[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie  odrzekł chłodno Daniel.Odetchnęła z ulgą. Więc nie trafimy do kostnicy  chciała się roześmiać, jednakhamowała się. Jeszcze nie  poprawił ją.Skręciło ją w żołądku.Tak, to, że ktoś zjawi się w nocy w ichdomu i poderżnie im gardła, było bardzo możliwe, wcześniej jednaknie zaprzątała sobie tym głowy.Ciągle martwiła się z powodusrebrnego samochodu. Idziemy  zakomenderował Daniel.Podszedł do ciemnych drzwi i otworzył je.Nie czekał naMedison.Nawet nie spojrzawszy w jej stronę, wszedł pierwszy. A gdzie postawa sprzed trzech godzin?  pomyślała Medison.Weszła do domu i bardzo się rozczarowała.%7ływe kolory ścian, zapachy unoszące się w domu Madeleine.Po tym wszystkim nie byłotu ani śladu.Zaczęła już tęsknić za jeziorem, za trawą i drzewamiotaczającymi dom.Głupia, dlaczego tak się do tego przywiązujesz?Na korytarzu nie było Daniela, zdążył już zniknąć na piętrze.I nanią nadszedł czas.Ignorując chłód korytarza, nie tak dotkliwy, bo miałana sobie kurtkę, weszła po schodach.Zdawało się jej, że droga dosypialni nie ma końca.Korytarz wydłużał się, odstępy międzykolejnymi drzwiami były coraz większe.Właśnie mijała siódmedrzwi.Do ósmych było tak daleko!W końcu znalazła się w swojej sypialni.Z trudem przetrwałapierwsze kilka dni w tym domu  było tu tak zimno, powietrzewydawało się nieznośnie wilgotne.Teraz pokój zdawał się byćwypełniony ciepłą parą, jakby ktoś niedawno brał w nim ciepłyprysznic.Nie unosiły się jednak kłęby pary.Wilgoć aż tak bardzo jejnie przeszkadzała, chociaż po trzech godzinach spędzonych uprzyjaciółki doszła do wniosku, że sto razy woli suche pomieszczenia.Zdjęła kurtkę i wyciągnęła z szuflady koszulkę nocną  czerwonąw czarne róże.Sięgała jej do kolan, prawie nie było czuć satyny.Przesunęła materiał między palcami, rozkoszując się jegonieskazitelnie gładką, błyszczącą powierzchnią, po czym ruszyła wstronę  szmaragdowej łazienki.Toaleta ta utrzymana była w zielonych barwach.Gdzieniegdziezieleń była tak ciemna, że przeistaczała się niemalże w głęboką czerń.Kiedy Medison zjawiła się tutaj pierwszy raz, w łazience nie było śladuobecności człowieka  teraz jej szampony do włosów, mydła i ręcznikiwypełniały każdą półkę w tym pomieszczeniu.Spojrzała na śladyswojej bytności w tym miejscu i poczuła, że jest u siebie w domu.Gorąca kąpiel miała jej pomóc odprężyć się i przygotować dosnu.Pierwsze zadanie wykonała bardzo dobrze.Z drugim było dużogorzej.Medison była aż zanadto pobudzona.Jak po zimnym, orzezwiającym prysznicu.Już od godziny leżała w łóżku, przewracającsię z boku na bok.Wiedziała, że nie zaśnie.Zapewne była to zasługasrebrnego samochodu, którego obraz wyrył się jej w pamięci.Próbowała zepchnąć go na krańce świadomości, zakopać w swoimumyśle głębiej niż najgorsze wspomnienia, byle móc zasnąć.Wyobrażała sobie, jak samochód zjeżdża do ciemnego rowu, któregodna nie było widać.Jednak wyobraznia Medison płatała jej figla,ponieważ auto ciągle spadało i spadało w otchłań.Wciąż więc byłonienaruszone.Spróbowała zatem inaczej.Zamknęła oczy i myślała, jakwyglądałby ten samochód roztrzaskany na dnie rowu.To też nie byłnajlepszy pomysł.Srebrna farba pokrywała samochód i błyszczała niemniej intensywnie niż kilka godzin temu.Auto nie zniknęło.Medison westchnęła i jednym zgrabnym ruchem ściągnęła zsiebie kołdrę.Nie chciała bezczynnie siedzieć w tym pomieszczeniu.Nie było w nim żadnej książki, którą mogłaby poczytać.Egipskieciemności, jakie panowały w jej pokoju, napawały ją przerażeniem.Spojrzała przez okno.Wyjście na dwór i odwiedzenie grobówrodziców Daniela również nie wchodziło w grę.Odkąd Medisonprzyjechała do domu, spadła gruba warstwa śniegu i nic niezapowiadało, aby w końcu miało przestać padać.Białe płatki latałyprzed jej oknem, świecąc na tle grafitowego nieba.Coraz gęściejopadały na parapet przed jej oknem, co chwilę silniejszy podmuchwiatru rozwiewał je, a ich miejsce zajmowały kolejne.Wstała.Nie nałożywszy szlafroka, wyszła na korytarz.Niemal natychmiast cofnęła się do sypialni.Jak tam było zimno!Zajrzała do szafy z zamiarem nałożenia na siebie szlafroka, alenigdzie go nie było.Najwyrazniej Rebeka wzięła go do prania.Medison wzięła głęboki oddech i ponownie otworzyła drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl