[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiązawszy Sargenta do drzewa, kładę się na ziemi, opieram plecami o jakiś pień izamykam oczy, jakby to mogło zagłuszyć wołanie Soni.- Staraj się nie słuchać, Lia - Luisa siada obok mnie.W tym momencie żadna z nas niedba o wygody, a poza tym siedzenie na ziemi jest o wiele lepsze niż dalsza jazda w siodle.Kieruję twarz w stronę Luisy i opieram głowę o podkurczone kolana.- Przez ostatnie miesiące nie robiłam nic innego, tylko słuchałam Soni.- Wiem - odpowiada współczująco, przechylając głowę.- Ale na pewno zdajesz sobiesprawę, że teraz to nie Sonia cię wola.Kto sprawił, że pośród ciemności nocy medalionznalazł się na twojej ręce?- Domyślam się kto, lecz to niczego nie ułatwia.Patrzę na tę twarz i widzę Sonię, alesłowa, które wypowiada.- Nie muszę kończyć.Luisa wyciąga rękę i zakłada mi za ucho jakiś niesforny kosmyk włosów.- To się kiedyś skończy, Lia.Na pewno.Dojedziemy na Altus, a Siostry pomogą Soni sięodnalezć.- A co ze mną? - pytam.- Nie wytrzymam zbyt długo bez snu, a od dzisiaj medalion jestdla mnie prawdziwym ciężarem.Jaka będzie moja sytuacja?- Nie wiem.Wiem tylko, że do tej pory przebyliśmy bardzo długą drogę.- Luisauśmiecha się.- Zajmiemy się wszystkim po kolei.Najpierw trzeba dotrzeć na wyspę, a resztaprzyjdzie potem.Potakuję, podnosząc się z ziemi.- Pomogę wam robić kolację.Luisa spogląda na jeden gotowy namiot - ten, w którym zamknięto bezpiecznie Sonię.- Myślisz, że to rozsądne? Pozwólmy może mężczyznom zająć się dzisiaj obozowiskiem.- W jej oczach pojawia się litość.- Ona chyba się nie uciszy.- Muszę coś robić.Jak będę tak bezczynnie siedzieć, zwariuję.Podchodzimy do ogniska, które niedawno rozpalił Edmund.Nie wiem, jak Soniawyczuła, że się zbliżam, bo staram się nie odzywać w okolicach jej namiotu, ale prawie natychmiast zaczyna mnie dręczyć.Edmund, widząc mnie przy ogniu, przybiera łagodnywyraz twarzy.- Dobrze się panienka czuje?- Chciałabym pomóc w przygotowaniu kolacji, zgoda? - Przełykam smutek, który po jegopytaniu narasta we mnie jak fala.Edmund waha się, ale w końcu podaje mi nożyk i torbę marchwi.Kładę ją na małymstoliku, którego używamy podczas przyrządzania posiłków.Przez chwilę jestem całkowiciepochłonięta obieraniem i siekaniem, bez wysiłku ignoruję więc Sonię, która na przemian tobłaga mnie, to przeklina z wnętrza namiotu.Tak mi się przynajmniej wydaje, gdy staram się zagłuszyć jej głos w swoim umyśle.* * *Dimitri siedzi ze mną przy ognisku, a Edmund trwa na straży przy namiocie Soni.Druginamiot pozostaje całkowicie do dyspozycji Luisy.Prawdopodobnie ona będzie jedyną osobą,która prześpi dzisiejszą noc.- Ciepło ci? - Dimitri ciaśniej owija mi koc wokół ramion.Uparł się, że dotrzyma mitowarzystwa podczas kolejnej długiej nocy.Choć nigdy nie przyznałabym się do tegootwarcie, przyjemnie mi przechylić się i oprzeć o jego twardą pierś.- Tak, wszystko dobrze.Ale ty naprawdę powinieneś się zdrzemnąć.Ktoś z nas musi byćprzytomny, a z całą pewnością nie będę to ja.Głos Dimitriego odzywa się w okolicach mojego ucha.- Potrzebuję mniej snu, niż ci się wydaje.Poza tym ostatnio, kiedy zasypiam, i tak śnię otobie.Zmieję się nerwowo, bo zaskakuje mnie tak odważne wyznanie.Staram się jezbagatelizować.- No cóż, zobaczymy, co powiesz po kilku dniach bez snu, kiedy to ja będę temu winna!Dimitri odwraca się, żeby lepiej widzieć moją twarz.W jego słowach słychać przekorny,żartobliwy ton.- Wątpisz, czy potrafię powstrzymać się od zaśnięcia w twojej obecności? - Ciągnie, nieczekając na moją odpowiedz: - To brzmi jak wyzwanie! Przyjmuję!Nie potrafię pohamować śmiechu, nawet w tych okolicznościach.- Zgoda.Niech będzie, że to wyzwanie.Dimitri siada obok mnie i wtula twarz w moje włosy.Zastanawiam się, jakim cudemczuję się tak swobodnie w jego obecności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl