[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z pewną dziewczyną.Przez chwilę Barney wpatrywał się w niego w zupełnym milczeniu.- Psiakrew! - rzucił w końcu.- No właśnie! Wiesz, któregoś wieczora wypuściłem się z paroma kumplami na miasto i wlałemw siebie stanowczo za dużo.W każdym razie wylądowaliśmy w jakimś klubie w pobliżuCirencester i tam poznałem tę dziewczynę.Była na wieczorze panieńskim.Zresztą mieszka wsąsiedniej wiosce.Zabójczo seksowna, pracuje u jakiegoś miejscowego przedsiębiorcybudowlanego; sam wiesz, jak to bywa.- Tak sądzę - odparł Barney.Czuł, że robi mu się niedobrze.- Tak czy owak, ja.Ja przeleciałem tę dziewczynę.Najpierw zaproponowałem, że jąodwiozę do domu, oczywiście taksówką.Wtedy wydawało mi się, że to całkiem niezły pomysł.Kiedy już byliśmy pod jej domem, zaprosiła mnie, żeby wpadł na drinka, bo jej starzy wyjechalina całą noc, a potem.Jedna sprawa pocią- ga za sobą drugą.- Toby, ty chyba zwariowałeś!- Wiem, wiem! Rano czułem się paskudnie, to oczywiste, miałem nadzieję, że ona potraktuje towyłącznie jako krótkotrwałe szaleństwo.Niestety, uważała inaczej.- Och, Tobes.- Wiedziała, gdzie mieszkam, a raczej gdzie mieszkają moi rodzice, więc zaczęła zatruwać miżycie.Wydzwaniała bez przerwy, do pracy, na komórkę, raz czy dwa nawet tu przyjechała.Wiesz, starałem się jakoś ją spławić, ale mi się nie udawało.Wreszcie zaczęła byćnieprzyjemna i oskarżać mnie, że potraktowałem ją jak jakąś dziwkę.- No cóż.- Tak, tak, wiem! Boże, ile bym dał, żeby móc jeszcze raz przeżyć tamten wieczór, oczywiściecałkiem inaczej! W każdym razie zadzwoniła w zeszłym tygodniu, żeby poinformować mnie, żejest w ciąży.Próbowałem wyśmiać ją, że stara się mnie nabrać, ale.Tak się nieszczęśliwiezłożyło, że.że sprawy zabezpieczenia pozostawiłem całkowicie w jej rękach.Mówiła, żebierze pigułkę.- Ty idioto.Ty cholerny idioto.- Wiem.Wiem! Nie potrafię tego wytłumaczyć! Nigdy dotąd nie zrobiłem czegoś podobnego!Nigdy! Zresztą wiedziałbyś, gdybym zrobił.Nie miałem przed tobą tajemnic, Barney.Wydajemi się, że zadziałało tu połączenie dwóch rzeczy: myśli, że to ostatnia okazja, żeby zaszaleć,oraz pewnego zdenerwowania.No wiesz, samym faktem, że będę żonaty.- Chodzi o to, że będziesz żonaty z Tamarą? - spytał cicho Barney.- Tak.To tkwi gdzieś w podświadomości.Bardzo ją kocham, ale sam wiesz, że ona ma dośćwysokie wymagania.Przyznasz, że to trochę przerażająca perspektywa.Tyle że to żadnewytłumaczenie.To, co zrobiłem, było obrzydliwe i dobrze o tym wiem.- A więc.Co się wydarzyło?Wydawało się, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest ściśle trzymać się faktów.- Powiedziałem jej, żeby zrobiła test i tak dalej, co się robi w takich sytuacjach.Potem przestałasię odzywać, więc myślałem, że wszystko jest okay, ale.Zadzwoniła dziś wieczorem.Towłaśnie od niej były te telefony.Chce dostać forsę, żeby przeprowadzić zabieg.Wprzyzwoitych warunkach i we właściwy sposób, jak się wyraziła.To znaczy, w prywatnymszpitalu.- To powiedz jej, że nie ma mowy.- Barney, znalazłem się w sytuacji, kiedy nie bardzo mogę jej mówić takie rzeczy.Nawet jeśli tonie jest prawdą, to nie podejmę ryzyka.Wiesz przecież, jaka jest Tamara.- Owszem, wiem.Ale.- Tak czy owak, ona chce całkiem sporej kasy.Paru tysięcy.- O cholera!- Co gorsza, chce je dostać jutro rano.W gotówce.Barney poczuł, że robi mu się niedobrze.- Nie możesz spełnić tych żądań - powiedział w końcu.- Nie mam wyjścia.Zagroziła, że w przeciwnym wypadku przyjedzie do kościoła.To raczej niebędzie dobrze wyglądało, jeśli nagle zjawi się na moim wytwornym ślubie, jak to określiła,prawda?- Nie - przyznał Barney po chwili.- Raczej nie.- Tak więc jutro rano muszę dać jej tysiąc funtów w gotówce, tak się jednak złożyło, że nie mamich przy sobie.A ty?- Coś ty! Może parę setek, ale.- Więc będę musiał skoczyć do banku i pobrać tę forsę.Na kartę można wyciągnąć najwyżejczterysta funciaków.- Ja też mogę coś podjąć.Tyle że.- To mój problem.Zresztą i tak potem muszę jej to zawiezć.Do domu jej rodziców powinienemdotrzeć w piętnaście, dwadzieścia minut, więc.- Toby, czy masz świadomość, że to się może nigdy nie skończyć? Na tym właśnie polegacholerny szantaż.- Tak.Ale cokolwiek ona wymyśli, ja będę już żonaty, wesele szczęśliwie się odbędzie, aTamara nie zostanie zmuszona, żeby stanąć twarzą w twarz z problemem - i to dosłownie.Jakoś to jutro załatwię.Tak czy owak, mam przeczucie, że ona się wycofa.Na razie czekamnie pracowity ranek.- Posłuchaj, równie dobrze ja mogę wszystko załatwić.Mogę podjąć pieniądze, zawiezć je tejdziewczynie.- Nie, to za dużo komplikacji.Sam to zrobię.Powinienem być z powrotem o dziesiątejtrzydzieści, najdalej o jedenastej.Potem się przebiorę i od razu ruszamy.Może trochęspóznimy się na lunch, ale to nie ma znaczenia.- Stary, wiesz przecież, że musimy wyjechać o jedenastej, żeby w ogóle zdążyć.- No cóż, w takim razie będziemy musieli jechać odrobinę szybciej.O Boże, jakim ja byłempieprzonym idiotą! Wiesz co, Barney, walnijmy sobie jeszcze po jednym.Na lepszy sen.Jutroczeka nas ciężki dzień.Skinął w stronę butelki whisky.Barney nieco drżącymi rękoma posłusznie napełniłszklaneczki, zastanawiając się przy tym, jak to się stało, że tak bardzo pomylił się co doToby'ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]