[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała taką nadzieję.Jednak teraz wolała milczeć.Jechali na przyjęcie imiała poznać wielu nowych ludzi.Może przyjdzie też ktoś, kogo znała?Gdy jechali długą aleją, dostrzegli w oddali słabe światło palące się w domu.Dzwonki ślicznie dzwięczały przy innych saniach, które jechały za nimi.Amaliedoliczyła się co najmniej pięciu zaprzęgów.Spojrzała na stodołę i na pokryte śniegiem pola, które ciągnęły się w dół kuzamarzniętemu fiordowi.Na niebie ponad nimi świecił duży księżyc w pełni.Nad budynkami gospodarczymi, i dalej w stronę lasu, kładło się zimne, niebie-skawe światło.Amalie znów usadowiła się wygodnie w powozie.Ole był w dobrym humo-rze i ciągle nucił wesołą melodię.Na dziedzińcu płonęły pochodnie, oświetlającdom.Zatrzymali się za bramą.Po chwili podszedł do nich młody parobek i otwo-rzył im drzwiczki powozu.Ukłonił się z galanterią i wyciągnął rękę.Amalie po-dała mu dłoń i pozwoliła, by pomógł jej wysiąść.Ole podążył za żoną, następniewziął ją pod ramię i poprowadził przez dziedziniec.W oknach z małymi szybkami, przesłoniętych ciężkimi, brązowymi zasło-nami, migotały chybotliwe płomienie łojowych świec.Przez otwarte główne drzwi sączył się dzwięk akordeonu, ze środka dobiegałgłośny śmiech.Na dziedzińcu roiło się od gości, którzy czekali na swą kolej, bywejść na górę po szerokich schodach.Drzwi były otwarte na oścież, więc Amaliedostrzegła w środku na podłogach czerwone dywany.Ole pozdrawiał gości; wyglądało na to, że wszystkich znał.Większość z nichbyła w wieku Olego i Amalie miała wrażenie, że jest tu najmłodsza.Czuła się jakmała dziewczynka i nagle zawstydziła się, gdy pozdrowiły ją jakieś kobiety.Wi-tały w swym gronie nową żonę Iensmana.LRTGdy stanęli przed Iverem Olsenem, Ole uśmiechnął się do Amalie, żeby jejdodać otuchy.Gospodarz przyglądał się jej badawczo, a jego wzrok zatrzymałsię na dłużej przy dekolcie jej sukni.Amalie uśmiechnęła się i dygnęła, lecz czu-ła, że płoną jej policzki.Niepostrzeżenie szczelniej okryła się płaszczem.Iver Olsen był niskim mężczyzną przy kości.Miał przenikliwe spojrzenie,dlatego Amalie nie mogła oprzeć się wrażeniu, że przypomina chytrego lisa.Jegotwarz pokrywały wypryski, a wargi były duże i pełne.Szpakowate włosy gładkozaczesał do tyłu. Jaką piękną żonę sobie znalazłeś, Ole.Zasługujesz na nią.Miło panią po-znać odezwał się Iver. Jak pani na imię? Amalie wyjąkała, drżąc z nieśmiałości. Ach, tak, Amalie.Proszę mi wybaczyć, że zapomniałem.Skinęła głową.Następnie spojrzała na Petrę, jego żonę, która musiała byćsporo młodsza od Ivera.Włosy miała upięte do góry z tyłu głowy, a kilka jasnychloczków zwisało na ramiona.Była szczupła i sprawiała wrażenie miłej.Nato-miast Iver nie podobał się Amalie.Lubił kobiety, łatwo było to po nim poznać.Petra wyciągnęła rękę na powitanie.Amalie uścisnęła ją z sympatią i zwróci-ła uwagę na ciepły wyraz brązowych oczu gospodyni. Jesteś śliczna zauważyła Petra, po czym odwróciła się z uśmiechem izaczęła rozmawiać z innym gościem.Ole przyciągnął Amalie ku sobie. Iver lubi kobiety.Ale nie przejmuj się nim, interesuje go tylko Petra.Jegospojrzenia nic nie znaczą. W takim razie dlaczego się tak gapi, jeżeli kocha tylko swoją żonę?Wzruszył ramionami. Niektórzy mężczyzni tacy są.Nic nie można na to poradzić.Skinął głową służącej, która czekała, by wziąć od nich okrycia.Amalie zdję-ła płaszcz i podała go dziewczynie.Ole uczynił to samo ze swoim futrem.Służą-ca dygnęła i zniknęła w otwartych drzwiach prowadzących do przebieralni.LRTOle poprowadził tam Amalie i podał jej trzewiki zapinane na guziczki. Załóż je, a twoje buty postawię pod ścianą.Amalie usiadła na krześle pośrodku przebieralni i włożyła zimne trzewiki.Po chwili do środka weszły trzy inne kobiety i również zmieniły buty.Uśmiechały się do Olego i zaczęły szeptać między sobą.Nie zwracając nanie uwagi, mąż chwycił Amalie za rękę i pociągnął za sobą z powrotem do holu.Goście napływali strumieniem.Amalie usiłowała dostrzec w tłumie znajometwarze, lecz z żalem stwierdziła, że zaproszeni to przeważnie starsi ludzie.Niezauważyła nikogo w swoim wieku. Pewnie nikogo tu nie znasz, Amalie, ale możesz porozmawiać chwilę zPetrą.Jest miła i wie, że czujesz się tu obco.Muszę cię teraz na moment zosta-wić, ale niedługo wrócę.Spojrzała na niego pytająco. Dokąd się wybierasz?Ole stanął przed nią i cierpliwie wyjaśnił: Najpierw muszę porozmawiać z Iverem, jak ci mówiłem, i muszę jeszczepogadać z pewnym człowiekiem, który przyjechał aż z Christianii, żeby się zemną spotkać.Liczy na to, że będziemy mogli porozmawiać na osobności. O czym? Czy to naprawdę jest aż takie ważne? Amalie musiała sięprzesunąć, gdy potrącił ją jakiś obcy jegomość. Tego nie mogę ci powiedzieć, kochanie. Rozejrzał się po sali. O,tam jest Petra.Idz do niej.Zaraz wrócę.Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, a już odszedł do swoich spraw.Zagubio-na, stała na środku dużej sali i patrzyła na gości, którzy najwyrazniej mieli sporowspólnych spraw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]