[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wiedzieliście? Wiedzieliście, że on jest mordercą?Przyznał się.Sam mi powiedział.Frank Mordant zrobił krok naprzód i położył ręce na ramionach obu mężczyzn.— Może powinienem dokonać prezentacji, pani Andersen.To jest pan Brindsley Leggett,starszy chirurg Puritan Martyrs Hospital, a to jego młodszy kolega, pan Andrew Crane.— Przyznał się — ciągnęła Nancy.— Powiedział, że wieszał kobiety i nagrywał ich śmierć nakasetach wideo!— Spokojnie — rzekł pan Leggett.— Przeżyła pani głęboki wstrząs.Wcale mnie nie dziwi,że cierpi pani na przywidzenia.Mój Boże, gdyby mnie się to przydarzyło…— Chce pan powiedzieć, że jestem chora? Jeśli ktoś tutaj jest chory, to Frank Mordant! Tomorderca, mówię wam! Mogę to udowodnić!— Ciekawe jak.— Jeśli pozwolicie mi go zabrać tam, skąd przybyłam, dowiodą tego badania DNA.Pan Leggett pokręcił głową.— Badania DNA? A cóż to takiego?— Niezbity dowód naukowy, że Frank Mordant zabił niejaką Julię Winward.— I gdzie ma być ten dowód? Czy ma go policja? A może Strażnicy?— Jest w tamtym Londynie.Za drzwiami.Leggett odwrócił się do Franka Mordanta i potrząsnął głową.— Biedactwo.„W tamtym Londynie”.Co za nazwa dla czyśćca.— Nie jestem z żadnego czyśćca, ty zabobonny dupku! — wrzasnęła na niego Nancy.— Podrugiej stronie drzwi nie ma żadnego czyśćca, tylko drugi Londyn, taki jak ten, choć inny.Są wnim ludzie, domy, szpitale i samochody.To prawdziwe miejsce, a nie takie średniowiecznezadupie jak to!Crane pobladł.— Jeszcze nigdy nie widziałem tak agresywnego czyśćcowego.— Cóż, zdecydowanie jest najbardziej żywotna z tych, których mieliśmy — stwierdziłLeggett.— Pan Mordant zwykle przysyła nam tak bliskie spotkania ze Stwórcą, że jest imwszystko jedno… a z innymi wcześniej rozmawiają Strażnicy.— Strażnicy chcieli, żeby była w dobrej formie — rzekł Frank Mordant.— Widocznie mająswoje powody.— Jeśli mi nie wierzycie, to wypuśćcie mnie stąd — powiedziała Nancy.— Och, nie możesz odejść — odparł łagodnie Leggett.— Mamy wobec ciebie pewne plany,kiedy Strażnicy już zrobią swoje.Złożysz daninę społeczeństwu, prawda, zanim ostateczniepojednasz się z Bogiem?— O czym ty bredzisz?Leggett zaśmiał się.— Ależ to interesujący przypadek! Chciałbym, żeby zawsze przysyłali mi czyśćcowych wtakim stanie! Z tego, Co mówi, trudno mi osądzić, czy pójdzie tam… — wskazał palcem na sufit— czy też tam — wskazał na podłogę.Odwrócił się do Franka Mordanta i uścisnął mu dłoń.—.Bardzo mi miło znowu pana spotkać, panie Mordant.Niezwykle smakowała mi ta brandy, którąwtedy od pana dostałem.Gdzie ją pan zdobył?— Och, podczas jednej z podróży w interesach — uśmiechnął się Frank Mordant.Leggett i Crane opuścili pokój.Nancy została na łóżku, rozczarowana i wściekła.FrankMordant podszedł i stanął obok, ale już się nie uśmiechał.— Powiem ci coś, kochanie, popełniłaś poważny błąd, usiłując mi zaszkodzić.Mam zbytwiele kontaktów w różnych rzeczywistościach.Wielu wysoko i nisko postawionych przyjaciół.— Dlaczego mnie nie wypuścicie?— Ponieważ chcą cię mieć Zakapturzeni, dlatego.Czy wiesz, co by mi zrobili, gdybym cięwypuścił? Muszę przyznać, że miałem na to ochotę.Jesteś śliczną dziewczyną i nie chciałem,żeby przydarzyło ci się… no wiesz, coś złego.Jednak ty musiałaś się wygadać, że masz dowodyprzeciwko mnie.Rozumiesz więc, że teraz już nie mam na to takiej ochoty.— Ty draniu!— Przykro mi, kochanie.Powinnaś była zostać tam, gdzie byłaś, i zapomnieć o Julii.Wtedynie doszłoby do tego.A tymczasem…— Do czego jestem potrzebna Zakapturzonym?— Nie mówili.Ale domyślam się, że chcą złapać twojego chłopaka i masz być przynętą.Dlatego chcieli, żebyś była cała i zdrowa i do tej pory nic ci nie zrobili, chociaż pewnie jeszczezrobią.— A czego chcą ci dwaj? Ci lekarze?— Dowiesz się rano, tak mi powiedziano.Myślę, że możesz spokojnie założyć, że zechcąprzeprowadzić na tobie jedną czy dwie operacje.Poważne operacje.— Jakie operacje? O czym ty mówisz, do diabła?Frank Mordant pochylił się nad nią, tak blisko, że widziała włosy w jego nozdrzach.— Wydajesz się zapominać, że przybyłaś tu z czyśćca.Ludzie, którzy przychodzą z czyśćca,już są martwi.Nie mają prawa do życia ani żadnej własności.Przynajmniej tak naucza LordProtektor.— Nadal nie rozumiem — powiedziała Nancy.Oddychała coraz szybciej i serce biło jej corazmocniej.— Szanowna pani, dla przedstawicieli medycznej profesji czyśćcowi już nie żyją.Są tylkożywymi trupami.Dlatego tacy dżentelmeni jak pan Leggett i pan Crane bez żadnych skrupułówpokroją cię i wezmą te organy, które są im potrzebne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]