[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skarbie!- Panie Skelton - włączyła się Susan z miłym uśmiechem.-Zdecydowanie nalegamy, żeby przedłużył pan swą wizytę.Rzadko mamytak dostojnych gości.Musi nam pan opowiedzieć o planach senatora wobeckraju,zastanowimy się nad jakimś datkiem wspierającym kampanię.To przesądziło sprawę.Zack ujrzał błysk w oczach Jerry'ego na słowodatek.- Proszę - nalegała Susan.- Bardzo by nas pan zmartwił, wyjeżdżającdzisiaj, prawda, kochanie?- Oczywiście - potwierdził Jake z podejrzanym drżeniem ust.- Proszęzjeść z nami.Józefino - skinął na pokojówkę - przygotuj miejsce dla pana.114RSChwilę pózniej Jerry siedział już za stołem.Obiad stygł mu na talerzu,ale on rozwodził się nad planami prezydenckimi senatora.Zack słuchał tego rozdrażniony.Nadęty bufon, pomyślał.Co jakiś czasrzucał krótkie spojrzenie w stronę Olivii.Siedziała, obserwując Skeltona,wsłuchana w każde słowo.Jej twarz pokrywał silny rumieniec.Ciekawe, za-stanawiał się Zack, co go spowodowało.Czyżby aż tak była przejęta wizytąSkeltona? Pewnie tęskniła za nim i cieszyła się, że go widzi.Nie chciałtego zgłębiać, ale jakoś nie był w stanie myśleć o niczym innym.115RSROZDZIAA JEDENASTYPoranne słońce nieśmiało przeciskało się przez zasłony.Olivia jęknęłacicho i przewróciła się na brzuch.To jej ostami poranek na wyspie.Niechciała oglądać wschodu słońca, nie chciała stąd wyjeżdżać, nie chciałażegnać się z rodziną Meritów.A zwłaszcza z Zacharym.Otuliła się ciaśniej kołdrą i rozmarzonaprzywołała w pamięci jego twarz - ostre rysy, zielone oczy, seksowne dołkiw policzkach.Znała każdy szczegół, uwielbiała nawet tę małą bliznę napodbródku.Przez chwilę oddawała się rozkosznym wspomnieniom, ale wkrótceprzypomniała sobie, że pewnie dzisiaj zobaczą się po raz ostatni.Jęknęłacicho.Nieważne, czy wyjedzie stąd dzisiaj, czy za tydzień, nigdy nie będziemogła wyrzucić Zacka ze swojej pamięci ani ze swojego serca.Nieważne,jak będzie wyglądało jej życie, zawsze będzie kochała Zachary'ego Merita.Zastanawiała się, co mogłaby zrobić, żeby ich ostatni wspólny wieczórwyglądał inaczej.%7łałowała, że nie miała okazji pobyć z Zackiem chociażchwilę sama, ale po kolacji Jerry oświadczył, że muszą jak najszybciej zająćsię oświadczeniem dla prasy.Przeszli więc do biblioteki, żeby nad tympopracować, tam okazało się, że Jerry istotnie ma już przygotowany tekst,chce tylko, żeby go potwierdzili.Zack nawet nie usiadł.Ledwie rzuciłokiem na kartki i powiedział, że wszystko jest z pewnością świetnieopracowane, akceptuje treść oświadczenia, nie ma żadnych zastrzeżeń.Potem wyszedł.Nie mogła mieć mu tego za złe.Podobnie jak oni, Zack był tugościem, nie musiał grać roli uprzejmego gospodarza.Wyraznie miał dość116RSwszystkich kłopotów, które na niego sprowadziła, i jak najszybciej chciał sięuwolnić od jej towarzystwa.Konwenanse i uprzejme zabawianie gościzostawił reszcie rodziny.Nie był facetem, który będzie prowadził salonowerozmowy, kiedy zupełnie nie ma na nie ochoty.Wiedziała, że nie może tego tak zostawić.Nie mogła przecież stądwyjechać, nie próbując nawet powiedzieć mu, jak bardzo jest wdzięczna zawszystko, co dla niej zrobił.Potem każde z nich wróci do swojego świata,ale przedtem Zack musi się dowiedzieć, jak ważny był dla niej ten czas iwszystko, czego dzięki niemu dowiedziała się o sobie.Zatem do dzieła! Energicznie odrzuciła kołdrę i wyskoczyła z łóżka.Wyjrzała przez okno, niebo błyszczało różową poświatą, zapowiadał sięładny dzień.Włożyła dżinsy i krótką, błękitną koszulkę, która pasowała dotego porannego nieba.Szybko przeczesała włosy i już po chwili stała poddrzwiami pokoju Zacka.Nie dając sobie czasu na zastanowienie, zapukałacicho.- Zack? Wstałeś już?Cisza.%7ładnej odpowiedzi.Może wcale nie ma go w pokoju? Może wogóle nie spał w domu? Mógł przecież gdzieś pojechać, na przykład doPortland.Wcale by się nie zdziwiła.Poczuła skurcz w żołądku.A możespecjalnie wyjechał, żeby już się z nią nie spotkać? Zrobiło jej się przykro,jak jeszcze nigdy w życiu.Ale nie mogła się dziwić, Zack nie zapraszał jejna wyspę, nie musiał więc z nią się żegnać.- Zack - spróbowała raz jeszcze.- Chciałam z tobą porozmawiać.Jesteś tam?Czekała, z napięciem wsłuchując się w bicie własnego serca.Nic.Nawet najmniejszego szmeru.Zrezygnowana oparła głowę o framugę drzwi.117RSWidocznie tak miało być.Wyjedzie z wyspy, nie mówiąc Zackowi, żezmienił jej życie i pomógł odkryć prawdę o samej sobie.Zrobiła kilka kroków w kierunku swojego pokoju i wtedy usłyszałaszczęk otwieranych drzwi.W progu stanął zaspany Zachary.Wyglądał cudownie.Miał na sobie tylko czarne bokserki, którepodkreślały jego zgrabną sylwetkę.Ciemne włosy były artystyczniezmierzwione, powieki miał lekko przymknięte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]