[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kitty chichotała i uśmiechała się w nadziei, że i na nią wkrótce przyjdziekolej.Pani Bennet uważała, iż żadne słowo nie może dostatecznie gorąco wyrazić jejzadowolenia i aprobaty, choć przez pół godziny nie rozmawiała z Bingleyem o niczyminnym.Kiedy zaś pan Bennet przyłączył się do nich podczas kolacji, wyraznie możnabyło poznać po jego głosie i zachowaniu, jak bardzo jest szczęśliwy.Nie wspomniał jednak o całej sprawie, dopóki gość nie pożegnał się z nimi dośćpózno wieczorem.Natychmiast jednak po jego wyjściu zwrócił się do najstarszej córki:- Winszuję ci, Jane.Będziesz z pewnością bardzo szczęśliwą kobietą.Jane podeszła ku niemu, ucałowała serdecznie i podziękowała za okazanądobroć.- Jesteś kochane dziecko - odparł - i z radością myślę o tak dobrym dla ciebie13związku.W moim przekonaniu, świetnie pasujecie do siebie.Usposobienia macieidentyczne.Oboje jesteście tak ustępliwi, że nigdy nie podejmiecie żadnej decyzji, takłatwowierni, że cała służba będzie was oszukiwać, i tak hojni, że zawsze będziecie żyćponad stan.- Chyba nie, tatusiu.Nigdy nie wybaczyłabym sobie bezmyślności czy brakuzastanowienia w sprawach pieniężnych.- Jakżeż mogą żyć ponad stan! Mężu drogi, o czymże ty mówisz! Przecież on macztery czy pięć tysięcy rocznie, a może nawet więcej! Kochana moja Jane - tu zwróciłasię do córki - takam szczęśliwa! Nie zmrużę oka przez całą noc, zobaczysz! Wiedziałam,że tak będzie! Zawsze powtarzałam, że tak to się wszystko skończy! Nie darmo jesteśtaka ładna! Przypominam sobie, że zaraz, jak go pierwszy raz zobaczyłam po jegoprzyjezdzie do Hertfordshire w zeszłym roku, pomyślałam sobie, że jesteście dla siebiestworzeni! To najprzystojniejszy młody człowiek pod słońcem!Wickham, Lidia, wszystko poszło w niepamięć.Jane była teraz jej ukochanymdzieckiem i żadna z sióstr nie mogła się z nią równać.Młode panny zaczęły się wkrótcedopraszać o to, co każdej z nich mogło sprane największą przyjemność, a o czymniedługo Jane miała decydować.Mary prosiła o wstęp do biblioteki w Netherfield, a Kittyo kilka bali w zimie.Od tego wieczora Bingley stał się, oczywiście, codziennym ich gościem.Częstoprzyjeżdżał jeszcze przed śniadaniem i zawsze zostawał na kolacji, chyba że jakiśbezlitosny sąsiad, o którym nie sposób było mówić bez wstrętu, przysłał zaproszenie naobiad i nie można się było od tego wykręcić.Niewiele miała teraz Elżbieta czasu na rozmowy z siostrą, gdyż podczas wizytBingleya Jane nie zwracała na nikogo uwagi.Tylko w godzinach rozłąki a i takie musiałybyć - Elżbieta okazywała się bardzo użyteczną dla obydwojga.Kiedy Jane nie było,Bingley zawsze trzymał się blisko Elżbiety, mógł z nią bowiem rozmawiać o swojejwybranej, kiedy zaś jego nie było Jane z kolei szukała u siostry tej samej możliwościrozmowy.- Taką mi zrobił ogromną przyjemność - wyznała pewnego wieczoru - mówiąc, że14nic nie wiedział o moim przyjezdzie do Londynu w zeszłym roku.Myślałam, że toniemożliwe.- Przypuszczam, że tak było - odparła Elżbieta.- Ale jak to tłumaczył?- To chyba przez jego siostry.Z pewnością od początku niechętnie odnosiły się donaszej znajomości, czemu zresztą nie mogę się wcale dziwić.Mógłby zrobić wiele lepszypod każdym względem wybór.Kiedy jednak zobaczą - a wierzę, że zobaczą - iż brat ichjest ze mną szczęśliwy, z pewnością po pewnym czasie będą z naszego związkuzadowolone i znowu powrócą dobre stosunki, choć nigdy już takie jak bywały dawniej.- To najbardziej nielitościwe słowa, jakie od ciebie słyszę.Dobry Boże! Byłabymokropnie zła, gdybym znów widziała, jak padasz ofiarą fałszywych czułości pannyBingley.- Czy ty uwierzysz, Lizzy, że kiedy on w zeszłym roku w listopadzie jechał doLondynu, to już wtedy mnie nie kochał i nie wrócił tylko dlatego, że był przekonany omojej obojętności.- Chyba się troszkę pomylił, lecz dobrze to świadczy o jego skromności.Wywołało to uniesienia Jane nad jego brakiem zarozumialstwa i niedocenianiemwłasnych zalet.Elżbieta cieszyła się słysząc, że Bingley nie zdradził udziału przyjaciela w całejsprawie, choć bowiem Jane była niezwykle szlachetna i łatwo puszczała ludzkie winy wniepamięć, w tym przypadku mogłaby się jednak uprzedzić do Darcy ego.- Jestem najszczęśliwszą istotą pod słońcem, to pewna - mówiła Jane.- Och,Lizzy, czemu to właśnie ja jedna z rodziny zostałam na to wybrana, czemu mnie lepiej niżwszystkim? %7łebyś chociaż ty mogła być równie szczęśliwa! %7łeby znalazł się dla ciebiedrugi taki mężczyzna.- Nawet gdyby się znalazło czterdziestu podobnych, nie mogłabym być takaszczęśliwa jak ty.Trzeba by jeszcze do tego mieć twoje usposobienie i dobroć, wtedydopiero szczęście mogłoby być równe.Nie, nie, pozwól mi samej zająć się własnymlosem.Jak mi się poszczęści, to może kiedyś spotkam jeszcze jakiegoś pana Collinsa.Nie można było długo trzymać w tajemnicy tego, co się działo w Longbourn.Pani Bennet15miała przyjemność szepnąć o tym pani Philips, a ta bez upoważnienia ośmieliła sięszeptać dalej wszystkim sąsiadom naokoło.Uznano więc wkrótce, że Bennetowie mają niebywałe szczęście, choć zaledwieparę tygodni temu po ucieczce Lidii uważano, iż zły los się na nich uwziął.16LVIPewnego ranka, w tydzień mniej więcej po zaręczynach Bingleya i Jane, kiedywszystkie panie wraz z młodym narzeczonym siedziały w jadalni, uwagę ich zwróciłnagle turkot nadjeżdżającego powozu.Wyjrzawszy przez okno, zobaczyły wolantzaprzężony w cztery konie podjeżdżający pod bramę.Pora była zbyt wczesna naodwiedziny, poza tym ekwipaż nie przypominał żadnego z sąsiedzkich.Zarówno koniepocztowe, jak i powóz i liberia jadącego przodem służącego nic nie mówiły zebranym.Faktem jednak było, że ktoś przyjechał, więc Bingley szybko namówił Jane na ucieczkęprzed niespodziewanym najazdem gości i wyszli razem w głąb parku.Reszta została,zgadując bez powodzenia, kim by mógł być niespodziewany przyjezdny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]