[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wysłał nawet cholernego esemesa! - Przeciągnęła dłonią potwarzy, czując niebezpieczne gorąco ponownie rozpalające jej oczy i oddychając głęboko,żeby się uspokoić.- Jasne, miał wyjaśnienie tego, co zrobił.Ale on zawsze potrafi dostać to,czego chce, jeśli naprawdę się postara! Jeśli naprawdę chce.- Cassie, nie możesz powiedzieć, że nie chciał.- Nie mógł specjalnie mocno tego chcieć.Tyle że teraz nagle najwyrazniej ma jakieśmagiczne rozwiązanie.No cóż, teraz jest za pózno.- Co? - zapytała Isabella, mrugając z zaskoczeniem.- Tak.Mówi, że znajdzie sposób, żebyśmy byli razem.Jasne, pewnie.Terazzdecydował, że popełnił błąd, więc znalazł rozwiązanie.Jakie to wygodne! Wiesz co? Mnieto nie pasuje, już nie.Miał szansę, żeby walczyć o ten związek.Jeśli o mnie chodzi, Ranjittylko gada.Samo gadanie, żadnego działania.Nie znoszę tego.Skończyłam z nim. Cassie urwała, łapiąc oddech.Irytowało ją, że aż tak denerwuje się z powodu Ranjita ijego absurdalnego, tajemniczego planu.O co w ogóle chodziło z tym Nożem? Już miałapowiedzieć o tym przyjaciółce, ale coś ją powstrzymało.Nie chciała jeszcze raz wspominać oJake u, nie w odniesieniu do dziwnego Noża Wybranych z jadeitem w rękojeści.Och, niechszlag trafi Nóż i niech szlag trafi Ranjita, pomyślała.Znowu zaczynał zajmować jej myśli, ato było ostatnie, czego chciała.Isabella odchyliła się i oparła na rękach, obserwując Cassie w zamyśleniu.- Może masz rację.- Wiem, że mam rację - odpowiedziała bezbarwnie.- Okej.W takim razie czas zostawić to za sobą.- Co masz na myśli? - spojrzała nieufnie na współlokatorkę, która wstała i zaczęłaodliczać na palcach.- Yusuf? Nie, jest w porządku, ale to rozpustnik i drań.Vassily? Hm, jest całkiem,całkiem, proszę Cassie.Ma prześliczny, jak to się mówi, tyłeczek? Myślę, że to przez tewszystkie ćwiczenia.Albo Perry Hutton.?Cassie pochylił się do przodu, udając, że wymiotuje.- Poza tym, bardzo wątpię, czy jestem w jego typie - powiedziała sarkastycznie.- To prawda - zgodziła się Isabella, chichocząc.- Dobra, no to nie Perry.Niechpomyślę: Bjorn Madsen? Michael Leamig? Jifi, Daniel, Kristofer? Kończą mi się pomysły.- Hm, im szybciej tym lepiej - zaśmiała się Cassie.- Daj spokój.- Poczekaj.Mam! - dziewczyna urwała i posłała przyjaciółce przebiegłe spojrzenie: -Richard HaltonJones!Ta rzuciła w nią poduszką.- Spadaj! Nie ma mowy.- Nie.? - Isabella zagryzła wargę i przyjrzała się Cassie.- Myślałam, że znowuzaczynasz go trochę lubić.Troszeczkę? On kiedyś bardzo cię lubił.Pamiętasz, jak bardzo musię podobałaś, kiedy do nas dołączyłaś?- Chyba żartujesz? Muszę ci przypominać, do czego to doprowadziło? Nie ma mowy.Następny?- Hm.Dobra.Wciąż sądzę, że trochę za bardzo protestujesz.Ale w porządku, wtakim razie skończyły mi się pomysły - nadąsała się uroczo.- Dobrze! W każdym razie dość o mnie.Kiedy ty się z tego otrząśniesz i zajmieszkimś innym?Gdy tylko zobaczyła wyraz oczu przyjaciółki, pożałowała tego pytania.Isabella zaśmiała się z przymusem, ale ledwo zdołała wygiąć usta w odpowiednią stronę.- Msz rację, Cassie.Nie powinnam tego tak lekko traktować.Skoro ja nie jestemgotowa, to może nie jest w porządku oczekiwać, że ty będziesz.- Nie bądz głupia, kochana.Zwyczajnie żartowałaś! Cholera.Przepraszam, Isabella,nie powinnam była nic mówić.Ty idiotko, skarciła się w duchu.Nie dość, że jesteś odpowiedzialna za ich zerwanie,to jeszcze musisz szydzić z tej biedaczki? Isabella była w innej sytuacji.Po pierwsze Cassie już wyleczyła się z Ranjita.No, w każdym razie przynajmniej jejracjonalna część.Natomiast Isabella nawet nie zaczęła leczyć się z uczucia do Jake a.I to nieIsabella doprowadziła do rozstania Cassie i Ranjita; z tym doskonale poradzili sobie sami.Zato związek Isabelli z Jakiem został poświęcony na ołtarzu nowego życia Cassie jakoWybranej.Z powodu potrzeb Cassie.Dla jej dobra.Nie miała prawa porównywać tychsytuacji; bo to ona doprowadziła do sytuacji Isabelli.- Naprawdę, naprawdę przepraszam.Szczerze.- Nie, Cassie, w porządku - powiedziała Isabella, ściskając rękę przyjaciółki.Zwidocznym wysiłkiem rozpogodziła się i przyklękła przy wieży hifi.- Włączymy z powrotemmuzykę, okej? Wyegzorcyzmujemy tę dwójkę!- Niezły pomysł - mruknęła Cassie.- Zwietnie! - Isabella podniosła się z kolan i wskoczyła na łóżko, gdy ponownieeksplodowała muzyka.- UGH, PRZEACZ TO! TEN GOZ JEST STRASZNY! - zawołała Cassandra.-NIE MAM OCHOTY NA TACCE DISCO!Isabella złapała ją za ramię i zmusiła do wstania.Podskakiwała, wymachując rękami,zmuszając Cassie, żeby się przyłączyła, bo inaczej spadłaby z łóżka.- OCH, ALE BDZIESZ!Szlag, jeśli nie możesz ich pokonać.i Isabella miała rację.Dlaczego miały byćnieszczęśliwe przez dwóch nieodpowiedzialnych chłopaków? Poza tym dobrze byłozobaczyć, jak Isabella się uśmiecha.Zmiejąc się, Cassie opadła na plecy, po czym ponownieodbiła się i stanęła na nogach.Piszczały i śmiały się, przekrzykując muzykę, kiedy usłyszałainny głos.Wydawało się, że żadne decybele nie mogły go zagłuszyć.Tak, moja droga, śmiej się! Nie mamy powodu się smucić! Podbijemy świat,Cassandro, tylko ty i ja.Nie potrzebujemy go, nie potrzebujemy nikogo! Zmiej się! ROZDZIAA 5Ranjit naprawdę zaburzył jej spokój.Minęła niemal doba, a Cassie wciąż czuła sięwytrącona z równowagi jego deklaracjami.Musiała wrócić na odpowiedni tor, ponowniepoświęcić się Projektowi Nowa Cassie, Nowe Podejście.Pochyliła się nad marmurowąumywalką, którą wypełniła po brzegi zimną wodą i zanurzyła w niej głowę.Sapnęła zpowodu chłodu i zmusiła się do zanurzenia całej twarzy.Pozbędzie się go z głowy, nawetjeśli będzie musiała go z niej wypłukać.Mimo wody usłyszała dzwonek swojego telefonu i z jękiem uniosła głowę w deszczukropel.- Halo? - zaskowyczała.Komórka ślizgała się w jej mokrej dłoni i niemal ją upuściła,po czym przycisnęła  odbierz i przyłożyła do ucha.- Cassie? To ja, Patrick.Sapnęła zaskoczona.- Patrick! Przyjechałeś!- Tak.- Przez chwilę jego głos wydawał się zmartwiony, jakby mimo ich rozmówi izgody na jego wizytę Cassie mogła zmienić zdanie.- Nie zapomniałaś, że dziś przylatuję?.-zapytał, usiłując się zaśmiać.- Nie! Nie, oczywiście, że nie zapomniałam - skłamała.I to była kolejna rzecz, o jakąmożna obwiniać Ranjita, pomyślała ponuro.- Tylko akurat, hm, myłam włosy.- Zwietnie.To oznacza, że będziesz przygotowana, żeby wreszcie się ze mnązobaczyć, co? Zjesz dziś ze mną kolację? Spotkamy się w moim hotelu?- Nie wiem.- Uśmiechnęła się szeroko.- Ile zamierzasz wydać?- Może z piątaka.- Ożeż, całą roczną pensję? - zapytała, śmiejąc się.- Ha, ha - odpowiedział Patrick sarkastycznie, chociaż po jego głosie poznała, że sięuśmiecha i rozluznia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •