że hrabia nie wybaczał łatwo.- Czy nie wydaje ci się zatem dziwne, że zapisał jej dziesięć tysięcy funtów?- Owszem, jestem wręcz tym zaskoczona.Może w końcu pożałował swego postępowania wobecniej, choć, prawdę mówiąc, nie jestem do końca o tym przekonana.Obawiam się, że nigdy niepoznamy motywów, jakie nim kierowały.Aha, Justinie, wybacz mi.Byłam nazbyt obcesowa, jeślichodzi o ciebie i Arabellę.Doktor Branyon mi to wypomniał.Powiedział, że z trudem powstrzymałeśsię, żeby mi nie odpowiedzieć.- Rzeczywiście, nie było to łatwe.- Hrabia potarł brodę, patrząc na pomarańczowe płomyki wkominku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •