[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tyle już wiem.- Dyrektor zasłania usta, udając, że ziewa, irozsiada się na krześle po drugiej stronie biurka.- Zatem wiesz również, że pacjentka wykazuje objawy DID,to znaczy zaburzenia dysocjacyjnego.- Wiem, co oznacza ten skrót - warczy Valducci.- A jeszczelepiej wiem, czego nie oznacza.- Dyrektor szczerzy zęby, co wjego oczach uchodzi za tajemniczy uśmiech.- Lepsi klinicyści odciebie połamali sobie zęby na tych trzech literach.- Melodrama-tycznie kładzie dłoń na czole.- Doprawdy czy to nie zadziwiające,że przestępstwa tak często popełniają właśnie ludzie chorzy naDID? Przestępstwa, za które potem można wygodnie zrzucić winęna tę czy inną osobowość.A jeszcze dziwniejsze jest to, że żadna ztych podobno wielu osobowości nigdy nie pofatyguje się na poli-cję, żeby obciążyć zeznaniami tę, która popełniła przestępstwo.Louisa próbuje zignorować jego prowokacyjny ton.- Pacjentka ma klasyczne objawy.Pisze i rysuje jako różneosoby.Mówi różnymi głosami, jakby była jednocześnie kilkomaosobami w różnym wieku.Wykazuje bardzo gwałtowne wahanianastroju - od apatii po agresję.Valducci lekceważąco macha ręką.- Udaje! To wszystko stek bzdur i ty doskonale o tym wiesz.Zbadałaś ją na pograniczne zaburzenie osobowości?- Oczywiście i nie zamierzam na tym poprzestać.Nie musiszmi mówić, jak mam wykonywać swoją pracę.Pobrałam od niej106 więcej próbek moczu i krwi niż kontrola antydopingowa na igrzy-skach olimpijskich.Uprzedzając pytanie - nie, to nie jest psychozawywołana amfetaminą, jeśli to właśnie miałeś mi zasugerować.Dyrektor jest rozbawiony jej złością i tym, jak łatwo udało musię wyprowadzić ją z równowagi.- W sugestiach nie ma nic złego, Louiso.Wobec zatrzaśnię-tych wrót umysłu czasami mamy do dyspozycji tylko sugestie idomysły.Louisa ma wielką ochotę wrzasnąć mu w twarz, żeby przestałwygadywać dęte frazesy.Valducci wstaje i dyrektorskim gestem zaplata ręce na piersi.- A skoro już jesteśmy przy sugestiach, to powinnaś zrobićbadania funkcji endokrynologicznych i sprawdzić, czy nie mamy tudo czynienia z hiperadrenalizmem, niedokrwistością złośliwą albozaburzeniami tarczycy.- Dyrektor bierze złowrogie milczenieLouisy za kapitulację z jej strony.- Biorąc pod uwagę omamy,powinnaś też rozważyć możliwość schizofrenii.Czasami trudno jązdiagnozować.Valducci nie kończy, bowiem Louisa w tym momencie zrywasię z fotela.- Schizofrenii?! Ona jest taką samą schizofreniczką jak ty czyja.Z całym szacunkiem, czy mam ci przypomnieć, że mam dyplomz neuropsychiatrii? Przestań traktować mnie jak kompletną dyle-tantkę!Temperatura wrzenia.Valducci uwielbia doprowadzać ludzi dotego stanu.- Nie w tym kraju.- Kiwa na nią palcem.- Skończyłaś studiana amerykańskiej uczelni, a my tu trzymamy się klasyfikacji Dia-gnostic and Statistical Manual of Mental Disorders tak niewolni-czo, jak twoi amerykańscy wykładowcy.107 Louisa kręci głową.Szef czy nie szef, jeszcze jedno słowo iValducci zarobi solidne uderzenie w twarz.Zdobycie dyplomukosztowało ją lata ciężkiej harówki, a dziesięć lat spędzonych naJohns Hopkins University powinno coś znaczyć nawet w Rzymie.Dyrektor zabiera teczkę z biurka.- Chcę zobaczyć wyniki wszystkich testów krwi, moczu i tok-sykologii, zanim w ogóle ponownie wspomnisz o DID.Czy wyra-żam się jasno?Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Valducci byłby w tej chwiliplamą na ścianie jej gabinetu.- Całkowicie.- Aóżka w tym szpitalu kosztują.Jeśli się okaże, że ta kobietanie wymaga hospitalizacji, to jeszcze tego samego dnia ma stądzniknąć.Niech policja się martwi, co z nią zrobić.Louisa gotuje się z wściekłości, ale nie ma okazji mu odpowie-dzieć.Dyrektor wychodzi, trzaskając drzwiami.27.Dzień Valentiny Morassi zaczyna się niewiele lepiej.Zamierzała wziąć urlop na ten tydzień, ale sprawa na Cosmedi-nie skutecznie rozwiała jej nadzieje na spędzenie dłuższego czasu zTomem.Valentina zmusza się, żeby wypełznąć z łóżka, w którym byłyksiądz odsypia skutki kolejnej nocy seksualnych ekscesów i butelki108 doskonałego barolo, którą wypili po powrocie do domu z kolacji wpobliskiej knajpce.W drodze do pracy przeżywa emocjonalną huśtawkę.Nadzieje iwątpliwości kłębią się w jej głowie jak stado oszalałych wron.Kiedy wchodzi do budynku komendy, Federico siedzi już zaswoim biurkiem.Wygląda nie najlepiej.Problemy z żoną - wyja-śnia.Rozwiązane za pomocą połowy butelki brandy i nocy spędzo-nej na kanapie.Valentina nie ma ochoty zagłębiać się w szczegóły.Miłość powinna kwitnąć, a nie więdnąć i usychać.Po kilku łykach smolistego espresso i papierosie wypalonympotajemnie w toalecie Federico wreszcie powraca do świata ży-wych.- Idę do laboratorium.Zobaczę, czy wyszło coś z badań krwina szacie tej wariatki.Chcesz się przyłączyć?Valentina nie daje się prosić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •