[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fern wiedziała o tym.- Ja wiem, kim jesteś.- Objął ją.- Kocham cię, wiesz o tym?- Tak - skinęła głową.- Wiem.- W porządku.Powiem ci teraz, co zrobimy.Jutro zabierzemy się do pracy.Pójdziemydo twojego mieszkania i przekopiemy się przez wycinki, o których mi mówiłaś, a takżeotworzymy kopertę starej damy.To na początek.A przy okazji - kiedy umarła Lily?- Nie umarła - odparła Nancy.- Kiedy wróciłam, odszukałam ją.Chciałam się tylkoupewnić, że nie dzieje jej się krzywda.Przebywa w domu opieki.Powiedzieli mi, że jestzłożona chorobą i zgrzybiała.Nawet nie pamięta już własnego nazwiska.W domu mammnóstwo zdjęć i rozmaitych wycinków.Fern odesłała je z Ashton z resztą moich rzeczy.- Doprawdy wielkodusznie z jej strony - stwierdził David.- Zaczniemy jutro; mamswoją własną teorię na temat tego, co się naprawdę stało, ale na razie nie zamierzam nicmówić.Chcę najpierw, żebyś się dobrze wyspała dzisiejszej nocy.Nancy odwróciła się i zarzuciła mu ramiona na szyję.- Nie jestem zmęczona, Davidzie - powiedziała.- I chcę ciebie.Wściekle cię pragnę.Zamknął ją w objęciach.Przez chwilę nic nie mówił.Nie ufał dostatecznie swemugłosowi.- Myślałem, że już nigdy tego nie powiesz - rzekł w końcu.- Gdzie ta koperta? - zapytał David.- W szkatułce - odparła Nancy; dotknęła go i powiedziała: - Może zostawilibyśmy jąna koniec? Nie chcę jeszcze otwierać. Nie sprzeciwił się, tylko skinął głową.- Zaczekamy.Możesz przeczytać sama, kiedy będziesz chciała.Zawahała się.- Nie - stwierdziła.- Nie chcę.Stanowisz część mojego życia, Davidzie.Wspólnieotworzymy.Ale najpierw przejrzyjmy tamto.Na podłodze leżały ciężkie, oprawne w skórę albumy.Obróciła okładkę i ludzie, októrych mu opowiadała, ożyli.Zdjęcia Alice jako młodej kobiety.Nawet w nie dodającychuroku przedwojennych strojach była zdumiewająco piękna.Hugo Vandekar.Tak, terazwidział go we właściwych proporcjach.Zimne spojrzenie, zacięte usta, przystojny,nieskazitelnie ubrany.Inny na wyretuszowanej fotografii ślubnej.Wyglądał młodo iuśmiechał się pełen triumfującego szczęścia.To był jedyny raz, wyjąwszy fotki z tłuściutkąmałą dziewczynką w ramionach.Fern i Hugo, 1938.A potem Lily Parker.Był zafascynowany jej wyglądem.Silna, duża dziewczyna omocnej, płaskiej twarzy.Ubrana na ciemno, czysto i funkcjonalnie obok błyszczącej,eterycznie szczupłej Alice Vandekar.Nie chciałbym być wrogiem Lily, pomyślał nagle.I amerykańska prababcia Nancy, Phoebe.Aadna, uśmiechnięta, zupełnie inna niżcórka.Przyjęcia, polowania i rauty, podpisane Ascot, Henley, Derby.Grupy zdjęte podczaswakacji w południowej Francji, mężczyzni w niemodnych, jednoczęściowych kostiumachkąpielowych, dziewczyny w strojach zasłaniających uda i noszące brzydkie czepki kąpielowe,przypominające hełmy.Zdjęcia podczas gry w golfa, tenisa, z pikników, w czasie którychwszyscy szczerzyli się z zażenowaniem do aparatu, z kieliszkami w rękach.Seria zdjęćHugona na polowaniach.Wygląda na aroganckiego skurwysyna, pomyślał David,wyobrażając sobie Nancy, którą ignorował; osieroconą Nancy, bezlitośnie wyrzuconą z domuzaraz po śmierci Alice.Znowu Fern, z otępiałą nianią, trzymającą ją na kolanach.Starał siędoszukać czegoś w jej okrągłej, płaskiej, małej twarzyczce, co mogłoby zapowiadać kobietę,na jaką wyrosła, ale było to anonimowe dziecko; takie samo, jak wiele innych.Nawet niezbytładna.Potem czas wojny.Alice z Hugonem w mundurze.Ashton i personel z OchotniczegoTowarzystwa Niesienia Pomocy Rannym z ich charakterystycznym ekwipunkiem; Alicepozująca z grupą rekonwalescentów na tarasie przed portykiem.Mężczyzni w mundurachkhaki, w lotniczym błękicie.Pomiędzy nimi Alice.1940.1941.1942.Nowo narodzonyRichard Phillip Vandekar w ramionach matki.Zawinięty w szal, z uczynionym atramentempodpisem poniżej:  Chrzest w kościele w Ashton, styczeń, 1943.Obracali kartki i dzieci rosły.Fern w szkolnym mundurku, trzymająca mocno dłoń ojca.Już nie z płaską twarzą i zapowiadająca się na ładną dziewczynę, ale z wyrazemzaciętości na twarzy.Richard, uczący się chodzić, jedna ręka ściskana przez niewidoczną nazdjęciu postać, pomagającą mu stać na własnych nogach.- Jest blondynem, tak? - spytał David.- Zawsze był - potwierdziła.- Miał włosy i oczy babci.Tak samo jasnoniebieskie.Zamknęła drugi album.- Nie oglądałam ich od lat - stwierdziła.- Brakuje pewnego fragmentu - stwierdził nagle.- Co się stało z twoim ojcem,kochanie?- Umarł, kiedy byłam w Nowym Jorku - odparła po chwili.- Opat zakonu napisał domoich prawników, a oni przysłali mi list:  Odszedł w pokoju Pana naszego, JezusaChrystusa.Nic więcej.Podniosła cieńszy album, oprawiony w marokin, z wytłoczonym na pierwszej stronieherbem.- Należał do mojej matki - wyjaśniła.- Służył także do przechowywania wycinków zgazet.Stare artykuły, które znalazłam potem, wsadziłam tutaj.- Więc zrobiłaś to - odparł - a ja powiedziałem, że przejrzymy je razem, a potemrzucimy w ogień.Objął ją i otworzyli album Diany Brayley, uśmiechającej się do nich od razu zpierwszej strony.David przyjrzał się fotografii, a potem obracał kartki jedną po drugiej.Diana stojąca obok Richarda podczas ich przyjęcia zaręczynowego.Diana w długiej, białejsukni ślubnej i w ciężkim diademie, obejmującym jej pełną zadumy twarz.Bardzo ładną,dziecinną, ale z jakąś tajemniczością i przebiegłością w oczach.Diana trzymająca córkę wramionach, stojący za nimi Richard.W tle David rozpoznał jedną z draperii ściennych zAshton.Spojrzał na Nancy, bladą i napiętą, patrzącą na zdjęcia sponad jego ramienia.- Wiesz co? Wcale nie jesteś do niej podobna.Gdyby to nie było kolorowe zdjęcie,nigdy bym nie pomyślał, że jesteście spokrewnione.Ty na pony, którego podarowała ciAlice?- Tak - potwierdziła Nancy.- Ja.Pamiętny wyścig - przyszłyśmy drugie.Byłam takarozczarowana.Davidzie, nie chcę już oglądać.Nie chcę czytać wycinków prasowych i raportukoronera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl