[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteśmy w posiadaniu najlepszego na świecie sprzętu do zbierania informacji, a tymczasemdowolny dzieciak z kradzionym zegarkiem wie więcej od nas.- Korpówa wzięła głębokioddech, jakby rozkładała sobie na plecach wielki ciężar.- Jak pan myśli, jak to się mogłostać?- Proszę zapytać dzieciaka z zegarkiem - powiedział Desjardins.Wskazał głową naLubina, drgającego we wnętrzu swojej bańki mydlanej.- Jeśli macie więcej takich jak on,dowiecie się wszystkiego w około dwie sekundy.- Wszystkiego, co wie ten dzieciak - być może.A to prawie tyle, co nic.- Dopiero co powiedziała pani.- Prawie ją mieliśmy, wie pan? - ciągnęła Rowan.- To było ledwie wczoraj.Gdy tylkonas pan uprzedził, byliśmy w stanie oddzielić ziarno od plew i udało nam się zlokalizować jąw Dakocie Południowej.Otoczyliśmy teren, ale okazało się, że pół miasta postanowiło namprzeszkodzić, pomóc jej.Uciekła.- Przesłuchaliście przecież jej fanów.- Wezwał ich jakiś głos z Wiru.Ktoś tam mobilizuje siły.- Kto? I dlaczego?- Tego już nikt nie wiedział.Najwyrazniej to coś włącza się w odpowiednie rozmowyi zaczyna nawoływać do kibicowania jej.Gdy się o tym dowiedzieliśmy, zostawiliśmyprzeróżne przynęty, ale póki co nie odezwało się to do nas.- Wow - mruknął Desjardins.- A wie pan, gdzie tkwi największa ironia? Podejrzewaliśmy, że coś takiego sięwydarzy.Podjęliśmy odpowiednie środki zapobiegawcze.- Spodziewaliście się tego?- Nie tego konkretnie, rzecz jasna.Ta cała sprawa z ryfterami pojawiła się kompletnieznikąd.- Rowan westchnęła.Większą część jej twarzy skrywały cienie.- Mimo wszystkojednak, czasem rzeczy mogą.pójść nie tak.Można spodziewać się, że ktoś o nazwiskuMurphy będzie tego świadomy, ale nie.Zdaniem ludzi ze Zwiadomości Chemicznej to byłtylko zanikający mem, rozpowszechniany przez żele.- Więc to żele za tym stoją?Kobieta potrząsnęła głową.- Jak już powiedziałam, podjęliśmy środki zapobiegawcze.Wytropiliśmy wszystkieskażone węzły, podzieliliśmy je na partycje i wymieniliśmy na świeże, upewniając się, że niezostał choćby ślad tego memu.%7łeby mieć absolutną pewność.Jednak jakimś cudem on wciąż istnieje.Po przerzutach, mutacjach, odrodzony na nowo.A jedyny fakt, jaki znamy toinformacja, że tym razem nie jest to sprawka żeli.- Wcześniej jednak była, czy to chce pani powiedzieć? To one.One to wszystkozaczęły?- Może.Dawno, dawno temu.- Na litość boską, dlaczego?- Cóż, to dosyć zabawne - odpowiedziała mu Rowan.- Tak im kazaliśmy.*Rowan przesłała dane bezpośrednio do jego wkładek.Było tego o wiele za dużo, by nawetzoptymalizowany prawołamacz mógł wszystko z miejsca ogarnąć, ale po piętnastu sekundachdostał skrótowe podsumowanie - narastające zagrożenie, wzajemna nieufność, ostateczneniechętne przekazanie kontroli obcej inteligencji, której nikt nie podejrzewał o posiadaniewłasnej opinii na temat zalet skąpstwa.- Jezu - powiedział Desjardins.- Wiem - przyznała Rowan.- A niby jakim cudem Lenie Clarke przejęła kontrolę?- Nie przejęła.To właśnie jest w tym wszystkim największym szaleństwem.Z tego conam wiadomo, przed Yankton ona nawet nie spodziewała się, że ktokolwiek o niej wie.- Hmm.- Desjardins ściągnął usta.- Tak czy inaczej, cokolwiek to jest, zaczynadowodzić za nią.- Wiem - powiedziała cicho kobieta.Spojrzała na Lubina.- Wtedy właśnie onwkroczył do akcji.Lubin drgał i szarpał się pod wpływem przypuszczanych na niego ataków.Jego twarz,a przynajmniej ta jej część, której nie skrywał zestaw wizualizacyjny, pozostawała jednak bezwyrazu.- Co on tam ogląda? - zapytał Desjardins.- Dane instruktażowe.Do kolejnej misji.Przez dłuższą chwilę przyglądał się mężczyznie.- Zabiłby mnie?- Wątpię.- Kim on.- Nikim, kogo powinien się pan dalej obawiać.- Nie.- Desjardins potrząsnął głową.- To nie wystarczy.Namierzył mnie z drugiegokońca kontynentu, włamał się do mojego mieszkania i.- Odłączył mi Moralniaka, ale przecież nie przyznam się do tego przed Rowan, a już na pewno nie teraz, na litość boską.-Przypuszczam, że ma wbudowany przycisk wyłączający, a odpowiada przed panią, paniRowan.Kim on jest?Kobieta najeżyła się.Desjardinsowi przeszło przez myśl, że posunął się za daleko.%7ładen pracownik znajdujący się w szponach Moralniaka nigdy w życiu nie zdobyłby się natakie pyskowanie przełożonemu, Rowan zorientuje się, za chwilę rozdzwonią się alarmy i.- Pan Lubin ma.Można to nazwać problemem z kontrolą impulsów - powiedziałakobieta.- Czerpie przyjemność z pewnych czynności, które większość z nas uznałaby zanieprzyjemne.Nigdy nie zachowuje się w sposób, chyba  nieuzasadniony będzie tunajlepszym określeniem, ale czasami zdarza mu się stwarzać sytuacje, które wywołująokreśloną reakcję.Rozumie pan, co chcę przez to powiedzieć?Zabija ludzi, pomyślał z otępieniem Desjardins.Stwarza sytuacje, w których dochodzido naruszenia tajemnic, żeby mieć pretekst do zabijania ludzi.- Pomagamy mu radzić sobie z problemem - ciągnęła Rowan.- No i mamy go podkontrolą.Desjardins przygryzł wargę.Kobieta pokręciła głową.Na jej bladej twarzy odmalował się wyraz dezaprobaty.- ehemot, doktorze Desjardins.Lenie Clarke.Proszę przez to nie spać po nocach,jeśli już ma pan taką potrzebę.Proszę mi wierzyć, Ken Lubin jest jednym z elementów,mających na celu rozwiązanie tych problemów.- Nieznacznie podniosła głos.- Prawda,Kenie?- Nie znam jej - powiedział Lubin.- A w każdym razie niezbyt dobrze.Desjardins spojrzał na Rowan z zaniepokojeniem.- On nas słyszy?Lecz zamiast jemu, kobieta odpowiedziała Lubinowi.- Znasz ją lepiej, niż ci się wydaje.- Macie profile - odezwał się znów Lubin.Mówił bardzo niewyraznie.Najwyrazniejpole indukcyjne wpływało również na jego mięśnie mimiczne.- Ten psycholog.Scanlon.- Scanlon miał swoje własne problemy - powiedziała Rowan.- Ty i Clarke macie ze sobą o wiele więcej wspólnego.Podobne poglądy, podobneśrodowiska.Gdybyś był na jej miejscu.- Jestem na jej miejscu.Przybyłem tutaj.- Lubin oblizał wargi.W kąciku jego ustzalśniła strużka śliny.- Zgoda.Załóżmy jednak, że nie miałbyś żadnych informacji, żadnych zezwoleń i żadnych.ograniczeń w kwestii zachowania.Czego byś szukał?Lubin milczał.Jego zakryta twarz przypominała kontrastową, pozbawioną oczu maskęw kropki.Jego skóra zdawała się niemal lśnić.Rowan zrobiła krok naprzód.- Ken?- To proste - powiedział wreszcie.- Zemsty.- A na kim dokładnie?- Na GA.W końcu próbowaliśmy nas zabić.Szkła Rowan zalśniły nagle od natłoku danych.- Nigdy nie widziano jej w pobliżu żadnego z biur GA.- Saatakofała kogoś w Hongcouver.- Ciało Lubina przebiegł dreszcz.Jego głowaopadła.- Szukając Yvesa Scanlona.- Z tego, co wiemy, Scanlon był jej jedynym tropem.Zaprowadziło ją to donikąd.Niewydaje nam się, by w ogóle była w N AmPac od kilku miesięcy.- Ma jeszcze inne urazy - powiedział Lubin.- Może chce wrócić do domu.Rowan zmarszczyła brwi w skupieniu.- Mówisz o jej rodzicach.- Wspominała coś o Sault Sainte Marie.- A załóżmy, że nie mogłaby się do nich dostać.- Nie wiem.- A co ty byś zrobił?- Ja bym.próbował.- Załóżmy, że jej rodzice nie żyją - podsunęła Rowan.- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl