[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale gdy nadejdzie czas, nie będzie go osłaniała.Zniszczy go, choćdoskonale wiedziała, że w ten sposób zniszczy i samą siebie.Jed-nak była to winna Jacobowi.***- Nie chciałbym cię stracić - mówił Jean Pierre, troskliwieobejmując Elisabeth.- Przyjadę do Anglii.- A potem, patrząc jej323w oczy, kolejny raz zadał jej to samo pytanie: - Czy jesteś pewna,że chcesz jechać, kochanie? Nie musisz uciekać ode mnie.- Nie uciekam - odparła Elisabeth.- Wiem, że to nie jest roz-wiązanie.Ale w tej chwili nie potrafię jasno myśleć i potrzebujęcałkowitego spokoju, aby mogła zastanowić się, co dalej.- Nie wracaj do niego - nalegał.- Przysięgam na Boga, żedzwoniłem do jego biura i poleciłem im, żeby się z nim skontak-towali.Powiedziałem tej dziewczynie, co zaszło, a ona obiecała, żezaraz do niego zatelefonuje.On kłamie.- Tak - powiedziała wolno.- Też tak sądzę.Chodzi o to, czy po-trafię się z tym pogodzić.Och, Jean Pierre, jak mam ci podzięko-wać za wszystko, co dla mnie zrobiłeś?- Pozostając ze mną w kontakcie.Pozwól mi niebawem przyje-chać do siebie.Pamiętaj, że zawsze będę do twojej dyspozycji.Kocham cię, Elisabeth.Czy pocałujesz mnie na pożegnanie?- Tak.- Elisabeth uniosła twarz i objęła go za szyję.Oślepiałyją łzy.- Nie zasłużyłam sobie na ciebie.Pocałował ją namiętnie, a ona się nie broniła.***W drodze na lotnisko Jill Fairfax powiedziała do córki:- Po powrocie do Freemantle od razu poczujesz się lepiej.Toświetne miejsce do lizania ran.Twój ojciec i ja odkryliśmy to pośmierci Nicka.Od samych spacerów po parku, w absolutnymspokoju, człowiek zaczyna czuć się lepiej.Przezwyciężysz ten kry-zys, Lizzie, a ja obiecuję, że nie będę w żaden sposób usiłowaławpłynąć na twoją decyzję.Po prostu chcemy opiekować się tobą,dopóki całkowicie nie dojdziesz do siebie.Jej postawa zdumiała Elisabeth.Matka zdecydowała po pro-stu, że zabierają do domu.Pod adresem Jamesa nie padło z jejust ani jedno złe słowo.Wobec Jean Pierre'a Jill była czarująca iwdzięczna, jednak Elisabeth wyczuwała w niej rezerwę.- Trudno mi było pożegnać się z nim, mamo.Bardzo mnie tozabolało.324- Jesteś w takim nastroju, że wszystko przyprawia cię o łzy -odparła Jill.- Przyznaję, że był bardzo miły i pomocny.- On jest we mnie zakochany.- To oczywiste.Pewnie, że jest zakochany.Będziesz miałamnóstwo czasu, by zobaczyć to we właściwym wymiarze, gdy jużdojdziesz do siebie.Zwolniła przed znakiem drogowym, a potem skręciła w drogęprowadzącą na niewielkie lotnisko.Zakochany.Wiedziała o tym,gdy tylko zobaczyła Lasalle'a ze swoją córką.Przedtem wyobraża-ła go sobie jako starszawego Francuza, który po ojcowsku pospie-szył Elisabeth z pomocą.Jednak w tym atrakcyjnym mężczyzniew średnim wieku, który przywitał ją w bramie chateau, nie znala-zła nic ojcowskiego.Była wobec niego pełna rezerwy, a on odpo-wiedział jej tym samym.Nie chciał, by zabierała od niego Elisa-beth i uprzejmie dał temu wyraz.Jego opór skłonił ją do zarezer-wowania biletów na wcześniejszy powrót, niż uprzednio planowa-ła.Czuła, że Lizzie potrzebuje teraz odpoczynku od wszystkiego, azwłaszcza od tego Francuza, który po tym, jak przeżyła szok spo-wodowany poronieniem i najwidoczniej grubiańskim zachowa-niem się Jamesa, starał się ją omotać swoją miłością.Sama byłazdziwiona, że wymknęło jej się słówko najwidoczniej.Nigdy nielubiła Jamesa i nie wierzyła, by mógł uczynić Lizzie szczęśliwą.Gdyby zapytano ją wcześniej, zanim się to wszystko wydarzyło,czy sądzi, że James byłby zdolny zostawić żonę w takiej chwili,prawdopodobnie odpowiedziałaby, że tak.Teraz zaczynała miećwątpliwości.Będzie mogła lepiej ocenić sytuację, gdy już wróci dodomu i omówi wszystko z mężem.Powiedziała żywo, jak zwykle:- No, jesteśmy prawie na miejscu.Papa czeka na nas na He-athrow i razem pojedziemy do domu.Mam świetnego szczeniakalabradora.Nie mogę się już doczekać, żeby ci go pokazać.- Poło-żyła rękę na kolanie Elisabeth.- Masz w sobie energię, Lizzie.Jesteś bardzo podobna do Nicka.Nie muszę się martwić o ciebie.325***David Wasserman zaprosił Jamesa na lunch.Wybrali bar wpobliżu biura.Wassermanowi żołądek nie pozwalał na zbyt obfitejedzenie; zresztą francuską kuchnię uważał za ciężko strawną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]