[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie jest coś, co robięcodziennie.Ani nawet co roku.Czy co dziesięć lat".Skierował kroki w jej stronę.- Widzę, \e znalazła pani trochę cienia - odezwał się, podchodząc,\eby jej nie wystraszyć.- Mogę te\ z niego skorzystać?Wyglądała na lekko wystraszoną.- Ale\ proszę, powietrze i ziemia są przecie\ wspólne dla wszystkich- odparła.- Nie wątpię, \e tak właśnie rozumują wszyscy intruzi i kłusownicy- roześmiał się.- Dobrze się pani dzisiaj bawi?71 Ka\da inna kobieta uśmiechnęłaby się grzecznie i zapewniła go, \eowszem; dalej nastąpiłaby zwykła pogawędka o niczym.Panna Martinjednak zawahała się, po czym powiedziała to, co rzeczywiście myślała.- Nie bardzo - przyznała.-Właściwie, wcale nie.Nie wytłumaczyła, dlaczego, za to obdarzyła go srogim spojrzeniem.W bawełnianej sukience i ciasno ściągniętym koku wyglądała jak ochmi-strzyni - albo jak nauczycielka, którą zresztą była.Szczerość w towarzyskiej konwersacji była u dam rzeczą rzadką -ud\entelmenów zresztą tak\e.Z obawy, \e się będzie posądzonym o nie-uprzejmość, z reguły nikt nie przyznawał się do niezadowolenia.- Kiedy jest pani u siebie, w szkole, pewnie nikt pani nie przymuszado udziału w towarzyskich spotkaniach ani nie nalega, \eby się pani do-brze bawiła - zauwa\ył.- Musi mieć pani w \yciu du\o swobody i nie-zale\ności.- A pan nie? - Uniosła brwi.- Wręcz przeciwnie - odparł.- Razem z tytułem szlacheckim, nawettylko honorowym, spada na człowieka obowiązek pomocy w zapełnieniuka\dej sali balowej czy salonu na przyjęciach w trakcie sezonu, tak \ebygospodyni mogła się chwalić ku zazdrości znajomych, \e nie było gdzieszpilki wetknąć.No i trzeba być uprzejmym dla wszystkich bez wyjątku.- A ju\ myślałam, \e robi pan dla mnie wyjątek.Zaśmiał się cicho.Podobał mu się jej kąśliwy humor.Przyglądała mu się przez dłu\szą chwilę.Promienie słońca odbite odpowierzchni wody tańczyły na jej policzku.- I nic więcej pan w \yciu nie robi? - zapytała, nie czekając, a\ on sięodezwie.- Tylko bywa pan na przyjęciach, bo tego oczekuje socjeta odkogoś z pana pozycją?Pomyślał o tych wszystkich momentach, kiedy odwiedzał Lizzie, odBo\ego Narodzenia nawet częściej ni\ wcześniej, i znajome uczucie ścis-nęło mu serce.Chciał poruszyć ten temat, z całą pewnością zamierzał znią o tym porozmawiać, zanim wróci do Bath, ale ona odezwała się, nimzdą\ył znalezć odpowiednie słowa.- Nie chodzi pan na posiedzenia Izby Lordów? - zapytała.- Ach,prawda, przecie\ pan ma tylko tytuł honorowy.- Zostanę księciem po śmierci ojca - powiedział z uśmiechem.-Alewolałbym zachować obecny stan rzeczy tak długo, jak to tylko mo\liwe.72 - Tak - odrzekła.- Nie jest łatwo pogodzić się ze śmiercią rodziców.Pozostaje po nich wielka, ziejąca pustka.Zmierć ojca pozbawiła ją dziedzictwa, przypomniał sobie Joseph.Wjego przypadku będzie dokładnie odwrotnie.Ale mimo wszystko ludzkie\ycie jest więcej warte ni\ nawet największa fortuna.Zwłaszcza \yciedrogiej sercu osoby.- Rodzina zawsze jest najwa\niejsza - przytaknął.- Myślałam, \e miło spędzę kilka tygodni w towarzystwie Susanny iFrances.- Panna Martin zmieniła temat.- I rzeczywiście wspaniale byłosię z nimi zobaczyć.Ale pobyt w mieście oznacza, \e muszę chodzić naprzyjęcia takie jak to.Teraz mam ochotę czym prędzej wracać do Bath.Na co dzień \yję w zupełnie innym świecie ni\ ten.- I woli pani ten swój - domyślił się.- Nic w tym złego.Tymczasemproszę mi pozwolić, \e będę panią zabawiał, jak potrafię.Widzę, \e niktakurat nie czeka na łódki i wygląda na to, \e Crawford wraz z panną Meeg-han będą przybijać do pomostu.Wezmiemy od nich łódkę?- Chce pan pływać po rzece? - zdumiała się.- No có\, łódka jest niewielka.- Uśmiechnął się.- Przypuszczam, \edalibyśmy radę ją udzwignąć, \eby pobiegać z nią po ogrodzie.Ale innigoście mogliby to uznać za nadmierną ekstrawagancję, a ja muszę sięliczyć z tym, \e jeszcze kiedyś będę miał z nimi do czynienia.Roześmiała się, a on popatrzył na nią z uśmiechem.Ciekawe, czyczęsto się śmieje? Pewnie nie bardzo.A powinna.Kiedy się śmiała, tojakby zrzucała z siebie cię\ką stalową zbroję.- Racja, to było głupie pytanie - powiedziała.- Z przyjemnością popływam łodzią.Dziękuję panu.Podał jej ramię, a ona ujęła je bez słowa.Kiedy ju\ posadził ją w łódce, siedziała sztywno wyprostowana i z bar-dzo surową miną, jakby chciała nadmierną powagą okupić wcześniejszybeztroski śmiech.Nie poruszyła się ani o cal, gdy Joseph wypłynął łódkąna środek rzeki i skierował ją wzdłu\ brzegu.Przepływali obok wspania-łych rezydencji, bujnych ogrodów i drzew zwieszających gałęzie do wody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •