[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okno opuściło się z szumem.- Blake - powiedział.-Tak, proszę pana - odpowiedział James, odgarniając włosy z twarzy.Ukrywałam sięza Brownem.-Dobry opis.-Dziękuję.Wyczuwałam, że James się za mną rozgląda.-Do zobaczenia jutro.Brown zasunął szybę.-Jak się tu, u licha, dostałem? - mruknął pod nosem.Kiedy odjeżdżaliśmy, obejrzałam się izobaczyłam, że James prowadzi rower do garażu.Dom był duży i niebieski, pokrytyodchodzącą farbą, z bluszczem z jednej i drzewem figowym z drugiej strony.Miał numer 723.Gdy James znikał w ciemności garażu, mignęło boczne lusterko.Pomyślałam wtedy życzenie,tak szybko i instynktownie jak gdybym zobaczyła spadającą gwiazdę.Zapragnęłam, żebyJames był moim gospodarzem.Z prędkością palącego się lontu przebiegł mnie dreszcz.Siedem, dwa, trzy.Powtarzałam to w kółko jak mantrę.Kilka minut pózniej znalezliśmy się pod domem Browna.Wtedy stało się cośokropnego.Kiedy wchodziliśmy do środka, cofnęło mnie.Próg - oraz ściana - były dla mnienieprzekraczalną barierą, jak szyba dla zeschłego liścia.Zamiast jak zwykle przepłynąć przezdrzwi, odbiłam się od nich.Podpłynęłam do okien, skąd dochodziły ciche kuchenne dzwięki.Mogłam dotknąć ścian, ale nie mogłam wejść do środka.Wbrew sobie zaczęłam głośnopłakać - jak dziecko, które wpadło do studni.Moje widmowe krzyki odstraszyły wrony zpobliskiego dębu i to otrzezwiło mnie na chwilę.Chodziłam wokół domu, zaglądając przezokna.Popełniłam poważny błąd, taki sam jak wtedy, kiedy zapragnęłam być z jednym zaktorów na scenie.Próbowałam przeniknąć rękoma przez ścianę, by objąć Browna, jak to uczyniłam zRycerzem, ale się nie udało.Jeśli mnie kochasz, pomyślałam w jego kierunku, zaproś mnie dośrodka.Wiedziałam jednak, jak było naprawdę.Tu nie chodziło o miłość, a tylko i wyłącznie onaturę.Złamałam nie tyle zasadę pozostawania w pobliżu, ile tajemniczą regułę wierności.Zapragnęłam innego gospodarza.Mój duch zboczył, i to wystarczyło, by przeciąć naszą więz,jak sekator odcina kwiecie od łodygi.Wkrótce miałam poczuć znajomy ból.Napierałam wciążna to samo okno z uporem chorej na amnezję ćmy.Okryłam, że okno sypialni jest uchylone,ale i tak nie mogłam przez nie wejść.Czekałam z twarzą przyciśniętą do szyby, trzymając sięfutryny niczym więziennych krat, czekając, aż upomni się o mnie moje własne piekło.Brown wszedł i ze zmartwioną miną usiadł na łóżku.%7łona podeszła do lustra, wzięłaspinkę z toaletki i zaczęła upinać włosy.W odbiciu ujrzała Browna.- Co się stało? - spytała zatroskana.- Nic - powiedział, ale kiedy próbował się uśmiechnąć, odwróciła się i spojrzała muprosto w oczy.Wzruszył ramionami.Usiadła obok.- Czyżby?Położył się na plecach i utkwił wzrok w suficie.- Nie wiem.Ułożyła się obok i podparła głowę łokciem, żeby lepiej widzieć twarz męża.- Powiedz mi.Wyglądał na zmartwionego, ale bawił się jej palcami.- Czuję się, jakbym coś zgubił albo o czymś zapomniał.Bez przerwy mnie to dręczy.Pocałowała go w ramię.- Przypomni ci się.- Urwała na chwilę.- Wysłałeś tę paczkę mojej siostrze?-Tak.-No to masz odpowiedz.- To nie to - odpowiedział.- Czuję się, jakby wiedział, że ktoś mi się śnił, ale niepamiętam, co się w tym śnie działo.Czuję, jakbym zapomniał.-Umilkł.Pogłaskała go po piersi, wykonując ruchy kołowe wokół serca.Po chwiliotworzył usta.-Czy to możliwe, że zapomniałem o kimś?-Na przykład o nauczycielu z podstawówki? O coś takiego ci chodzi?-Czy to możliwe, ze człowiek nigdy już sobie czegoś nie przypomni?- Nie - odparła stanowczo.- Umysł nigdy nie zapomina rzeczy ważnych.-Trąciła godelikatnie w skroń, a on przechylił głowę w bok.- Wszystko gdzieś tam siedzi.Wtedy coś się stało.Każdego innego wieczoru objąłby ją albo połaskotał, a teraz znówwbił wzrok w sufit.Wstała.- Wez się w garść, skarbie.Nie roześmiał się.Umilkła i zmarszczyła brwi, rozpinając spodnie.- Może straciłem swoją muzę? - powiedział.- Zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd.Rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie.Spokojną toń jeziora jej duszy zmąciły kręgi jak powrzuceniu kamienia.Ukryła emocje, odwracając się przy rozbieraniu.Była poruszona.Wiedziałam dlaczego.Brown właśnie rozwiał złudzenie, że to ona jest jego muzą.Była pewna,że jest w niej zakochany, ale teraz poczuła strach, iż nie jest dla niego wszystkim.Powoliułożyła koszulkę na dżinsach, na krześle przy toaletce.- Chyba wezmę prysznic - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]