[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nigdy tegonikomu nie opowiedziałem.Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek sięna to zdobędę.Ale odczuwam ulgę, że ci to wyznałem, Sam.No, wkażdym razie, po tym numerze na zawsze odrzuciłem.Zająłem się bezreszty studiami.Coś, co jest tęsknotą, wzajemnym przyciąganiem siępar, przekształciłem w sobie na pęd do nauki.W nauce jest wszystko.To znaczy, nawet ludzkie emocje.To tak, jakby i ona podlegałapewnym prawom uniwersalnym.Czy pamiętasz, jak odkryto nagiegwiazdy - czytałaś o tym? Zmieję się.- Nie.- A wiesz, czym jest naga gwiazda?Zamyślam się.Wreszcie, nie mogąc dłużej zwlekać, pytam:- Czy to taka, która się właśnie wydostała spod prysznicameteorytów?- Bardzo zabawne.Ale tak naprawdę, to one są takimi gwiazdami,które zostały pozbawione otoczki swojej atmosfery.I wiesz, dlaczegosię tak odsłaniają? Aby zbliżyć się do innych gwiazd.Uważam, że wtym jest coś bardzo ludzkiego.Nie sądzisz?Kiwam głową.Uśmiecham się.- Ciągle dostrzegam takie zjawiska.To mnie niesłychanie ekscytuje.A jednocześnie kryje się w tym spokój, w tego rodzaju kontemplacjizyskuję to, czego nie zaznałem w związku miłosnym.Przynajmniej takuważam.- Kiedy zaprzestałeś? - pytam.- Co zaprzestałem?- No, pracować nad tym.- Ależ nigdy tego nie rzuciłem.- Niemniej.Przecież nie wykonujesz zawodu.astrofizyka.Siada głębiej w krześle, wpatruje się we mnie.- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym, jak trudno jestpowiedzieć coś, co musi być nadzwyczaj precyzyjne? A zwłaszcza natemat, na którym ci najbardziejzależy? Słyszysz słowa, które z ciebie wypływają, i zdajesz sobiesprawę, że nie to chciałaś zakomunikować.Chodzi ci o czerwień,myślisz w duchu o czerwieni, a niespodziewanie mówisz.zielonkawy.I chcesz to cofnąć, ale już jest za pózno, bo osoba, którejopowiadasz, odzywa się: O, zielonkawy, rozumiem".Nie jestem pe-wien, czy w stosunkach międzyludzkich w ogóle natrafisz naprawdziwe przejście z punktu A do punktu B.Natomiast w fizycemoże coś takiego zaistnieć.- Ale.Unosi palec.- Nie zajmuję się tym zawodowo, ponieważ im dalej jestem odszczegółu, tym lepiej dostrzegam pewną zasadę ogólną.Pojmujesz?Myślę, że tak.Jednak zbyt trudno byłoby mi powiedzieć, w jakisposób to rozumiem.Jest to wewnętrzne uznanie jego racji, tęsknota zawykonaniem kroku w przód, co nie tłumaczy się na żadne znane misłowa.On ma rację, mówiąc o ograniczeniach mowy.Więc zwyczajnieodpowiadam:- Pojmuję.Zerka na mój talerz.- Skończyłaś?- Tak, dzięki, było pyszne.- Bo było.Kurczak w rozmarynie, piure zziemniaków z czosnkiem, kolby kukurydzy, zielony groszek.Tortczekoladowy, zrobiony własnoręcznie.%7ładne tam gotowce.- Tajemnicą powodzenia jest maślanka - obwieścił mi.- I do ciastadodajesz nieco świeżo zaparzonej kawy.Zbiera naczynia, wkłada je do zlewu, puszcza wodę z kranu.Siedzęna krześle i obserwuję powolne, dokładne ruchy, jest niewątpliwiezadowolony.Z lampy na suficie dochodzi cichy szum, bardzo touspokajające.Mam ochotę stanąć tuż za nim i oprzeć głowę w płytkiejdolinie jego obojczyka.Zamiast tego piję więcej wina.- Czy chciałabyś przejść do salonu? - pyta, gdy już skończyłzmywanie.Nieśmiałe maniery.- Tak.- Nalewam sobie wina, idę za nim do saloniku.- Usiądz, gdzie ci wygodnie - mówi.Wybieram krzesełko, a on siada na skraju sofy, najbliżej jak można.- Wiesz, w sprawie tych dorywczych prac, które wykonuję.Wieluludzi myśli, że jestem leniwy.Nie odpowiadam.Mnie też to przyszło do głowy.- Ale potrzebuję.czasu.Dlatego wyprowadzam psy.Nie chcę piąćsię po drabinie społecznej, zamieniać gorszy samochód na lepszy.Pragnę czuć się wdzięczny za wszystko, co jest naokoło, za normalneżycie.Chcę poznawać to, co widzę wokół siebie.- Pochyla się, patrzyna mnie intensywnie.- Jak ptaki wiedzą, że lecą na południe?- Ja tego nie wiem!- No właśnie, większość nie zadaje sobie tego pytania.A dlaczegonie wiesz?- No, myślę, że.nie wnikam w wiele rzeczy.Biorę je takimi, jakiesą.- Ale, Sam, posłuchaj: mają wewnętrzne kompasy, reagujące na polemagnetyczne Ziemi.Kierują się światłem słonecznym i gwiazdami.Pomyśl! Kiedy następnym razem ujrzysz ptaka w locie, przypomnijsobie o tym! Takie cuda zdarzają się wszędzie.Czy pamiętasz, kiedypo raz ostatni naprawdę pragnęłaś wiedzieć wszystko?Odpowiedz przychodzi mi na myśl tak szybko, jakbym ujrzała naglestary film.Mam zupełnie płaską pierś, mysie ogonki, pochylam się nadbrzegiem jeziora, obserwuję, jak spieniona fala zbliża się i oddala izastanawiam się, co sprawia, że woda jest zielona.Słońce grzeje mniew plecy.Jestem całkowicie pozbawiona świadomości -moje ciało jestworkiem mięśni i kości, których funkcja polega na tym, że prowadząmnie tam, dokąd ja chcę.Na komódce w domu ustawiłam kolekcjękamieni i różnych liści oraz słój z kokonem, którego inspekcjęprzeprowadzam tysiąc razy dziennie.Mam fioła na punkcie odkry-wania rzeczy i zjawisk, jakbym została odłączona od statkukosmicznego z nakazem przedstawienia szczegółowego raportu popowrocie.Niekiedy pieszczę w sobie myśl, że grupka bardzo mądrychistot odzianych w obcisłe srebro pojawi się na lekcji geografii ioświadczy: Przybyliśmy po Samanthę".I głęboko wierzę, że wtedywstanę z ławki i pójdę za nimi, na zawsze zostawiając pojemnik nadrugie śniadanie, którego okropnie się wstydzę, ponieważ Veronicazawsze kupuje takie pudełka w niewłaściwym kolorze.- Tak, doskonale pamiętam, kiedy to się zdarzało - odpowiadam.-Byłam dziewczynką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]