[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz każda rozmowa telefoniczna miała coraz bardziejprowokujący, głęboki podtekst.I to niezależnie od tego, o jakprzyziemnych sprawach mówili.W drzwiach powitała ją pani Larsen.Z jej twarzy biła obojętność,ale Kate była niemal pewna, że dostrzegła w jej oczachnieoczekiwany, porozumiewawczy błysk.Być może w duszy paniLarsen kryła się jednak jakaś nutka romantyzmu.- Pan David jest na tarasie.Zaprowadzę panią.- A Davey?- Nocował u przyjaciela.Nie jestem pewna, o której dokładnienależy go oczekiwać.Kate zawahała się.Nie ma Daveya? Czyż ona nie przyjechała tudlatego, by przekonać się na własne oczy, że stosunki chłopca z ojcemsą już znacznie lepsze? Aż do tego momentu nie zdawała sobiesprawy, jak bardzo liczyła na to, że Davey odegra rolę bufora międzynią i Davidem.Jego obecność stanowiłaby gwarancję, że wszystkobędzie się toczyć na płaszczyznie przyjemnie neutralnej, nawet gdybykompletnie zawiódł ją zdrowy rozsądek. Kiedy weszła za panią Larsen na taras, David wstał zzarozstawionego przy basenie stołu, by ją przywitać.Miał na sobiekąpielówki i nie zapiętą koszulę.Najwyrazniej przed chwilą skończyłpływać.Włosy miał mokre i na jego opalonej skórze błyszczałykropelki wody.Przyłapała się na tym, że patrzy ukradkiem na jegomięśnie, widoczne pod rozpiętą koszulą.Jej tętno zaczęło wyraznieprzyspieszać.David przesunął po niej wzrok.Jego twarz miała przy tym wyraztak ciepłej aprobaty, że Kate poczuła wzruszenie.- Wyglądasz czarująco - powiedział miękko.Te jego słowa znówprzyspieszyły jej tętno.By nie dopuścić do wytworzenia siędwuznacznej atmosfery, ku czemu najwyrazniej biegły wydarzeniaowego poranka, Kate podniosła głowę i powiedziała zniezadowoleniem:- Myślałam, że będzie tu też Davey.- Miał być, ale wczoraj wieczorem zadzwonił jego kolega izaprosił go do siebie.Davey naprawdę chciał tam iść.- Dlaczego więc odnoszę wrażenie, że właściwie wypchnąłeś goz domu?Zauważyła, że nawet nie próbuje zaprzeczać.- Bo jak wiesz, już od pewnego czasu chcę być z tobą sam nasam.- Nie wiem.Próbowała bez powodzenia Uratować chociaż część tegodystansu, jaki był jej potrzebny, by utrzymać swe uczucia na wodzy.- Kłamiesz - stwierdził.I jakby czując, że Kate może opuścić jego dom, przybrałłagodniejszy ton.- Usiądz.Sok i kawą są już na stole.Zniadanie będzie za minutę.Mamy grzanki z francuskiej bułki z serem śmietankowym ipomarańczowym dżemem.Mam nadzieję, że jest to zestawdostatecznie dekadencki.Kate napłynęła ślinka do ust.- Dekadencki mówisz? To jest zestaw wręcz samobójczy.- Zlikwidujemy ten nadmiar energii pływaniem - obiecał.Pani Larsen postawiła przed nimi talerze z kusząco wyglądającymjedzeniem.- Tyle kalorii? - spytała Kate ze sceptycyzmem. - Na pozbycie się ich mamy cały dzień.Jej spojrzenie powędrowało ku basenowi i wróciło do niego.- Nie wzięłam kostiumu.- %7ładen problem.Powiedział to takim tonem, że jej wyobraznia nagle zaczęłaszaleć.W końcu jednak uśmiechnął się i dodał:- Jeśli naprawdę upierasz się, żeby pływać w kostiumie, to wprzebieralni jest ich kilka.- Upieram się - mruknęła bez tchu.Pomysł, by obydwoje kąpali się w strojach Adama i Ewy podpalącymi promieniami słońca, spodobał się jej bardziej, niż gotowa tobyła przyznać.Wzburzył ją wpływ, jaki David zdawał się na niąwywierać nawet bez szczególnych starań z jego strony.Co by się, naBoga, stało, gdyby serio zabrał się do uwodzenia jej?- Kate? - powiedział miękko.- Tak?Kiedy spotkała jego wzrok, widelec upadł jej z brzękiem natalerz.- Nie bój się tego, co dzieje się z nami.- A coś się dzieje?Podniosła widelec i kurczowo ściskała go w dłoni.- Nie jestem pewien, kiedy i jak się to stało, ale mnie to dotyczy.A widzę po twoich oczach, że i ciebie.Kate zastanawiała się, co David naprawdę czuje.Pożądanie?Zapewne od dłuższego czasu żył w celibacie.Ostatnio dużo się z sobąkontaktowali, zdarzyło im się parę pocałunków, i pewno dlatego wrezultacie doszedł do różnych zbyt pospiesznych i niesłusznychwniosków.Próbowała zyskać na czasie, jedząc coraz wolniej.Zapewnejedzenie było bardzo smaczne, ale równie dobrze mogły to byćtrociny.- David! - powiedziała w końcu.- Wiem, że czujesz się bardzosamotny.- To nie mą nic wspólnego z samotnością - odrzekł ze stoickimspokojem.- Myślę, że jednak ma.To naturalne.- Tak, naturalne - przerwał jej.- Widzisz, ja nie próbuję niczegoprzyspieszać.Bóg wie, że czułem się bardzo samotny.Ale już raz w życiu byłem zakochany i wiem, jak to wygląda.Kiedyś już o tymmówiliśmy.Te dzwonki, pamiętasz?Kate rzuciła mu zdumione i pełne rozpaczy spojrzenie.- Zakochany? - powtórzyła załamującym się głosem.Odepchnęła talerz, straciwszy wszelkie zainteresowaniejedzeniem.Musiała natychmiast coś wypić.Fatalne, że nie podał mimozy".Szampan z sokiem pomarańczowym wygładziłby ostrośćtego, co nagle w tej chwili poczuła.- Nie wpadaj w panikę - powiedział rozbawiony.- Nie wyciągampochopnych wniosków.Po prostu podjąłem decyzję, żeby otworzyćdrzwi przed różnymi możliwościami.- Mówisz jak ktoś, kto rozważa zamówienie po raz pierwszy wżyciu horoskopu.Trochę sceptycyzmu, trochę nadziei.- Właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •