[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WidziaÅ‚em wlokÄ…cy siÄ™po widnokrÄ™gu ogon Pegaza156 w caÅ‚ej jego wspaniaÅ‚oÅ›ci zodiakalnej, jakgwiazdzistÄ… szatÄ™ królowej czarodziejek.Plejady157 wznosiÅ‚y siÄ™ ku wyżynomnieba; jednoczeÅ›nie BlizniÄ™ta,158 które wbrew swej nazwie, nie idÄ… jedno za drugim,jak bohaterowie bajki.Byk159 spoglÄ…daÅ‚ na mnie swym wielkim, ognistym okiem. Na szczycie kopuÅ‚y bÅ‚yszczaÅ‚a Wega,160 przyszÅ‚a nasza gwiazda polarna, aniedaleko zaokrÄ…glaÅ‚a siÄ™ ta rzeka diamentów, tworzÄ…ca KoronÄ™ BorealnÄ….161Wszystkie te konstelacje sÄ… nieruchome, zdawaÅ‚o siÄ™ jednak, że zmieniajÄ… miejscewedÅ‚ug koÅ‚ysania siÄ™ statku; podczas tej oscylacji widziaÅ‚em, jak grotmaszt zakreÅ›laÅ‚Å‚uk koÅ‚a od ² Wielkiej Niedzwiedzicy do Altaira z OrÅ‚a,162 podczas gdy księżyc, jużnisko, na kraÅ„cu widnokrÄ™gu zanurzaÅ‚ w morzu koniec swojego rogu.RozdziaÅ‚ XXIVNoc byÅ‚a burzliwa.Parowiec, straszliwie rzucany bocznymi falami, koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™nieprzerwanie.Meble z haÅ‚asem przemieszczaÅ‚y siÄ™ z miejsca na miejsce, awtórowaÅ‚a im porcelana na toaletach.Wiatr widocznie nabraÅ‚ ogromnej siÅ‚y.ZresztÄ…Great Eastern żeglowaÅ‚ w tej chwili po okolicach obfitujÄ…cych w grozne wypadki,gdzie morze zawsze jest niespokojne.O szóstej rano dowlokÅ‚em siÄ™ do schodów przy głównej nadbudówce.CzepiajÄ…csiÄ™ porÄ™czy i wykorzystujÄ…c przechyÅ‚y z jednej strony na drugÄ…, przeszedÅ‚em jakoÅ› postopniach i wydostaÅ‚em siÄ™ na pokÅ‚ad.StamtÄ…d, nie bez trudnoÅ›ci, dotarÅ‚em aż pokÅ‚addziobowy.Miejsce to byÅ‚o puste, jeżeli można nazwać tak miejsce, gdzie znajdowaÅ‚siÄ™ doktor Pitferge.Zacny ten czÅ‚owiek, mocno przyparÅ‚szy siÄ™ do Å›ciany, odwróciÅ‚siÄ™ od wiatru, a prawa jego noga okrÄ™cona byÅ‚a o sÅ‚upek relingu.DaÅ‚ mi znak, bymsiÄ™ zbliżyÅ‚, rozumie siÄ™ znak gÅ‚owÄ…, gdyż nie mógÅ‚ rozporzÄ…dzać rÄ™koma, którymiopieraÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townoÅ›ci burzy.Po kilku ewolucjach, wijÄ…c siÄ™ jak robak, dotarÅ‚emdo relingu i tak samo zakotwiczyÅ‚em jak doktor. No!  zawoÅ‚aÅ‚em. Dobrze idzie, co!? Ten Great Eastern! WÅ‚aÅ›nie w chwilizakoÅ„czenia podróży cyklon! Prawdziwy cyklon! Specjalnie dla niego przygotowany!Doktor beÅ‚kotaÅ‚ tylko jakieÅ› urywane sÅ‚owa.Wiatr zjadaÅ‚ mu poÅ‚owÄ™ wyrazów,lecz zrozumiaÅ‚em go.Wyraz cyklon wszystko wyjaÅ›nia.Wiadomo, co to sÄ… te wirujÄ…ce burze, zwane huraganami na Oceanie Indyjskim iAtlantyku, tornadami na wybrzeżach afrykaÅ„skich, samunami na pustyniach,tajfunami na wodach chiÅ„skich; sÄ… to burze, których straszliwa siÅ‚a zagrażarozbiciem najwiÄ™kszym okrÄ™tom.Otóż Great Eastern znalazÅ‚ siÄ™ w takim cyklonie.Jak ten olbrzym bÄ™dzie mustawiaÅ‚ czoÅ‚a? Przytrafi siÄ™ mu nieszczęście  powtarzaÅ‚ mi Dean Pitferge. Widzi pan, jakwsuwa nos w pierze. Ta żeglarska metafora doskonale oddawaÅ‚a poÅ‚ożenie parowca.Dziobnica znikaÅ‚apod górami wody, które atakowaÅ‚y z przodu, od prawej burty.Dalej nic nie byÅ‚owidać.Wszystkie symptomy huraganu.OkoÅ‚o siódmej godziny burza rozsrożyÅ‚a siÄ™jeszcze bardziej.Morze wyglÄ…daÅ‚o potwornie.WydymaÅ‚o siÄ™ w dÅ‚ugich falach,których wysokość wzrastaÅ‚a z każdÄ… chwilÄ….Great Eastern, odwrócony do nichbokiem, koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ okropnie. SÄ… tylko dwa Å›rodki  powiedziaÅ‚ do mnie doktor, z pewnoÅ›ciÄ… siebie marynarza albo obrócić siÄ™ prosto ku falom, pÅ‚ynÄ…c pod maÅ‚Ä… parÄ…, albo uciekać i nie opieraćsiÄ™ temu rozhukanemu morzu.Ale kapitan Anderson nie zrobi ani jednego, anidrugiego z tych manewrów. Dlaczego?  zapytaÅ‚em. Dlatego, że&  odpowiedziaÅ‚ doktor  dlatego, że musi siÄ™ wydarzyć jakieÅ›nieszczęście!Odwróciwszy siÄ™, ujrzaÅ‚em kapitana, pierwszego oficera i głównego mechanika,opatulonych bluzami i trzymajÄ…cych siÄ™ mocno balustrady na mostku kapitaÅ„skim.Bryzgi fal otaczaÅ‚y ich od głów do stóp.Kapitan uÅ›miechaÅ‚ siÄ™, zgodnie ze swoimzwyczajem.ZastÄ™pca Å›miaÅ‚ siÄ™ i pokazywaÅ‚ biaÅ‚e zÄ™by, widzÄ…c okrÄ™t koÅ‚yszÄ…cy siÄ™tak, że zdawaÅ‚o siÄ™, iż maszty i kominy polecÄ… w wodÄ™.DziwiÅ‚ mnie jednak upór kapitana, jego zawziÄ™tość w walce z morzem.O godziniewpół do ósmej Atlantyk przedstawiaÅ‚ przerażajÄ…cy widok.Na dziobie fale caÅ‚kowiciezalewaÅ‚y statek.PrzypatrywaÅ‚em siÄ™ temu wzniosÅ‚emu widowisku, tej walceolbrzyma z falami.W pewnym sensie zrozumiaÅ‚em upór  pierwszego po Bogu ,który nie chciaÅ‚ ustÄ…pić.Ale zapomniaÅ‚em, że potÄ™ga morza jest nieskoÅ„czona i żenic, co tylko wyszÅ‚o z rÄ…k czÅ‚owieka, nie zdoÅ‚a siÄ™ jej oprzeć.RzeczywiÅ›cie, olbrzymten, pomimo, że byÅ‚ tak potężny, wkrótce musiaÅ‚ uciekać przed burzÄ….Wtem, okoÅ‚o godziny ósmej, odczuliÅ›my silne uderzenie.ByÅ‚a to masa wody,która caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… potrÄ…ciÅ‚a statek z przodu prawej burty. To już nie szturchniÄ™cie  powiedziaÅ‚ doktor  to uderzenie pięściÄ… prosto wtwarz.Istotnie, to  uderzenie pięściÄ… okaleczyÅ‚o nas.Mnóstwo poÅ‚amanych szczÄ…tkówwypÅ‚ynęło na szczyt fal.Czy byÅ‚y to części naszego wÅ‚asnego ciaÅ‚a, tak rozlatujÄ…cesiÄ™, czy też szczÄ…tki jakiegoÅ› ciaÅ‚a obcego? Na znak kapitana parowiec skrÄ™ciÅ‚ orumb ażeby uniknąć tych odÅ‚amów, które groziÅ‚y zablokowaniem kół.Z uwagÄ…przypatrzywszy siÄ™ bliżej, przekonaÅ‚em siÄ™, że uderzenie morza oderwaÅ‚o nadburcie zprawej strony, które przecież wznosiÅ‚o siÄ™ na pięćdziesiÄ…t stóp ponad liniÄ… wodnÄ….Wsporniki nadburcia zostaÅ‚y zÅ‚amane, okucia oderwane, liczne resztki poszyciadrżaÅ‚y jeszcze w swoich umocowaniach.Great Eastern zadrżaÅ‚ od tego uderzenia, alepÅ‚ynÄ…Å‚ dalej swojÄ… drogÄ…, z niczym niezmÄ…conym zuchwalstwem.Trzeba byÅ‚o usunąćjak najprÄ™dzej wszystkie szczÄ…tki zalegajÄ…ce na dziobie a do tego niezbÄ™dna byÅ‚aucieczka przed falami.Lecz parowiec uparÅ‚ siÄ™ stawiać czoÅ‚o.Kapitan nie chciaÅ‚ustÄ…pić.Nie ustÄ…pi.Oficer z kilku ludzmi wysÅ‚any zostaÅ‚ na dziób do oczyszczeniapokÅ‚adu.  Czekajmy  powiedziaÅ‚ doktor  nieszczęście jest niedaleko!Marynarze zbliżyli siÄ™ do dziobu.My uczepiliÅ›my siÄ™ drugiego masztu.WidzieliÅ›my, jak każda fala rzucaÅ‚a masÄ™ wody na pokÅ‚ad.Nagle nastÄ…piÅ‚o drugieuderzenie morza, jeszcze gwaÅ‚towniejsze aniżeli pierwsze; fala przeleciaÅ‚a przezwyÅ‚om w nadburciu, wyrwaÅ‚a ogromny pÅ‚at żelazny, okrywajÄ…cy przód statku,zdruzgotaÅ‚a masywnÄ… pokrywÄ™ poÅ‚ożonÄ… na pomieszczeniu zaÅ‚ogi i caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… uderzyÅ‚aw Å›ciany lewej burty.PorozrywaÅ‚a je i uniosÅ‚a jak kawaÅ‚ płótna, niesiony wiatrem.Ludzie poprzewracali siÄ™.Jeden z nich, oficer, na pół utopiony, podniósÅ‚ siÄ™jednak i obtarÅ‚ rude swoje faworyty.NastÄ™pnie, widzÄ…c jednego majtka bezprzytomnoÅ›ci, rozciÄ…gniÄ™tego na Å‚apie kotwicy, rzuciÅ‚ siÄ™ ku niemu, wziÄ…Å‚ na ramionai wyniósÅ‚.W tej chwili inni ludzie z zaÅ‚ogi uciekali przez wyÅ‚amanÄ… osÅ‚onÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •