[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lilka, to fantastyczny pomysł!- Super, zawsze tego chciałaś, siostro!- Trzeba robić to, co się lubi!Dziewczyny oczywiście były pełne entuzjazmu i wiaryw to, że ze wszystkim sobie świetnie poradzę.Ja takżew to wierzyłam, chociaż oczywiście bałam się, bo jednakbyło to trochę ryzykowne.Ale tutaj i teraz byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.To chyba trochę dziwne jak naosobę, która właśnie straciła robotę? Jednak gdy zadzwoniłam do Michała i powiedziałam mu o tym wszystkim,odparł krótko:- I o to chodziło, Liliano.Po tylu latach pracy dla nichcoś ci się należy, a ty w tym czasie przygotujesz grunt nato, co naprawdę cię kręci.- Mówisz o sobie? - uśmiechnęłam się.- Też.- A tak w ogóle to w sobotę idziemy do mamulki naobiad.I od razu powiedz, jakie lubisz ciasto, bo zebrałamopieprz, że nie mam takich elementarnych wiadomościna twój temat.- Lubię takie pyszne bułeczki.- Michał!- A, o to pytasz? Oj, dobra, lubię sernik i szarlotkę.- Nie mam siły do ciebie.- Owszem masz, silna z ciebie kobieta.Do wieczora,Liliano.[178] - Pa!Gdy wychodziłam już z pracy z pudełkiem kartonowymw objęciach (ach, ten amerykański styl zwalniania!), przywindach spotkałam Sekulskiego.Miał minę, jakby właśniewrócił od dentysty, który nie stosuje znieczulenia.- Słyszałem.Bardzo mi przykro.- A mnie niekoniecznie.Ale miło, że się przejąłeś.- Zawsze przejmuję się tym, co dotyczy ciebie.Poczułam się jakoś dziwnie.Niezręcznie.Nigdy niemyślałam, że on.To przecież absurd!- Trzymaj się - kiwnęłam mu głową, gdy wchodziłamdo windy.Zanim drzwi się zamknęły, czułam na sobie jegouporczywy wzrok, wwiercający się we mnie.Nie było tokomfortowe doznanie.Ten człowiek był bardzo dziwny,a jeszcze w perspektywie pewnych podejrzeń względemjego osoby cieszyłam się, że nie będę już więcej mieć z nimnic do czynienia.Sobota zbliżała się wielkimi krokami.Wraz z J u l k ą ciągle szukałyśmy namiarów na jakiś ciekawie położony lokal,którego wynajem nie zrujnuje nas już na wejściu, a ma-mulka dzwoniła do mnie codziennie, zamęczając nowymiprzepisami na ulubione ciasta Michałka.Obiecywałam sobie, że jak przetrwam ten  proszony" obiad, to już żadneinne wyzwanie nie będzie mi straszne.Gdy w końcu dotarliśmy do domu rodziców, nie wiedzieć czemu trochęsię denerwowałam, za to Michał wyglądał jak najbardziejwyluzowany facet świata.Nie wiem, czy ta jego nonszalancja była tylko przykrywką dla nerwów.Nie sądzę.Poprostu przyjmował wszystko takim, jakie było, nie analizując i nie poddając rozkładowi na czynniki pierwsze.[179] Ale to chyba była domena facetów.A na pewno takichfacetów jak on.Zresztą, co ja mogę wiedzieć o męskiejnaturze, jak powiedziałaby z troską mamulka? Jednakżegdy w mieszkaniu rodziców zobaczyłam moje dwie ciotki,czyli Maryśkę - siostrę ojca i Helenkę - siostrę mamy, jużnie byłam przekonana o słuszności przyjęcia z beztroskązaproszenia na obiad do mojej zdradliwej mamulki.- Lilusiu, coś taka blada, dziecko? - Helenka ucałowałamnie krwistymi ustami, zostawiając na moich policzkachczerwień swych warg.- Jaka ona blada?! Przecież czerwieni się jak burak -Maryśka patrzyła na mnie krytycznie, wydmuchując nosem dym z papierosów Marlboro, które z lubością paliław liczbie dwóch paczek dziennie.- A to twój narzeczony? Przedstaw go, bo chłopaczynanie wie, co robić - Helenka zatrzepotała natuszowanymirzęsami.- To nie jest mój narzeczony - warknęłam, ale Helenkamachnęła tylko ręką, jakby odganiała natrętną muchę.Michał, gdyby mógł, pewnie trzasnąłby butami jak oficer przed przełożonym, ale zgiął się w przedwojennymukłonie i ujął dłoń starszej siostry mojej mamy.- Michał Maliszewski, bardzo mi miło - po czym pocałował ciotkę Helenkę w wypielęgnowaną dłoń.- Lizus - burknęłam, siadając ciężko przy stole.Tylkopokrzepiający wzrok taty dawał nadzieję, że może uda misię jakoś przetrwać to sobotnie popołudnie i nie udławićsię obiadem.- Słyszałam, że jest pan policjantem.To prawda, żekiepsko wam płacą? - Maryśka nie bawiła się w subtelności,[180] ją z kolei Michał przywitał twardym uściskiem ręki.Jednakdobry był z niego psycholog, z miejsca rozpoznawał, z kimma do czynienia i wiedział, jak się zachować.To dar, zdecydowanie.Ja byłam mistrzynią porażek i w sumie miałam to gdzieś, tylko czasami wychodziłam na idiotkę albonieopanowaną nerwuskę.- Nie są to oszałamiające kwoty, ale nie narzekam - odparł spokojnie mój chłopak, wróć,  chłopaczyna".- No tak, ale rodzina wymaga nakładów pieniężnych.Jak ma pan zamiar dbać o Lilusię, dzieci?Dobrze, że akurat nic nie piłam, bo na pewno wszyscyobecni przy stole mieliby prysznic z truskawkowego kompotu mojej mamy.Michał zachował kamienną twarz i chyba tylko ja dostrzegłam błysk rozbawienia w jego oku.Mnie za to wcalenie było do śmiechu.- Oprócz tego, że jestem oficerem, skończyłem takżepsychologię, tak więc myślę, że dam Lilianie wszystko,czego potrzebuje - odparł spokojnie, patrząc na mojeciotki.Helenka uśmiechała się z rozrzewnieniem,a Maryśka robiła kółka z dymu, co było jasnym przekazemakceptacji dla Michała.O czym on oczywiście nie wiedział.- Marysiu, Helu, nie męczcie Michałka, on się już zaopiekuje naszą Lilianką - mamulka wniosła wazę z rosołem, łamiąc tym samym swoją świętą zasadę podawaniatej zupy tylko w niedzielę.No ale czego się nie robi na proszonym" obiedzie, aby biesiadnicy byli zadowoleni?- O ile wcześniej nie zwariuje - mój ojciec mruknął podnosem, sięgając po wazę i nie patrząc na swoją żonę, która,jakby mogła, spiorunowałaby go wzrokiem.Michał siedział[181] obok i starał się nie parsknąć śmiechem, a ja sama już niewiedziałam, czy mam dołączyć do niego, czy może dla odmiany krzyczeć, wywalić rosół z wazą albo wazę z rosołemi uciec stamtąd jak najdalej.Oczywiście nic takiego nie zrobiłam, ale znowu ogarnęła mnie dziwna ochota na zrobienieczegoś idiotycznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl