[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy już przestaniesz się nad sobą rozczulać, może spojrzysz na to odmojej strony i zrozumiesz, przez co musiałam przejść.- Rozczulać się nad sobą! - krzyknął.- Też coś! Czuję do siebie wyłączniepogardę za własną głupotę! Cały czas miałem klapki na oczach.Rzygaćmi się chce, kiedy pomyślę, jak się nad tobą trząsłem.Pewnie pękałaś ześmiechu.- To wcale nie było tak, Drew - zaprotestowała żarliwie.- Początkowo,owszem, chciałam cię poznać z powodu Matta.Pragnęłam zobaczyćwłasnego syna! Czy jest w tym coś złego? Czy to takie przestępstwo? Alekiedy cię poznałam, chciałam być przy tobie.Pokochałam cię bardziej niżMatta.- To wyznanie drogo ją kosztowało, ale wiedziała, że to prawda.- Chciałaś mnie tylko uwieść.- Uwieść.- powtórzyła z niedowierzaniem.- Czy pamięć też ci odebrało,nie tylko rozum? Gdyby rzeczywiście tylko o to mi chodziło, mogłampójść z tobą do łóżka od razu pierwszego wieczoru.- Ty? O nie, nigdy byś tego nie zrobiła.Na to jesteś za sprytna.Gdybyś odrazu mi się oddała, mógłbym nie wrócić.Trzymałaś mnie na dystans,udawałaś świętą.Nic tak nie podnieca mężczyzny, któremu kobietywprost rzucają się na szyję.Wiedziałaś, że to największy wabik, i dobrzesobie wszystko obmyśliłaś.- Owszem, mogłeś mieć każdą dziewczynę, jaką chciałeś.Nie rób ze mnieuwodzicielki, która zwabiła cię w zasadzkę, obiecując seks.Ten towarakurat mogłeś otrzymać w każdej ilości.- Coraz bardziej traciłacierpliwość z powodu zawziętego uporu Drew.- Byłeś darem, na którynie liczyłam.Chciałam zostać twoją zaufaną przyjaciółką, nie kochanką.Potem zakochałam sięw tobie, ale zabrakło mi odwagi, by ci powiedzieć, kim jestem, z obawy,że zachowasz się właśnie tak, jak się zachowujesz.Nawet teraz, choć dowiedział się o niej tylu rzeczy, które zraniły go ipozbawiły do niej zaufania, pociągała go jak żadna inna kobieta.Była takdiabelnie piękna.I nadal jej pragnął.Powtarzał sobie, że jej nienawidzi.Dlaczego zatem chce całować ją doutraty przytomności? Dlaczego nadal tak namiętnie pragnie pociechy,którą zawsze przynosiło mu jej ciało, radości, jaką dawało obcowanie znią? Dlaczego tylko z jej miłości czerpał ukojenie? Najbardziejnienawidził jej za słabość, którą w nim budziła.- Usiłowałam ci to kiedyś powiedzieć - odezwała się głosem niewieległośniejszym od szeptu.- A ty mi tłumaczyłeś, żebyśmy sekrety naszejprzeszłości najlepiej zachowali dla siebie.%7łe jeśli nie mają wpływu nanaszą miłość, nie należy ich ujawniać.- Bo nie miałem pojęcia, że twój mały sekrecik jest tak potężnego kalibru,Arden.- A twój sekret, Drew, zupełnie się nie liczy? Nie powiedziałeś mi, żeMatta nie urodziła twoja ukochana żona Ellie, lecz jakaś zupełnie obcaosoba, której twarzy nigdy nie widziałeś.Byłeś gotów się ze mną ożenić,nie wspominając mi o tym ani słówkiem, zgadza się?- A co to za różnica?- %7ładna! - krzyknęła.- I o to mi właśnie chodzi.Kochałabym ciebie iMatta tak samo, gdybym nie była jego matką.- Doprawdy, Arden?Przez chwilę w pokoju panowała pełna napięcia cisza. - Tak, Drew - odparła Arden cicho, lecz z głębokim przekonaniem.- Tak.Przeszył ją spojrzeniem.- Ale sama przyznasz, że nigdy nie będę miał absolutnej pewności co dotwoich uczuć.Już raz sprzedałaś swoje ciało ze względu na syna.Czy niezrobiłaś tego samego po raz drugi?Bezradnie, z rozpaczą, patrzyła, jak podchodzi do biurka i bierze butelkęszkockiej.Zbliżył się do otwartego okna, wychylił i stłukł butelkę ozewnętrzną ścianę domu.Wyszczerbioną szyjkę rzucił w krzaki.- Jedno wiem - powiedział.- Na pewno nie wpędzisz mnie z powrotem wto.Znowu jestem zwycięzcą i ani ty, ani nikt inny mi tego nie odbierze.- yle pani robi, pani McCasslin.Arden wkładała właśnie bluzkę do walizki.Odwróciła się, słysząc głospani Laani, która stanęła w drzwiach ze ścierką w ręku.Stanowiłaucieleśnienie spokoju domowego ogniska, za co Arden tak bardzo jąlubiła.Zapragnęła, niczym mała dziewczynka, podejść do niej, złożyćgłowę na jej obfitej piersi i dać upust łzom, które, jak jej się przedtemwydawało, zdążyła już wszystkie wypłakać.Płakała nieprzerwanie odtygodnia, odkąd wyjechał Drew.Tamtego feralnego dnia bez słowa pożegnania opuścił gabinet.Widziałago jeszcze tylko raz, przez okno, jak wielkimi krokami szedł przeztrawnik, wołając do Mo:  Zawiez mnie, proszę, na lotnisko".Od tamtejpory dzwonił trzykrotnie, by się dowiedzieć, jak się miewa Matt.Zawszerozmawiał z panią Laani, nigdy nie poprosił do telefonu Arden.Zamieszkał w Los Angeles, gdzie trenował pod okiem Hama, a także załatwiał sprawyzwiązane z zakupem firmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •