[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łycie Agnieszki Zaufał z tej perspektywy wydawało siędramatycznie puste.Puste, bo kiedyś niejaka Basieńka odbiła jej niejakiego Zygmunta.Kamila też pewnie za jakieś trzydzieści - czterdzieści lat wyląduje w podobnym pokoju wmieszkaniu swojej córki, pomyślał Jaro, patrząc na jej chude, żałosne plecy pochylone nadkolejną szufladą matczynej komódki.Nie mógł jednak długo o tym dumać, bo do pokoju wpadła córka Kamili, Florka, którawłaśnie skończyła popołudniową drzemkę, i od razu zrobiła kipisz wśród tematyczniepoukładanych przez nich stosików z przejrzanymi rzeczami.Oficjalna do tej pory Kamilaprzy małej wyraznie się rozluzniła, natomiast Jaro wprost przeciwnie.Przerażały go takieenergiczne kilkulatki, nie widział innego sposobu, by przestały się ruszać, niż kajdanki albo idyby.Kamila jednak poradziła sobie z dziewczynką błyskawicznie: wygospodarowałakawałek podłogi, wciągnęła tam pudło na kółkach z klockamiLego i kazała małej odnalezć jak najwięcej czerwonych klocków.Florcia miała potemsprawdzić, czy uda się z nich zbudować wieżę aż do sufitu.Pracowała nad tym sumiennie,sapała i wyciągała język, a oni przeglądali kolejne szuflady i szafki, w wyniku czego zyskaliwłaściwie tylko jedną, mało istotną informację: Agnieszka Zaufał była osobą, która nigdyniczego nie wyrzuca.Kiedy koło osiemnastej Jarkowi zaburczało w brzuchu, gospodyni zaprosiła go dokuchni, choć wymawiał się, że nie chce robić kłopotu.Kamila jednak zapowiedziała, że mająjeszcze do przeszukania ostatnią komódkę, więc niech siedzi cicho i czeka na kolację.Jejstanowczość podobała mu się bardziej niż męczeńskopłaczliwa pokora, którą prezentowała dotej pory.Po kuchni krzątała się pewnie i z wprawą.Najpierw wsadziła młodą do krzesełka zzestawem plastikowych naczyń, w których Florka zaczęła gotować alternatywny plastikowyobiad, potem sama przygotowała coś z niczego dla nich trojga.Wrzuciła do wrzątku makaron,zmiksowała suszone pomidory z hojną ilością oliwy, w miseczce obok postawiła tarty sergrana padano.Jaro generalnie gardził posiłkami, w których nie znajdował się kawałek mięsa,ale po pierwszym widelcu makaronu unurzanego w czerwonej pacce postanowił na jakiś czaspożegnać się z tą pogardą.Są różne drogi, by osiągnąć nasycenie, myślał, pozwalając nałożyćsobie dokładkę, a potem rozparł się na krześle i wyciągnął nogi przed siebie, by sprawniejtrawić.Kamila krzątała się wokół niego, wkładała naczynia do zmywarki i ścierała ze stołu.Po miksowaniu sosu została jej malutka czerwona plamka na lewej piersi.Patrzył zprzyjemnością na jej szybkie i celowe ruchy, na twarz zarumienioną od posiłku.I naglepoczuł, jakby byli parą od lat: nasycenie, bezpieczeństwo, niewielkie emocje.Taka byłapewnie idea małżeństw z rozsądku - na pewnym etapie życia ważniejsze jest, by nie byćsamemu, niż żeby być dokładnie z tą osobą, której się pragnie.- Herbaty? - spytała Kamila.I właśnie wtedy musiała zadzwonić babcia.Była w nastroju wyraznie inkwizytorskim,strzelała licznymi pytaniami, gdzie on znowu się podziewa i kiedy wreszcie pojawi się wdomu.Zirytowała go.- Mówiłem przecież, że pózno wrócę.Nie czekaj z kolacją, już jadłem.Dobranoc.- Ipo prostu wyłączył telefon.- %7łona? - zainteresowała się Kamila w pół drogi do czajnika.- Babcia - odparł odruchowo.- Mieszkamy razem, opiekuję się nią - dodał, by niewypaść na kompletnego frajera.Kamila poweselała.Musnęła jego dłoń przy podawaniu kubka i oboje przeciągnęli tęchwilę akurat o tyle sekund, by nie poczuli się skrępowani.Palce miała gładkie, chłodne isuche, i właśnie na nich skupiły się jego erotyczne sny, gdy tej nocy znalazł się w swoimłóżku.Zrobiło się już dobrze po północy, a Jarcio jeszcze się nie pojawił.Kiedyś wracałwcześniej, nie przepadał za nocnymi autobusami, gdzie łatwo można było oberwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]