[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WÅ‚aÅ›nie dlategotak bardzo potrzebujÄ™ Gabriela i dlatego nie zamierzam ci powiedzieć, gdzie on jest.ZjawiÅ‚ siÄ™ kelner.Szamron przez jakiÅ› czas skubaÅ‚ frÄ™dzelki na brzegu obrusa, podczasgdy Isherwood oddawaÅ‚ siÄ™ prawdziwemu rytuaÅ‚owi wÄ…chania, smakowania i oglÄ…dania podÅ›wiatÅ‚o przyniesionego wina.Po dramatycznym wahaniu zaakceptowaÅ‚ jednak trunek, wypiÅ‚caÅ‚Ä… lampkÄ™ w paru Å‚ykach i nalaÅ‚ sobie drugÄ….Wreszcie podjÄ…Å‚ dziwnie rozmarzonymgÅ‚osem:- PamiÄ™tasz dawne czasy, Ari? MiaÅ‚em wtedy galeriÄ™ przy New Bond Strasse, obokRicharda Greena.Teraz nie byÅ‚oby mnie stać na lokal w tej części miasta.To już królestwoGucciego i Ralpha Laurena, Tiffany ego i cholernego Miki-Moto.A wiesz, kto przejÄ…Å‚ mojÄ…dawnÄ… galeriÄ™? Obrzydliwy Giles Pittaway! Tylko przy Bond Street ma już cztery sklepy, a wprzyszÅ‚ym roku chce otworzyć dwa nastÄ™pne.Na Boga! Rozprzestrzenia siÄ™ jak wirus Ebola,wciąż mutuje, roÅ›nie w siÅ‚Ä™ i zabija wszystkich na swojej drodze.Obok ich stolika przedefilowaÅ‚ pucoÅ‚owaty handlarz sztuki w różowej koszuli, zpiÄ™knÄ… dziewczynÄ… uwieszonÄ… jego ramienia.Isherwood przerwaÅ‚ tylko na moment, żebypodnieść rÄ™kÄ™ na powitanie i rzucić:- Witaj, Oliverze!.Ten Vecellio to prawdziwy przeÅ‚om.Potrzebne mi sÄ… takieprzeÅ‚omy raz na parÄ™ lat, żeby utrzymać interes.DziÄ™ki niemu zdoÅ‚am podreperować swojÄ…sytuacjÄ™ i bÄ™dÄ™ mógÅ‚ dalej handlować drobnicÄ…, z której ledwie mi starcza na utrzymanie.-ZamilkÅ‚ na chwilÄ™, żeby pociÄ…gnąć Å‚yk wina.- Wszyscy potrzebujemy takich przewrotów,prawda, Herr Heller? Nawet w paÅ„skiej branży konieczne sÄ… od czasu do czasu spektakularnesukcesy, które pozwalajÄ… zatuszować porażki.Na zdrowie!- Na zdrowie! - Szamron uniósÅ‚ swój kieliszek zaledwie na parÄ™ centymetrów.- Giles Pittaway mógÅ‚ kupić ten obraz Vecellia, ale zrezygnowaÅ‚.A wiesz dlaczego?Bo nie odrobiÅ‚ pracy domowej.Nie potrafiÅ‚ rozpoznać mistrza, tylko ja siÄ™ poznaÅ‚em na jegowartoÅ›ci, tylko ja sumiennie odrobiÅ‚em pracÄ™ domowÄ….Dla Pittawaya Vecellio i vermicelli toprawie to samo.Sprzedaje Å›mieci, szykownÄ… szmirÄ™.WidziaÅ‚eÅ› jego towar? Same bohomazy!SÅ‚odziutkie kicze nadajÄ…ce siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie na kartki Å›wiÄ…teczne!Szamron, wcielajÄ…c siÄ™ w rolÄ™ Herr Hellera, odparÅ‚ zdawkowo, że od dÅ‚uższego czasunie miaÅ‚ okazji obejrzeć galerii sÅ‚awnego Gilesa Pittawaya.Isherwood, z coraz silniejbÅ‚yszczÄ…cymi oczyma, pochyliÅ‚ siÄ™ nad stolikiem i wyjaÅ›niÅ‚ cicho:- MuszÄ™ mieć do wiosny ten obraz Vecellia oczyszczony i przygotowany dosprzedaży.JeÅ›li nie, stracÄ™ klienta.W dzisiejszych czasach nie spotyka siÄ™ na ulicy amatorówna dzieÅ‚a sztuki, a zwÅ‚aszcza na fragment starego oÅ‚tarza autorstwa Vecellia.MógÅ‚bym ciwyliczyć potencjalnych nabywców na palcach jednej rÄ™ki.JeÅ›li mój klient siÄ™ rozmyÅ›li, niewiem, czy znajdÄ™ drugiego.A jeÅ›li go nie znajdÄ™, obraz Vecellia na zawsze wylÄ…duje w sejfie.Jak mówi siÄ™ w naszej branży, bÄ™dÄ™ miaÅ‚ spalony towar.U ciebie spalajÄ… siÄ™ agenci, u mnieobrazy.Każde dzieÅ‚o musi wypÅ‚ynąć na fali, bo inaczej bÄ™dzie zarastać kurzem w magazyniegalerii.A kiedy obraz siÄ™ spali, nic nie bÄ™dzie wart, tak samo jak agenci Biura.- Rozumiem twój dylemat, Julianie.- NaprawdÄ™? Na Å›wiecie jest najwyżej piÄ™ciu fachowców potrafiÄ…cych dobrzeodrestaurować Vecellia.Tak siÄ™ skÅ‚ada, że Gabriel Allon to jeden z nich, a pozostaÅ‚ychczterech nigdy by siÄ™ nie zniżyÅ‚o do tego, żeby dla mnie pracować.- Gabriel jest bardzo zdolny.Niestety, mnie również sÄ… potrzebne jego zdolnoÅ›ci isprawa jest troszeczkÄ™ ważniejsza niż jakieÅ› pięćsetletnie malowidÅ‚o.- Nie zrobisz mi tego! SÄ™py tylko na to czekajÄ…, bank już mi zagroziÅ‚ zajÄ™ciemmajÄ…tku.Nie dam rady znalezć innego kredytodawcy na tyle szybko, żeby uratować okrÄ™t.Pittaway ma nieograniczone fundusze z banku Lloyda! Kiedy dochodzi do mariażu sztuki iwielkich pieniÄ™dzy, nie zostaje nic innego, jak iść w góry i zacząć budować cholernÄ… arkÄ™! -UrwaÅ‚ na chwilÄ™.- Nawiasem mówiÄ…c, Herr Heller, niewiele rzeczy w życiu jestważniejszych od obrazów starych mistrzów, bez wzglÄ™du na to, ile lat sobie liczÄ….- Na twoim miejscu staranniej dobieraÅ‚bym sÅ‚owa, Julianie.- Jak bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ zlikwidować galeriÄ™, stracÄ™ nawet ostatniÄ… koszulÄ™ - mruknÄ…Å‚Isherwood.- Przy odrobinie szczęścia dostanÄ™ najwyżej jednÄ… trzeciÄ… tego, co naprawdÄ™ jestwarta moja kolekcja.Szamron byÅ‚ nieporuszony.- Gdzie on jest? - zapytaÅ‚.- Czemu miaÅ‚bym ci powiedzieć?- Bo naprawdÄ™ jest mi potrzebny, Julianie.Obaj go potrzebujemy.- Chryste! Daruj sobie górnolotne gadki, bo nie dam siÄ™ na nie nabrać.SÅ‚yszaÅ‚em jejuż nieraz i dobrze wiem, do czego prowadzÄ….JeÅ›li chcesz wiedzieć, Gabriel jest tego samegozdania.W ogóle nie bÄ™dzie z tobÄ… rozmawiaÅ‚.- WiÄ™c mi powiedz, gdzie on jest, skoro uważasz, że nic nie wskóram.- Nic z tego, za dobrze ciÄ™ znam.Nikt przy zdrowych zmysÅ‚ach nie powinien ci anitrochÄ™ ufać.- JeÅ›li mi nie powiesz, sam bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ go poszukać.Zajmie to parÄ™ dni, ale na pewnoodnajdÄ™ Gabriela.- Załóżmy, że ci powiem.Co bÄ™dÄ™ z tego miaÅ‚?- Niewykluczone, że znajdÄ™ ci sponsora gotowego udzielić kredytu do czasu sprzedażyVecellia.- Rzetelni kredytodawcy sÄ… takim samym rarytasem jak prawdziwy Vecellio.- Znam kogoÅ›, kto siÄ™ zastanawia, czy nie wejść na rynek handlu dzieÅ‚ami sztuki.MogÄ™ z nim porozmawiać w twoim imieniu.- Kto to jest?- Obawiam siÄ™, że wolaÅ‚by zachować anonimowość.- JeÅ›li Gabriel nabierze podejrzeÅ„, że ci powiedziaÅ‚em.- Niczego siÄ™ nie domyÅ›li.Isherwood nerwowo oblizaÅ‚ zbielaÅ‚e wargi.ROZDZIAA ÓSMYPort Navas, KornwaliaStary przyjechaÅ‚, kiedy nieznajomy wypÅ‚ynÄ…Å‚ w morze.Ze swego posterunku w oknie sypialni Peel zauważyÅ‚ wielkiego mercedesazbliżajÄ…cego siÄ™ powoli wÄ…skÄ… uliczkÄ… biegnÄ…cÄ… po nabrzeżu.Samochód zatrzymaÅ‚ siÄ™ przeddomkiem rzÄ…dcy, mężczyzna wysiadÅ‚, najpierw zadzwoniÅ‚, potem zapukaÅ‚.GÅ‚oÅ›ny Å‚omotpięściÄ… w drzwi sÅ‚ychać byÅ‚o wyraznie na drugim brzegu strumienia Peel wÅ‚ożyÅ‚ sweter ipÅ‚aszcz przeciwdeszczowy, po czym wybiegÅ‚ z domu.ChwilÄ™ pózniej, nieco zadyszany ipoczerwieniaÅ‚y z wysiÅ‚ku, stanÄ…Å‚ przed przyjezdnym.- Kim jesteÅ›? - zapytaÅ‚ mężczyzna z tym samym akcentem co nieznajomy, tylkoznacznie wyrazniejszym.- Nazywam siÄ™ Peel.A pan?Obcy jakby nie usÅ‚yszaÅ‚ tego pytania.- Szukam czÅ‚owieka, który tu mieszka.- Nie ma go w domu.- Jestem jego przyjacielem.Nie wiesz, dokÄ…d pojechaÅ‚?ChÅ‚opak nie odpowiedziaÅ‚.PrzyszÅ‚o mu do gÅ‚owy, że to niemożliwe, aby nieznajomymiaÅ‚ przyjaciela, który zjawia siÄ™ bez uprzedzenia.Starzec spojrzaÅ‚ w kierunku przystani i zpowrotem utkwiÅ‚ wzrok w jego twarzy.- WypÅ‚ynÄ…Å‚ na jachcie, prawda?Peel pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….CoÅ› w spojrzeniu obcego sprawiÅ‚o, że przeszyÅ‚ go dreszcz.Stary popatrzyÅ‚ w niebo.Stalowoszare ciężkie chmury wisiaÅ‚y tuż nad ziemiÄ…,zanosiÅ‚o siÄ™ na deszcz.- Raczej kiepska pogoda na pÅ‚ywanie.- On sobie poradzi.- To prawda.Nie wiesz, kiedy wróci?- Nie mówiÅ‚.Przekażę mu, że pan go szukaÅ‚.- WolaÅ‚bym na niego zaczekać.- SprawiaÅ‚ wrażenie czÅ‚owieka, który potraficierpliwie czekać godzinami, jeÅ›li to konieczne.- Jest tu jakiÅ› lokal, gdzie można by siÄ™ napićkawy?Peel bez sÅ‚owa wskazaÅ‚ w kierunku wioski.*Stary nie pojechaÅ‚ jednak do wsi na kawÄ™.W ogóle nie ruszyÅ‚ siÄ™ z miejsca.UsiadÅ‚ zpowrotem za kierownicÄ… mercedesa i tkwiÅ‚ bez ruchu jak posÄ…g.Peel ruszyÅ‚ na przylÄ…dek izaÅ‚ożyÅ‚ tymczasowe obozowisko za ogrodzeniem fermy ostryg, spoglÄ…dajÄ…c na ujÅ›cie rzeki iwypatrujÄ…c jachtu nieznajomego.Stary mu siÄ™ nie spodobaÅ‚, doszedÅ‚ wiÄ™c do wniosku, żenieznajomy także go nie lubi.Wczesnym popoÅ‚udniem spienione fale zaczęły siÄ™ wdzierać doujÅ›cia rzeki, nadciÄ…gaÅ‚a burza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]