[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest w tipi - odparł.Wyciągnął chusteczkę i otarł pot z czoła, a potem wrócił do pracy.Sandy podszedł do tipi, lecz zawahał się przed połą u wejścia, nie wiedząc, jak w niązapukać.W tej samej chwili poła się uchyliła i na zewnątrz wypadła z wrzaskiem grupka małych dzieci.Usunął się na bok, by je przepuścić, po czym wszedł do środka.- Bambi? - zawołał.W namiocie panował półmrok.Zwiatło dostawało się do wewnątrztylko przez dziurę w szczycie.W powietrzu unosiła się woń kadzidła.Pośrodku tipi stał wielki,czarny, brzuchaty piec otoczony zdumiewającą liczbą starych, sfatygowanych mebli, którejednak wyglądały na wygodne.Wię-kszą część klepiska pokrywały resztki dywanów w kilkunastu różnych kolorach.Byłotu przestronniej, niż Sandy się spodziewał.Na dywanach siedziały po turecku dwie pogrążonew rozmowie kobiety.Obie były niskie, śniade i miały czarne włosy.Jedna nosiła dżinsy imęską, flanelową, czerwono-niebieską koszulę, druga zaś luzną, brązową suknię z wielkim,białym kołnierzem.Pierwsza miała sandały.Druga była bosa.Pierwsza szyła.Druga była wciąży.Obie spojrzały na Sandy ego.- Bambi? - powtórzył niepewnie.Ciężarna kobieta rozciągnęła nagle usta w błogim uśmiechu, wstała i podbiegła doniego, wyciągając ramiona.- Sandy Blair - powiedziała ciepło, ściskając go z entuzjazmem.Ledwie sięgała muczubkiem głowy do podbródka, lecz mimo niskiego wzrostu była zaskakująco silna.Sandyrównież ją uściskał, choć nieco ostrożniej.Gdy odsunęli się od siebie, Sandy zauważył, że druga kobieta podeszła bliżej.Byłanieco wyższa od Bambi i bardzo żylasta, a czarne włosy splotła sobie w dwa długie warkocze.- To moja siostra Fern - oznajmiła Bambi, zbijając na moment z tropu Sandy ego, którywiedział, że jest jedynaczką.Fern, to Sandy Blair, chodził ze mną do college u.No wiesz,opowiadałam ci o nim.Sandy wyciągnął rękę i Fern ujęła ją w dwie dłonie delikatnym, lecz bardzostanowczym ruchem.- Ten pisarz - powiedziała.- Tak, czuję to.Masz bardzo twórcze emanacje.- Och - mruknął Sandy, uśmiechając się niepewnie.Zastanawiał się, kiedy Fern puścijego rękę.Po chwili to zrobiła.- Cieszę się, że cię widzę - oznajmiła Bambi.- Chodz, usiądzmy.Aatwo się teraz męczę.- Dotknęła brzucha.- Napijesz się herbaty?- Jasne - zgodził się Sandy.- Jest tu trochę chłodno.Herbata bardzo dobrze mi zrobi.- Fern, zrobisz nam herbaty? - zapytała Bambi.Kobieta skinęła z uśmiechem głową iwyszła z tipi.- Musi pójść do domu - wyjaśniła Bambi.- Namiot jest bardzo wygodny, ale brakuje mukompletnego wyposażenia.To tylko tymczasowe rozwiązanie, zanim zainstalujemy ogniwa słoneczne w drugim domu.- Ogniwa słoneczne? - zdziwił się Sandy.- Wyglądały jak wielkie okna.- Tak na nie mówimy - wytłumaczyła z uśmiechem Bambi.- To bierne ogniwa.Bardzoharmonijne.W ciąży było jej do twarzy.Sprawiała wrażenie bardzo zadowolonej.Wyraznie sięzmieniła od czasów, gdy Sandy ją poznał.W college u Bambi była niską, pękatą, szczerą dobólu dziewczyną, jedną z tych, o których zawsze się mówi, że mają wspaniałą osobowość.Aatwo płakała, łatwo wpadała w entuzjazm i łatwo się zakochiwała.Miała na własność więcejpluszowych zwierzaków niż jakichkolwiek sześcioro innych ludzi znanych Sandy emu.Napierwszym roku mieszkała w jednym pokoju z Maggie i za jej pośrednictwem poznałaSandy ego, Larka, Aajzę i innych, wciągnęła się w politykę, potem w narkotyki, a potem wseks.Z biegiem lat zmieniła się bardzo dramatycznie, choć zarazem pozostała taka sama.Choćmiała wielu partnerów, w jakiś sposób nie przestała być romantyczna, i mimo że przystała doradykałów, nie utraciła naiwności.Zadawała się z gwałtownymi, podkładającymi bombyrewolucjonistami, ale nie wyrzekła się ani jednego pluszowego królika.Sandy nigdy niepotrafił jej do końca zrozumieć.Jednakże uśmiechnięta kobieta w zaawansowanej ciąży, która siedziała teraz kilka stópod niego, sprawiała wrażenie znacznie bardziej pozbieranej.Wyglądała starzej, niżwskazywałby na to jej wiek.Jej twarz pokrywały liczne linie oraz bruzdy od słońca, wiatru iśmiechu, ale to były dobre linie i bruzdy.Dłonie położyła na kolanach, wewnętrznymipowierzchniami ku górze.Sandy widział na nich stwardnienia.Ciężar dziecka, które nosiła,tolerowała znacznie lepiej niż ciężar zrodzony z okrągłych ciasteczek z Hostess Creme, odktórych była uzależniona w college u.To nie mogły być Twinkies, w żadnym wypadku nieTwinkies,tylko czekoladowe ciasteczka z białym zygzakiem lukru i kremem w środku.Bambiwydawała się nieco zniszczona i zmęczona, ale znacznie bardziej żwawa niż kiedykolwiek.- Zwietnie wyglądasz - skomplementował ją Sandy.- Dziękuję - odparła.- Czuję się też świetnie.Znalazłam spokój, Sandy.Mam tu bardzodobre życie.- Trochę się zdziwiłem, kiedy Maggie mi powiedziała, gdzie mieszkasz.Nie miałempojęcia, że przetrwały jeszcze jakieś komuny.- Jak widzisz, przetrwaliśmy - odparła Bambi.- Ale większość wspólnot New Age,założonych w latach sześćdziesiątych faktycznie się rozpadła.Zbyt wielu ich członków niebyło naprawdę szczerze zainteresowanych alternatywnym stylem życia.Tacy ludzie oczywiście nigdy się nie sprawdzają.Wspólnoty, które przetrwały, takie jak Złota Wizja,składają się z ludzi głęboko zaangażowanych w nowe życie.Jesteśmy znacznie mniej liczni niżdziesięć lat temu.Jak rozumiem, przed moim przybyciem było tu trzydziestu dorosłychczłonków.Teraz zostało nas ośmioro plus dzieci.Ale wszyscy kochamy się nawzajem i ZłotaWizja jest teraz bardzo stabilna.To cudowne miejsce dla dzieci.- Rozumiem - powiedział Sandy, gapiąc się na brzuch Bambi.- Czy to będzie twojepierwsze?Uśmiechnęła się.- Drugie - wyjaśniła.- Mam czteroletniego syna imieniem Jason.Wyszedł na chwilęprzed twoim przyjściem.- O mało mnie nie przewrócił - przypomniał sobie Sandy.- Jest pełen energii.- I wyobrazni - dodała Sandy.- Wszystkie nasze dzieci są bardzo kreatywne.Nie mamytelewizora i nie sprowadzamy gazet.Większość zabawek dla dzieci robimy własnoręcznie.Niepozwalamy na nic plastikowego.Nic seksistowskiego.Nic niebezpiecznego.Ani na zabawki wkształcie broni.- A komiksy? - zainteresował się Sandy.Potrząsnęła głową.- Tylko dobre książki - oznajmiła z naciskiem.- Całe plemię dzieciaków nie mających pojęcia, kim jest Spiderman? - zdumiał sięSandy.- Dzieci nie potrzebują pełnych przemocy fantazji o władzy.Wystarczą im miłość,muzyka i natura [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •