[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Leonida nie zamierzała dać się zastraszyć.- Którązresztą dobrze znasz.- Wiem na pewno, że mnie potrzebujesz, nawet jeśli nie jesteś skłonna przyznać siędo tego.- Chyba nie sugerujesz, że nie poradzę sobie bez ciebie? - wycedziła, mimo że po-czuła bolesne ukłucie w sercu.- Zanim pojawiłeś się w moim życiu, radziłam sobie cał-kiem niezle, o czym świetnie wiesz.- Doprawdy? - rzekł z powątpiewaniem.- Tak.- Nie, moja droga.- Jego oczy pociemniały.- Kryłaś się przed życiem, lecz choćudawałaś, że jesteś częścią świata, w gruncie rzeczy zawsze trzymałaś się na uboczu.Leonida odwróciła głowę, żeby nie mógł widzieć jej twarzy.- Absurd - żachnęła się.- Obserwowałem cię - podkreślił.- Na balu widziałem, jak się uśmiechasz i wypo-wiadasz oczekiwane słowa, ale jednocześnie trzymasz wszystkich na dystans.RLTNie miała pojęcia, jak to możliwe, że Stephenowi zawsze udaje się znalezć jej sła-by punkt.- Nie przejmuję się towarzystwem, co nie oznacza, że nie wiodę szczęśliwego życia- odparła.- Jesteś samotna.- Przeciwnie, mam rodzinę.- Rodzinę? - powtórzył Stephen z kpiną w głosie.- Och, z pewnością właśnie z jejpowodu nie zbliżasz się do nikogo.- Co chcesz przez to powiedzieć? - obruszyła się Leonida, ponownie patrząc naStephena.Nawet nie usiłowała ukryć złości.Delikatnie dotknął dłonią jej policzka.- Doświadczyłaś nazbyt wielu rozczarowań - odparł.- Obawiasz się, że jeśli otwo-rzysz przed kimś serce, ponownie zostaniesz wykorzystana, bezlitośnie i samolubnie.Zaśmiała się smutno.- Trudno się temu dziwić, przyznasz - zauważyła.Cios był celny i Stephen lekko poczerwieniał.- Chcę tylko zaopiekować się tobą, nic ponadto - powiedział.- Nieprawda - prychnęła.- Zamierzasz wykorzystać moje ciało, a potem odrzucićje, gdy się znudzisz.Opuścił głowę, by po chwili ponownie wbić wzrok w twarz Leonidy.- Raczysz zapominać, że w zamian oferuję ci prawo robienia użytku z mojego cia-ła.Bierz je tyle razy, ile zechcesz, gdziekolwiek i kiedykolwiek najdzie cię ochota.-Zciszył głos.- To chyba uczciwa propozycja?Zrobiło się jej gorąco i odruchowo zrobiła krok do tyłu.- Nie dla mnie - odparła.Oczy Stephena błysnęły gniewnie.- Dobry Boże, cóż mam uczynić, abyś przyznała, że pragniesz tego związku taksamo mocno jak ja? - zapytał z rozpaczą w głosie.RLTNie potrafiła dłużej znieść bólu, który jej nieświadomie zadawał.Doskonale wie-działa, czego Stephen nie potrafi jej ofiarować.Nie mogła liczyć na jego miłość.- Mówiłeś, że żyję w samotności, ale czy ty różnisz się ode mnie pod tym wzglę-dem? - zaatakowała, by zmienić temat.- Kiedy ostatnio dobrze się bawiłeś na londyń-skich salonach albo zaprosiłeś gości do Meadowland?- Mam obowiązki.- Ach, tak, twoje najważniejsze na świecie obowiązki - zakpiła mściwie.- Otaczaszsię nimi niczym murem, żeby przypadkiem nie zajrzeć w swoją duszę i nie dostrzec, ilew niej pustki.RLTRozdział dwudziesty piątyZasępiony Stephen wpatrywał się w piękną, o regularnych rysach i alabastrowejcerze twarz Leonidy.Miała zaciętą minę, lecz jego uwagi nie umknęły łzy, które pojawi-ły się w jej oczach.Skoro Leonidzie trudno było pogodzić się z jego wyjazdem, to dla-czego bezustannie toczyli boje?- Pojedz ze mną do Meadowland, tak będzie najlepiej dla nas obojga - poprosił.- Dość, Stephenie - oświadczyła.- Nie pojadę do Anglii, i na tym koniec.Koniec? Pokręcił głową.Ta kobieta była uparta, bez wątpienia, niemniej nawet onanie mogła, zaprzeczyć, że połączyła ich paląca potrzeba bliskości.- Naprawdę pozwolisz mi odejść i ani trochę nie będziesz żałowała?- To najlepsze wyjście dla ciebie i dla mnie - odparła, umykając wzrokiem.- Kłamczucha.- Stephenie, nie utrudniaj.Po prostu wyjedz.Na jeden szalony moment emocje zdominowały zdrowy rozsądek.Pragnęła go,wiedział to ponad wszelką wątpliwość.A skoro upór nie pozwalał jej wyznać prawdy, topozostało tylko jedno wyjście.Powinien stanowczo zaprowadzić Leonidę do powozu izawiezć ją na statek do Anglii, nawet siłą, gdyby to się okazało konieczne.Już zamierzał wprowadzić w życie swój plan, gdy nagle znieruchomiał, przypo-mniawszy sobie słowa Wani. Problem nie leży w tym, żeby mężczyzna wiedział, czego chce kobieta.Chodzi oto, aby był gotów ofiarować jej to, czego ona potrzebuje".Przecież to oczywiste! Jak mógł tego nie dostrzegać przez tak długi czas?Leonida Karkowa stanowiła fascynujące połączenie słodkiej niewinności oraz sza-lonej odwagi, lecz jej serce było wrażliwe i romantyczne jak większości kobiet.Stephenpodszedł do pobliskiej fontanny.- Chcesz mnie przymusić, czyż nie? - wykrztusił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]