[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za każdym zakrętem, na ścieżce ogrodowej męczarnia jegowrastała aż w końcu uświadomił sobie, że całe jego ciało drży i żenie ma już nad nim żadnej władzy.Potem bezpośrednio poprzejezdzie wozu ze zmarłymi zstąpiłana niego po raz pierwszy i może jedyny w życiu, chwila zupełnejjasności.Stał gdzieś na górnej galerii spoglądając w dół i widzącswoje własne ciało jak poruszało się tam i z powrotem popokrytych żwirem ścieżkach ogromnego podwórza.Widział samsiebie zupełnie wyraznie i pomyślał: Ten człowiek jest głupcem!%7ładna kobieta na świecie nie warta jest takiego cierpienia., a napewno nie ta suka, ta." Myśli jego zalała nagle fala sprośności;przychodziły mu do głowy wszelkie plugawe słowa, jakie znałkiedykolwiek.Chwila minęła, drżenie ustało i Tom poczuł się jak gdybyoczyszczony i prawie spokojny. Niech ją diabli wezmą! pomyślał. Niech ją diabli wezmą!"Przeszedł przez ogród, otworzył furtkę i wyszedł na ulicę.Niewiedział, dokąd idzie, ale po chwili znalazł się w dzielnicymiędzy Placem Kongo a rzeką.Był bez kapelusza.Jakiś czarnychłopiec pociągnął go za rękaw ze słowami: %7łółtą dziewczynkę, panie? Aadną, żółtą dziewczynkę, panie? Dobrze powiedział Tom. Gdzie?Ale to nic nie pomogło.Upił się tylko tanim rumem i wrócił doswego pokoju nieco przed świtem, bardziej nieszczęśliwy aniżeliprzed opuszczeniem ogrodu.Było już pózne popołudnie, gdy obudził się, zdając sobie znowuniejasno sprawę z uderzeń młotka w odległej części domu oraz ztego, że panuje dławiący upał i że jego nagie ciało kąpie się wpocie.Leżąc tak na pograniczu między snem a jawą uświadomiłsobie, że ktoś się porusza w sąsiednim pokoju.Słyszał cichoodgłos kroków i od czasu do czasu dzwięk, jaki wydaje szkło,uderzające o metal.Znajdując się jak gdyby w jakiejś mgle,pomyślał: To pewnie Serafina sprząta w pokoju".Na wpół obudzony,mając oczy zamknięte, widział jej grubą postać, jaskrawe tignonna głowie i schludny fartuch na sutej spódnicy.Należała doharmonijnych barw w pokoju i do zapachu kwiatów,docierającego z podwórza w południowym upale.Pomyślałsennie, że on także tu należy że należał zawsze a nie dobiałego, uporządkowanego świata New Bedford, w którym sięurodził z czystymi, białymi domami i jasnozieloną trawą wlecie; z czystym, białym śniegiem w zimie.Oto, gdzie jest jegomiejsce.Tutaj też zostanie już na zawsze.Był jak wędrowiec,przybywający do rodzinnego kraju, którego dotychczas nie znał.Potem powoli wrócił do niego obraz całej ubiegłej nocy oczekiwania i niepokoju; strasznej męczarni zawiedzionego,niezaspokojonego pożądania w żyłach oraz ślepej, niezupełnieświadomej wyprawy do mrocznego, zbrukanego, dzikiego,wyuzdanego świata za Placem Kongo.Nie zdawał sobie jasnosprawy, co zdarzyło się, gdy wyszedł z domu; wróciło to do niegoteraz, jak wspomnienia człowieka, mającego gorączkę, którywidzi oderwane fragmenty, wyłaniające się z oparów majaczenia:obraz niskiego, gorącego, wypełnionego dymem pokoju, wktórym tańczyły nagie, żółte dziewczęta; krąg przyglądającychsię twarzy; białych i czarnych twarzy robotników portowych iMurzynów oraz złych, sępich twarzy Jankesów; jedna szklankarumu za drugą, muzyka banjo i bębnów i gra w faraona".%7ładnaz tych rzeczy nie złagodziła męczarni, nie tylko męczarnipożądania, ale również dręczących go wątpliwości, gdyż wchwili mglistego, na wpół świadomego jasnowidzenia wydawałomu się, że w jakiś nieprzenikniony sposób ona stała się bardziejodległa, że wymknęła mu się całkowicie, żenigdy, ani przez chwilę, nie posiadał jej, a tylko samo ciało powłokę, nie mające żadnego znaczenia, gdy kończy się działaniezmysłów.Ocknąwszy się, zawołał Serafinę, przypuszczając, że dowie sięod niej, gdzie baronowa znajduje się w tej chwili i co zamierzarobić.Stara Murzynka ukazała się w drzwiach, pytając, czy chcekawy.Nie odpowiedział, a tylko zapytał: Gdzie jest baronowa? Po drugiej stronie domu; przegląda wszystkie stare kufry. A gdzie byłyście wczoraj wieczorem? Poszłyśmy na zebranie. Na zebranie? Tak panie, na zebranie na tamtą stronę jeziora. Jakież to zebranie? Z czarami.A więc to tak! Jacy ludzie tam byli? Murzyni.Mama Tolanne była. Któż to jest mama Tolanne? Mama Tolanne to jest. zawahała się przez chwilę, a potemużyła francuskiego słowa: Sorciere.Tom doznał nagłego wrażenia, że widzi poprzez ściany pokoju poprzez całą dręczącą tajemniczość, która oddzielała od niegomłodą baronową nawet w chwilach najgłębszego fizycznegozbliżenia.Siadłszy na łóżku, powiedział: Chodz tu, Serafino.Popatrzyła na niego przez chwilę z podejrzliwością i wahaniem.Potem zbliżyła się o krok do łóżka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]