[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Battat pożyczyłsobie nóż Odette i odciął klapę.Zajrzał do środka.Znalazł tam trochę dokumentów oraz telefon Zet-4.Używał takiego w Moskwie.Byłto bardziej skomplikowany model niż amerykański Tac-Sat, o zwartej budowie.Battat wyjął telefon z futerału.Klawiatura alfanumeryczna i kilka dodatkowychprzycisków, a nad nimi wyświetlacz ciekłokrystaliczny.Wcisnął guzik menu poprawej stronie wyświetlacza.Na użytek Harpunnika instrukcje były po angielsku.Po raz pierwszy od przyjazdu do Baku David Battat zrobił coś, czego bardzo mubrakowało.Uśmiechnął się.ROZDZIAA 56WaszyngtonWtorek, 4.27Na środku Sali Sytuacyjnej stał stół konferencyjny, a wzdłuż trzech ścian krzesła.Do podłokietników miały przytwierdzone komputerowe ekrany.Dostarczały onedoradcom aktualnych informacji.Czwartą ścianę zajmował szeroki na trzy metrymonitor wysokiej rozdzielczości, połączony z Narodowym Biurem RozpoznaniaSatelitarnego.Obrazy satelitarne w czasie rzeczywistym można było na nimpowiększać z dokładnością do jednego metra.Większości z tych supernowoczesnychulepszeń dokonano w ciągu poprzednich czterech lat.Kosztowały ponad dwamiliardy dolarów, przeznaczonych na konserwację obiektów rekreacyjnych BiałegoDomu, w tym basenu i kortów tenisowych.Hood i pierwsza dama weszli do niskiej, białej sali.Drzwi znajdowały się dokładniepod ekranem wysokiej rozdzielczości.Dowódcy armii lądowej, marynarki, siłpowietrznych i korpusu piechoty morskiej siedzieli po jednej stronie stołu ze swymprzewodniczącym, generałem Otisem Burgiem, pośrodku.Burg był potężnymmężczyzną przed sześćdziesiątką.Miał ogoloną czaszkę i stalowoszare oczy, którychspojrzenie stwardniało pod wpływem wojny i politycznej biurokracji.Doradcyszefów siedzieli za nimi.Po drugiej stronie stołu zasiadali prezydent, wiceprezydent,szef NSA Fenwick, szef sztabu prezydenckiego Gable i zastępca doradcy do sprawbezpieczeństwa narodowego Don Roedner.Sądząc po ich napiętych twarzach, albopro-174wadzili trudne rozmowy, albo nie spodobało im się wtargnięcie.A może jedno idrugie.Kilku dygnitarzy dało wyraz zdziwieniu, widząc Hooda z pierwszą damą.To samozrobił prezydent.Wstawał właśnie, by wyjść z nią do sąsiedniego pokoju iporozmawiać.Teraz zamarł i powiódł wzrokiem od Megan do Hooda i z powrotem.Przybyli zatrzymali się u szczytu stołu konferencyjnego.- Co się dzieje? - zapytał prezydent.Hood spojrzał na szefów sztabów, którzy wbijali w niego niecierpliwe spojrzenia.Zrozumiał, że nie ma za wiele czasu na przedstawienie sprawy.- Panie prezydencie - powiedział - istnieje coraz więcej dowodów na to,że ataku na irańską platformę naftową dokonali nie Azerowie, tylko Irańczy-cy pod kierownictwem terrorysty znanego jako Harpunnik.Prezydent usiadł.- Po co? - zapytał.- Aby Iran mógł uzasadnić wprowadzenie swoich okrętów i zagarnięcietylu obszarów roponośnych, ile to możliwe - odparł Hood.- Ryzykując militarną konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi? - spytałLawrence.- Nie, panie prezydencie.- Hood spojrzał na Fenwicka.- Sądzę, że zawarty został układ, zapewniający, że Stany Zjednoczone nie interweniują.Kiedy napięcia wygasną, zaczniemy po prostu kupować ropę od Teheranu.- A kiedy dokonano tych uzgodnień? - zapytał prezydent.- Wczoraj, w Nowym Jorku.Prawdopodobnie po wielu miesiącach negocjacji.- Chodzi panu o wizytę Jacka w irańskiej ambasadzie - domyślił się prezydent.- Tak, panie prezydencie.- Pan Fenwick nie był upoważniony do składania takiej oferty - zauważyłprezydent.- Gdyby ją złożył, nie byłaby ważna.- Może być ważna, gdyby opuścił pan urząd - powiedział Hood.- To jest żałosne! - zawołał Fenwick.- Byłem w ambasadzie irańskiej, byspróbować poszerzyć nasze zródła wywiadowcze na Bliskim Wschodzie.Już to wyjaśniłem i potrafię udokumentować.Mogę dokładnie powiedzieć,z kim i kiedy się spotkałem.- Wszystko to jest częścią wielkiego kłamstwa - powiedział Hood.- Pan Roedner był tam ze mną- bronił się Fenwick.- Mam zrobione tamnotatki i z przyjemnością podam swoich rozmówców.A co pan ma, panieHood?- Prawdę - odparł bez wahania.- To samo, co miałem, kiedy poprzysiągłpan nie dopuścić mnie do prezydenta.,175- Przysiągłem jedynie, że nie pozwolę panu zawracać głowy panu prezydentowi - upierał się Fenwick.- Sekretne układy z Iranem.Wyrzucenie prezydenta z fotela.To nie jest prawda, panie Hood.To paranoja!Wiceprezydent spojrzał na zegarek.- Panie prezydencie, proszę mi wybaczyć, ale marnujemy czas.Musimykontynuować naradę.- Zgadzam się - poparł go generał Burg.- Nie nadążam za tym przerzucaniem piłeczki i nie jest moim zadaniem określać, który z tych panów wciskakit.Niezależnie jednak, czy reagujemy defensywnie, czy ofensywnie, musimy szybko podjąć kilka decyzji, jeśli mamy dorównać koncentrowanym siłom irańskim.Prezydent przytaknął.- Proszę zatem kontynuować naradę, panie prezydencie, generale Burg -powiedział Hood.- Proszę jedynie opóznić działania zbrojne tak bardzo, jakto możliwe.Proszę dać mi czas na dokończenie rozpoczętego przez nas śledztwa.- Prosiłem o dowody na poparcie pańskich tez - stwierdził prezydent absolutnie spokojnym głosem.- Nie posiada ich pan.- Jeszcze nie.- A my nie mamy tyle czasu na śledztwo, ile myślałem.Musimy postępować w dalszym ciągu tak, jakby kaspijskie zagrożenie było realne.- Prezydent najwyrazniej chciał zakończyć dyskusję.- Ależ tego właśnie od pana oczekują! - Hood podniósł głos.Był corazbardziej zdenerwowany.Powinien się trochę pohamować.Wybuch podkopałby jego wiarygodność.- Uważamy, że wyreżyserowano ten kryzys po to,by postawić pod znakiem zapytania pańską zdolność kierowania krajem.- Ludzie spierają się o to od lat - powiedział prezydent.- Raz już nie wybrali mnie ponownie.Ale ja nie podejmuję decyzji, opierając się na sondażach.- Nie mówię tu o dyskusji politycznej - powiedział Hood.- Mówię o pańskim stanie umysłowym i emocjonalnym.To właśnie będzie centralną kwestią.Fenwick pokręcił smutno głową.- Panie prezydencie, to rzeczywiście kwestia zdrowia umysłowego.PanHood w ciągu ostatnich dwóch tygodni przeżywał niezwykle silne stresy.Jego nastoletnia córka zdradza objawy choroby psychicznej.On sam właśnie się rozwodzi.Potrzebuje długiego odpoczynku.- Nie uważam, aby to pan Hood potrzebował zwolnienia - wtrąciła pierwsza dama.Jej głos był wyrazny i podszyty gniewem.Uciszyła całą salę.-Panie Fenwick, od kilku już tygodni obserwuję, jak mój mąż jest oszukiwany i wprowadzany w błąd.Pan Hood przyjrzał się sytuacji na moją osobistąprośbę.Jego śledztwo było metodyczne, a jego wnioski, moim zdaniem, mają176podstawy.- Spojrzała gniewnie na Fenwicka.- A może mnie też zarzuci pankłamstwa?Fenwick nic nie powiedział.Prezydent przyjrzał się żonie.Megan stała niewzruszenie przy boku Hooda.Wwyrazie jej twarzy nie było nic przepraszającego.Prezydent wyglądał nazmęczonego, ale również na zasmuconego.Czy to dlatego że Megan działała za jegoplecami? Czy też może czuł, że ją zawiódł? Obydwoje trwali w ciszy.Najwyrazniejtę kwestię mieli rozwiązać kiedy indziej, na osobności.Po chwili wzrok prezydenta wrócił do Hooda.Smutek pozostał.- Pana niepokój został odnotowany i doceniony - powiedział prezydent.-Nie zamierzam jednak narażać interesów narodowych dla ochrony własnych.Zwłaszcza że nie ma pan dowodów.- Potrzebuję jedynie kilku godzin.- Niestety, nie mamy tych kilku godzin - odparł prezydent.Przez chwilę wyglądało na to, że Megan ma ochotę przytulić męża.Nie zrobiła tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]