[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Problem z rządzeniem za pomocą strachu polega na tym, żekoniec końców, kiedy strach ustąpi, jego miejsce zajmujefuria.To lekcja, której powinienem był się chyba nauczyć jeszczew swoich czasach oddychania.-Dokładnie tak - przyznał Shane, ale jego gniew stracił niecona temperaturze.- A więc? Czy jest coś, co możemy zrobić,żeby powstrzymać dziś wieczorem Fallona? A może jest jużza pózno?-Owszem - powiedział Oliver.Odwrócił głowę i wpatrywał sięw pustynię przelatującą za oknem samochodu.- Ale istniejetaka możliwość, niewielka możliwość, że plan Fallonawywoła odwrotny skutek.Większość z nas, starszychwampirów, dysponuje ogromnym doświadczeniem, jeślichodzi o powstrzymywanie głodu.Owszem, ta trucizna,którą wstrzyknął nam do żył wywołuje niepokój i lekki głodek,ale nic, czego nie dałoby się kontrolować.To te młodszepisklęta mają.trudności.Fallon zapomniał już o własnychwampirzych korzeniach, jeśli uważa, że z taką łatwościązmusi nas do grasowania.-Myślałem, że wszyscy tylko czekacie na taką szansę -powiedział Shane.-Doprawdy? - Oliver wzruszył ramionami.- Ja nie twierdzę,że polowanie nie jest czymś, za czym tęsknimy, alewszystkie co do jednego nie cierpimy, kiedy się namimanipuluje.A to jest nasze miasto, nie mniej niż któregoś zludzi.Nasz dom i nasi sąsiedzi, może nawet nasi przyjaciele.Wpadasz w pułapkę myślenia takiego, jakie stosuje Fallon -że istnieją tylko bohaterowie i czarne charaktery, potwory i ofiary, i nic pomiędzy.Tymczasem wszyscy stoimy w tejprzestrzeni pośrodku i tylko czasem przekraczamy linię to najedną stronę, to na drugą.Ciebie też to dotyczy.Oliver był nietypowo rozmowny i dziwnie sentymentalny.Wszyscy siedzieli w milczeniu przez długą chwilę, ażwreszcie Michael odchrząknął i powiedział: -Przed namizakręt.Powinien zaprowadzić nas prosto do Blacke.-Mam nadzieję, że ta jadłodajnia będzie czynna - odezwałsię Shane.- Bo przez ciebie nie mogę teraz przestać myślećo frytkach.Claire znów zaburczało w żołądku, jak na zawołanie, ale nieprzestawała przyglądać się Oliverowi.Obserwować tejspokojnej siły, z jaką trzymał na kolanach Ayeshę, nadalpogrążoną w uśpieniu.Nie poprosił o krew dla niej ani owięcej krwi dla siebie, chociaż widziała po odcieniu jegoskóry i błysku w oczach, że jej potrzebował.Wszystkich ich uczył czegoś na temat wampirów, po prostubędąc samym sobą.Może to były dobre rzeczy, a może złe.Ale na pewno o to mu właśnie chodziło.%7łe nic, absolutnie nic, nigdy nie jest tak zupełnie prosteBlacke z rozmysłem stosowało zaciemnienie.Niepotrzebowano tu przypadkowych turystów szukających stacjibenzynowej albo całonocnych knajp.Gdyby Claire niewiedziała, że miasteczko liczy sobie przynamniej pięciusetmieszkańców, dałaby się zwieść myśli, że to jakaś wymarłamieścina.Widać było tylko parę samochodów, wpozamykanych na noc firmach nie paliły się światła.Tak czyinaczej, to miasteczko było maleńkie, takie, w którym bywatylko jedno skrzyżowanie ze światłami.Niezgrabna bryła budynku sądu wyglądała tak samo, jakzapamiętała ją Claire, chociaż naprawiono żelazneogrodzeniei usunięto szkody, jakich doznał pomnik pana Blacke a,najznamienitszego (a przynajmniej najbogatszego w chwiliśmierci) obywatela miasta, chociaż statua nadal lekko się chyliła w bok.Oni ją chyba przewrócili szkolnym autobusem,prawda? Zdawało się, że to wszystko miało miejscestrasznie dawno temu.Mogłaby przysiąc, że w Morganvilleczas mija ludziom jeszcze szybciej, niż psom psie lata.Ajednak, okna budynku sądowego w Blacke zostałypozasłaniane okiennicami, a w nocnym wietrze kołysał sięwyblakły znak z czerwonym napisem  Skazani.Jedyneoświetlenie w okolicy zapewniał blask od strony wieżyzegarowej, gdzie zegar od zawsze wskazywał godzinętrzecią, Claire na wszelki wypadek zerknęła na zegarek, alenie myliła się - w tej chwili było zaledwie nieco po dwunastej.Godzina duchów.Ktoś nas obserwuje - zauważył Oliver, kiedy Michaelzatrzymał samochód.- Choć, jak podejrzewam, nie mapotrzeby o tym wspominać.Nawet zwykły oddychaczpowinien móc to wyczuć.- To takim tolerancyjnym określeniem nas nazywacie? -zapytał Shane.-Podobnie, jak wy nas krwiopijcami, pijawkami, pasożytami?Owszem.Chociaż jest znacznie przyjemniejsze.-On ma rację - przyznała Eve, a Claire dostrzegła, żeprzyjaciółka zgarbiła ramiona i zadrżała, chociaż była jużteraz dość ciepło ubrana.- Oni nas obserwują.Oliver wystąpił naprzód i odezwał się donośnie:-Morley, dość już tego.Starczy tego gapienia.Mamypoważną robotę do wykonania.-Istotnie?Claire usłyszała leniwy głos dobiegający gdzieś wysoko zgóry.Z okolicy wieży zegarowej.Odchyliła głowę w tyłi dostrzegła wtedy pewien cień, stojący dokładnie podkręgiem światła podświetlającego zegarową tarczę.Morleywe własnej osobie.Podszedł do krawędzi dachu i zeskoczył,jakby te cztery piętra w dół nic nie znaczyły - bo w sumie, dlawampirów, tak też było.Prawie nie musiał uginać kolan,lądując.Kiedy się wyprostował, Claire dostrzegła, że dobrał sobie ubranie jak najbardziej odpowiednie w Blacke -zamaszysty i długi skórzany płaszcz w odcieniu spłowiałegobrązu, długi i czerwony, powiewający na wietrze szal,kapelusz z płaskim rondem.W mroku jego oczy połyskiwałyszkarłatem.-Koniecznie mi wszystko opowiedz o tym waszym małymkryzysie, Oliver.Stworzyliście tam sobie kocie królestwo, ateraz pokonały was szczury, jak mi się zdaje? Wszystkichwas, sprytnych myszołapów pozamykały w klatkach i żywiąodpadkami? Niedługo was pozabijają, poświętują sobiepotem, a pózniej będą mieć swoje szczurze królestwo.Szczury i koty miewają ciągoty do sera i mięsa, więc dajmyim kęsa.- Morley umilkł, oparł łokieć o dach samochodu iprzyjrzał się uważnie Oliverowi od stóp do głów.- Staruszku,ja wiem, że jesteś wiekowy, ale chyba przesadzasz.Rzymianie?-To był długi dzień i nie mam nastroju na twoje wygłupy-A jednak masz nastrój na moją pomoc.Interesujące.Nocóż, chodzcie zatem.Pani Grant czeka.Morley nie czekał, aż ktoś z nich wyrazi zgodę, po prosturuszył w głąb ulicy.Aopotanie pół jego płaszcza na wietrzebyło jedynym odgłosem, jaki dobiegał z jego strony, kiedyszedł wyludnioną ulicą, a potem skręcił chodnikiem w prawo.Wszyscy wymienili spojrzenia.Oliver z obrzydzeniempokręcił głową, sięgnął do wnętrza samochodu i wyciągnął zniego bezwładne ciało Ayeshy.Niósł ją na rękach, jakbyważyła nie więcej niż poduszka.-No co? - warknął.- Morley to pozer i komediant, ale nataktyce niezle się zna.Chciałbym przy tym zauważyć, żestoimy i robimy za idealny cel dla jego zwolenników.Każdemu z nas mogliby bez trudu ustrzelić.Eve zamrugała.-Hm.Ale skąd wiesz?-Taktyka - odparł Oliver i ruszył przed siebie drogą ślademMorleya [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •