[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale pięć, cztery, zero tak! - powiedziaÅ‚am.- Ludzie czÄ™sto podstawiajÄ… literÄ™ O zazero, kiedy mówiÄ…, prawda?Liam podrapaÅ‚ siÄ™ po gÅ‚owie i spojrzaÅ‚ na Pulpeta.- Pięć, czterdzieÅ›ci? Mówi ci to coÅ›?OdwróciÅ‚am siÄ™ do Pulpeta i nagle ujrzaÅ‚am go w zupeÅ‚nie nowym Å›wietle.- Pochodzisz z Wirginii?SkrzyżowaÅ‚ ramiona i wyjrzaÅ‚ przez okno.- PochodzÄ™ z północnej części Wirginii.Można siÄ™ byÅ‚o tego domyÅ›leć.- Pięć, czterdzieÅ›ci to kierunkowy zachodniej części Wirginii - wyjaÅ›niÅ‚am Liamowi.-Nie wiem, jakÄ… część obszaru obejmuje, ale wydaje mi siÄ™, że oznacza tÄ™ okolicÄ™.-PostukaÅ‚am palcem o mapÄ™.Nie wydawaÅ‚o mi siÄ™.MiaÅ‚am pewność.Pięćset czterdzieÅ›ci byÅ‚onaszym numerem kierunkowym, kiedy mieszkaÅ‚am z rodzicami w Salem.- Jest tu mnóstwomiast i mniejszych miejscowoÅ›ci, ale także sporo nieużytków.To caÅ‚kiem niezÅ‚e miejsce nakryjówkÄ™.- NaprawdÄ™? - skupiony na obserwowaniu drogi Liam mówiÅ‚ spokojnym gÅ‚osem, alejego obojÄ™tność wydaÅ‚a mi siÄ™ podejrzana.- DorastaÅ‚aÅ› w tej okolicy?SpojrzaÅ‚am znów na notatnik, czujÄ…c ukÅ‚ucie w żoÅ‚Ä…dku.- Nie.- A wiÄ™c w Virginia Beach?PotrzÄ…snęłam gÅ‚owÄ….- Na pewno nie sÅ‚yszeliÅ›cie o tym miejscu.UsÅ‚yszaÅ‚am mlaÅ›niÄ™cie.Pulpet już otwieraÅ‚ usta, żeby coÅ› powiedzieć, kiedy z fotelakierowcy rozlegÅ‚o siÄ™ gÅ‚oÅ›ne chrzÄ…kniÄ™cie.PorzuciliÅ›my ten temat i nikt nie miaÅ‚ ochoty doniego wracać, a już na pewno nie ja.- Cóż, to dobry trop, chociaż żaÅ‚ujÄ™, że ta okolica nie jest nieco mniejsza.- LiamspojrzaÅ‚ na mnie.- DziÄ™ki, Ruby.ZalaÅ‚o mnie przyjemne ciepÅ‚o.- Nie ma za co.- A jeÅ›li siÄ™ mylÄ™.OdegnaÅ‚am tÄ™ myÅ›l.To byÅ‚ naprawdÄ™ dobry trop.Liam zajrzaÅ‚ w zauÅ‚ek, upewniajÄ…c siÄ™, że nic nie stoi nam na przeszkodzie, po czymzÅ‚ożyÅ‚ mapÄ™ i wrzuciÅ‚ jÄ… z powrotem do otwartego schowka.Silnik Betty zapaliÅ‚ z niskimwarkniÄ™ciem.- DokÄ…d jedziemy? - zapytaÅ‚ Pulpet.- Znam takie jedno miejsce.Już tam kiedyÅ› nocowaÅ‚em.Podróż zajmie nam najwyżejdwie godziny.JeÅ›li siÄ™ jednak zgubiÄ™, jedno z was, moi drodzy WirgiÅ„czycy, bÄ™dzie musiaÅ‚ostanąć na wysokoÅ›ci zadania i mi pomóc.Już od dawna nikt mnie w ten sposób nie nazwaÅ‚ - nagle staÅ‚am siÄ™ osobÄ…, która madom.To prawda, urodziÅ‚am siÄ™ tutaj, ale tyle czasu spÄ™dziÅ‚am w Thurmond, że to obóz staÅ‚ siÄ™moim domem.Szare Å›ciany i betonowe podÅ‚ogi wywabiÅ‚y z mojej pamiÄ™ci niemal każdewspomnienie domu moich rodziców, wymazujÄ…c najpierw szczegóły - zapach miodowychciastek mojej mamy, kolejność zdjęć na Å›cianie tuż przy schodach - a nastÄ™pnie pożerajÄ…cpozostaÅ‚e obrazy.Czasem w nocy, kiedy w Baraku byÅ‚o tak cicho, że można byÅ‚o myÅ›leć, i kiedypozwalaÅ‚am sobie zatÄ™sknić za domem, zastanawiaÅ‚am siÄ™, czy dom, który pielÄ™gnowaÅ‚am wsercu, oznacza miejsce, w którym siÄ™ urodziÅ‚am, czy miejsce, w którym siÄ™ wychowywaÅ‚am.Nie byÅ‚am pewna, czy mam prawo wybrać jedno z nich.Być może to miejsce samo mniewybraÅ‚o.PrawdÄ™ mówiÄ…c, kiedy patrzyÅ‚am na swoje odbicie w oknie, nie widziaÅ‚am już aniÅ›ladu Ruby, która mieszkaÅ‚a w maÅ‚ym biaÅ‚ym domku na koÅ„cu ulicy.Tej samej Ruby, którejpalce kleiÅ‚y siÄ™ od miodu, a z warkoczy wymykaÅ‚y siÄ™ niesforne kosmyki.W pewnym sensieczuÅ‚am siÄ™ wtedy pusta - jakbym zapomniaÅ‚a słów ulubionej piosenki.Ta dziewczynkazniknęła bezpowrotnie, a zostaÅ‚o po niej tylko to, czego nauczyÅ‚ jÄ… obóz - strach przedjasnymi marzeniami, które wypeÅ‚niaÅ‚y jej serce.MijaliÅ›my kolejne zjazdy do Harrisonburga i drogowskazy na Uniwersytet JamesaMadisona.Jazda jednÄ… z głównych szos z nadziejÄ…, że nikt nas nie zatrzyma, nie należaÅ‚a domoich ulubionych rozrywek, ale na razie ryzyko siÄ™ opÅ‚acaÅ‚o - przynajmniej ze wzglÄ™du nawidoki.UwielbiaÅ‚am przepiÄ™knÄ… dolinÄ™ Shenandoah - każdy centymetr jej poÅ‚aci.Kiedy byÅ‚ammaÅ‚a, rodzice wczeÅ›niej zwalniali mnie ze szkoÅ‚y i zabierali na weekendowy biwak albopiesze wÄ™drówki.Nigdy nie braÅ‚am ze sobÄ… do samochodu książek ani gier niepotrzebowaÅ‚am ich.Przez caÅ‚y czas patrzyÅ‚am przez okno i chÅ‚onęłam piÄ™kne pejzaże.W filmach, zwÅ‚aszcza tych starych, czÄ™sto bywa tak, że kadr zatrzymuje siÄ™ nabohaterze i bohaterce spoglÄ…dajÄ…cych ponad czubki drzew lub na drugi brzeg rzeki, a sÅ‚oÅ„cepod wÅ‚aÅ›ciwym kÄ…tem oÅ›wietla korony drzew przy akompaniamencie narastajÄ…cej muzyki.Tak wÅ‚aÅ›nie czuÅ‚am siÄ™, kiedy wjeżdżaliÅ›my do doliny Shenandoah.Dopiero kiedy ujrzaÅ‚am delikatnÄ… bÅ‚Ä™kitnÄ… mgÅ‚Ä™ spowijajÄ…cÄ… góry, zrozumiaÅ‚am, żenaprawdÄ™ jesteÅ›my w zachodniej części Wirginii.I że gdybyÅ›my dalej jechali szosÄ…,bylibyÅ›my o dwie godziny drogi od domu moich rodziców w Salem.Dwie godziny.Nie wiedziaÅ‚am do koÅ„ca, jak siÄ™ z tym czujÄ™.- O, nie! - jÄ™knÄ…Å‚ Liam, wskazujÄ…c na tymczasowy znak drogowy, który gÅ‚osiÅ‚: droga81 pomiÄ™dzy harrisonburgiemA STAUNTON ZAMKNITA.PROSZ KORZYSTA Z DRÓG LOKALNYCH.OkoÅ‚o godziny dziewiÄ…tej rano tak mocno zapuÅ›ciliÅ›my siÄ™ w gÅ‚Ä…b Harrisonburga, żewyczuwaliÅ›my tÄ™tniÄ…ce w nim życie.Tu i ówdzie daÅ‚o siÄ™ zauważyć wÅ‚aÅ›cicieli restauracjiotwierajÄ…cych drzwi lokali, żeby wpuÅ›cić do Å›rodka trochÄ™ Å›wiatÅ‚a.MinÄ™liÅ›my kilkorodorosÅ‚ych pedaÅ‚ujÄ…cych na rowerach, którzy z torbami i teczkami w rÄ™kach oraz zespuszczonymi gÅ‚owami balansowali ostrożnie na dwóch koÅ‚ach.Nawet nie podnieÅ›li wzroku,kiedy przejeżdżaliÅ›my obok.Wokół brakowaÅ‚o jedynie studentów tutejszego uniwersytetu.Nie zauważyÅ‚am anijednego.Pulpet westchnÄ…Å‚ i oparÅ‚ czoÅ‚o o szybÄ™.- Wszystko w porzÄ…dku, stary? - spytaÅ‚ Liam.- Mam zrobić postój, żebyÅ› mógÅ‚powdychać powietrze przesiÄ…kniÄ™te akademickoÅ›ciÄ…?- A po co? - Pulpet potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Uniwersytet jest zamkniÄ™ty, podobnie jakwszystkie pozostaÅ‚e.ObróciÅ‚am siÄ™ w fotelu.- Dlaczego?- Głównie ze wzglÄ™du na brak studentów.JeÅ›li jesteÅ› w wieku studenckim, jesteÅ› takżew wieku poborowym.Nawet gdyby nie o to chodziÅ‚o, wydaje mi siÄ™, że ludzi po prostu jużnie stać na studia.- To strasznie przygnÄ™biajÄ…ce.- Moja propozycja nadal jest aktualna - powiadomiÅ‚ Liam przyjaciela.- JeÅ›li tylkoczujesz potrzebÄ™, by usiąść na jednym z tych niewygodnych krzeseÅ‚ek i przez chwilÄ™wpatrywać siÄ™ w tablicÄ™, chÄ™tnie wÅ‚amiÄ™ siÄ™ do którejÅ› z sal.Wiem, że przepadasz zazapachem tych kolorowych flamastrów.- DziÄ™kujÄ™ - odparÅ‚ Pulpet, skÅ‚adajÄ…c dÅ‚onie na kolanach - ale to nie bÄ™dzie konieczne.MinÄ™liÅ›my coÅ›, co musiaÅ‚o być kiedyÅ› czarnym kutym ogrodzeniem, a teraz pokrytebyÅ‚o czymÅ› przypominajÄ…cym zniszczony patchworkowy koc.Kiedy siÄ™ do niegozbliżyliÅ›my, zrozumiaÅ‚am, że patrzymy na setki, może tysiÄ…ce kartek papieru przyczepionychlub przywiÄ…zanych do ogrodzenia oraz wetkniÄ™tych pomiÄ™dzy prÄ™ty.Liam zwolniÅ‚ i zsunÄ…Å‚ z nosa okulary przeciwsÅ‚oneczne, żeby przyjrzeć siÄ™ogrodzeniu.- Co tam jest napisane? - zapytaÅ‚ Pulpet.- Nie widzÄ™.Zu znów oparÅ‚a gÅ‚owÄ™ o fotel i zamknęła oczy.ByÅ‚y to plakaty osób zaginionych.WidniaÅ‚y na nich twarze maÅ‚ych dzieci oraznastolatków, fotografie i znaki z tekstem rozmytym przez krople deszczu - najwiÄ™kszym znich byÅ‚ transparent, na którym napisano jedynie: mateusz, 19, 14
[ Pobierz całość w formacie PDF ]