[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziś staliśmy się potentatem, organizujemy 80 koncertów rocznie.Jesteśmyjedyną instytucją w Polsce, która w ten sposób promuje na antenie polską muzykę: jazz, pop,reggae, folk, blues, alternatywę, a nawet muzykę klasyczną.Ustawia się do nas tłum artystów,którzy latami czekają na swoją kolej (na moim biurku leży 300 płyt artystów, którzy chcąu nas wystąpić).I każdy, kto gra na poziomie, ma na to szansę.Grała u nas nawet Diana Krall, zanim została wielką gwiazdą.A mnie się marzy,by zagrali tu jeszcze Stevie Wonder, Sting i Basia Trzetrzelewska, która już nawet oglądała tęsalę.I była tak onieśmielona, jakby się bała tu wystąpić.Beata MichniewiczZniadanie w Trójce, Salon polityczny Trójki, Puls TrójkiPolityka nie jest, jak ludzie myślą, brudna i brzydka.Politycy często grają, mówiąrzeczy pod publiczkę, korzystają z informacji przygotowanych przez specjalistów od PR-u,ale niektórzy zdobywają się czasem na własne przemyślenia, nawet jeśli są one niezgodnez linią partii.Kogo zapraszam? Szukam złotego środka pomiędzy tym, na ile rozmówca jestinteresujący dla słuchacza, a tym, jaki wpływ ma na życie kraju.Ci, którzy przychodządo radia, to pierwsza liga zaprawiona w bojach.Wiedzą, o co chodzi, więc starają się rzucaćbon motami i żarcikami.Wiedzą, że ze sztywniakiem się nudno rozmawia, a oni chcą byćzapamiętani.Nie mam problemów z zapraszaniem gości do Zniadania w Trójce.I to nie kawaz ciepłą drożdżówką są wabikiem.W sobotę w polityce nic się zwykle nie dzieje, a telewizjeinformacyjne muszą czymś żyć, więc czekają w naszym Trójkowym foyer na moich gościwychodzących ze Zniadania.Politycy przychodzący do Trójki wykorzystują ten momentdo własnej promocji.Dzięki tej porannej audycji mogą przez cały dzień oglądać sięw różnych kanałach informacyjnych.To jest chyba najsilniejszy wabik, dzięki któremu przyZniadaniu nie mam nigdy wakatów. Najtrudniej rozmawia się z ministrami.Minister jest dla słuchacza atrakcyjny, gdy macoś ciekawego do powiedzenia.Najczęściej, gdy występuje w sprawie, o której jest głośno,i wszyscy czekają, co powie.Tylko akurat wtedy ministrowie nic nie chcą powiedzieć i raczejstronią od mediów.Przychodzą do radia wtedy, gdy już wszyscy wiedzą, o co chodzi, alewtedy nie są już tak atrakcyjni.Bardzo żałuję, że Jarosław Gowin został ministrem i nie przychodzi już w sobotnieporanki.Mogłam od niego usłyszeć coś świeżego.Lubię rozmawiać z rzecznikiem rząduPawłem Grasiem.Z uśmiechem zawstydzonego chłopca usiłuje wykręcić się od odpowiedzi,zwykle bezskutecznie.Dobrze rozmawia mi się z Leszkiem Millerem.Nie jest nadęty i ma poczucie humoru.Niekiedy lubię  ostrą jazdę Joachima Brudzińskiego.Słuchacze czasem wytykają mi, że nie panuję nad politykami.Robię, co mogę.Jeżeliktóryś z rozmówców siedzi koło mnie, łapię go za rękaw, staram się robić grozne miny,czasem wstaję i patrzę na nich z góry.Niewiele to pomaga.Jak polityk zorientuje się,że audycja się kończy, a on jeszcze nie zabrzmiał dostatecznie głośno, to stara się to nadrobić.Niestety, na ten pomysł wpadają zwykle wszyscy goście jednocześnie za siedem dziesiąta,gdy kończy się już Zniadanie.Artur AndrusAkademia rozrywkiKiedy przyszedłem do Trójki, sztandarowym programem rozrywkowym byłaPowtórka z rozrywki, która w całości leciała z taśmy.Dyrektor Paweł Zegarłowicz poprosił,żebym poprowadził Powtórkę na żywo.Opór słuchaczy był duży.I słusznie, bo ja sięścigałem z satyrykami, starając się być zabawniejszym od nich.Szef rozrywki AndrzejZakrzewski zwrócił mi uwagę, że to nie chodzi o to, bym był mistrzem riposty i puentypo każdym skeczu, ale o to, by jak najlepiej zapowiedzieć kolejnego wykonawcę.Zrozumiałem, dostosowałem się i było lepiej.Potem Powtórkę skrócono, przeniesionodo wieczornego pasma, aż w końcu zlikwidowano. Kiedy w dyrektorem Trójki został Krzysztof Skowroński, dał sygnał, że wracamydo korzeni i nie będziemy się już ścigać z komercyjnymi stacjami.To on wymyślił Akademięrozrywki, w której połączyliśmy Powtórkę z rozrywki z rozmowami ze słuchaczamii zaproszonymi satyrykami.Akademia się spodobała i trochę mnie stworzyła.Marek Wałkuskikorespondent Polskiego Radia w WaszyngtoniePraca korespondenta to pełna dyspozycyjność przez siedem dni w tygodniu i 24godziny na dobę.Jako jedyny etatowy pracownik Polskiego Radia w Stanach Zjednoczonychmuszę cały czas być czujny i na bieżąco śledzić wydarzenia.Z powodu różnicy czasu wielerelacji przygotowuję wieczorami i w nocy, a ponieważ dni wolne w Stanach i w Polscezwykle się nie nakładają - pracuję niemal we wszystkie święta.Studio radiowe mam w domu.Wstaję rano, wypijam espresso, przeglądam prasę.Przygotowuję propozycje tematów dla IAR-u [Informacyjnej Agencji Radiowej] i czekam,co wybiorą.Chodzę na konferencje prasowe, umawiam się z ekspertami, nagrywam sondy uliczne.Często mam wejścia na żywo.Marek NiedzwieckiLista przebojów Programu TrzeciegoLista to najważniejsza rzecz, jaka mi się w życiu przytrafiła.Myślę, że już nicciekawszego nie może się zdarzyć.Chciałem być jak Casey Kasem, ikona American Top 40,taki opanowany, poukładany.Chciałem mówić piękną polszczyzną, rozbudowanymizdaniami, które na antenie w tej formule były nie do strawienia i które skutecznie wytępiłrealizator Marek Dalba.Dużo było tego Dalby w Liście.Wymyślił też dżingle.To on wpadłna pomysł, by moje wypowiedzi komentować wyciętym z płyty Tug of War śmiechemMcCartneya.Mówię na antenie zupełnie zwyczajne zdanie:  Chętnie bym się wybrał do Szklarskiej Poręby , a on paluch w przycisk i śmiech McCartneya.Gotowało się we mnie,ale lubiłem z nim pracować.Czasem ludzie mnie pytają:  Panie Marku, ile jeszcze pan pociągnie? , a ja nie wiem,co odpowiadać.Nie wyznaczam sobie granic.Wskoczyłem na falę jak surfer w ekstazie.Pozwoliłem, żeby ta fala nas niosła, i niech niesie jak najdalej.Henryk SytnerWakacje na dwóch kółkachPracowałem wtedy w Jedynce, w Studiu młodych.Był rok 1970, a ja zastanawiałemsię, co młodzieży zaproponować w wakacje.Sam dużo jezdziłem na rowerze, bo uważałem,że dzięki niemu można poznawać Polskę i świat.Wymyśliłem więc wakacyjną akcjęrowerową, gdzie główną nagrodą był wyjazd na rajd po kraju, a potem za granicę.W gręwtedy wchodziły tylko kraje bloku socjalistycznego.W latach 70.i 80.przejechaliśmyrowerami Bułgarię, Węgry, Rumunię i NRD.W ciągu następnych lat byliśmy w Hiszpanii,Portugalii, Grecji, a nawet Australii.Początkowo sam wszystko załatwiałem.Chodziłem do biura paszportowegona Koszykowej w Warszawie i mówiłem, jak ważny politycznie jest nasz wyjazd.A gdydostawaliśmy paszporty, tłumaczyłem konsulom, że to promocja krajów.Nigdy nie byłoproblemów.Marcin AukawskiPoranna audycja Zapraszamy do TrójkiWstaję o 4.35.Mam dwa budziki i rezerwowy system bezpieczeństwa w postaci PiotraAodeja prowadzącego audycję od czwartej do szóstej.Gdybym się nie pojawiał zbyt długo,ma do mnie zadzwonić.Od pięciu lat to się nie zdarzyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl