[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostały mi jeszcze trzy numery i traciłem już nadzieję.Zastanawiałem się właśnie, czy poprosić o numery czerwcowe, gdy nagle mój wzrok padł na prawydolny róg trzeciej strony.Tekst tam umieszczony nosił tytuł: Katastrofa drogowa.To byłodokładnie to czego szukałem!Bydgoszcz.Poważna katastrofa samochodowa wydarzyła się na trakcie poznańskim międzymiejscowościami Białe Błota i Szubin.Traktem tym z Bydgoszczy w kierunku %7łnina zdążał zeznaczną szybkością samochód P.Z.46 934 kierowany przez właściciela profesora Karla Lepaniaka.Prócz niego jechały córki jego Weronika i Marta.W pobliżu Rynarzewa w chwili, kiedy szybkomknący samochód znajdował się na małym moście przerzuconym poprzez rzeczkę niewielką,kierownica uległa uszkodzeniu i samochód w całym pędzie uderzył w poręcz mostu, która zostałastrzaskana, a samochód wpadł na leżącą w dole łąkę.Ze szczątków rozbitego auta wydobyto ciężkorannych pasażerów.Po wyjściu z biblioteki zadzwoniłem do Krzysztofa.Służbową komórkę zabrał ze sobą szef, amoja prywatna miała już bardzo słabą, sfatygowaną baterię, więc starałem się być jak najbardziejzwięzły. Cześć, Krzysztof-powiedziałem, gdy usłyszałem lekko schrypnięte słucham. Zgodniez twoją sugestią postanowiłem spędzić weekend w Bydgoszczy. Super! ucieszył się Grucha. W takim razie przyjeżdżaj.Czekam. Adresu nie zmieniłeś? Nie! W dalszym ciągu mieszkam na Zląskiej. No, to już jadę.Muszę tylko znalezć jakiś postój taksówek. A gdzie jesteś? Na Starym Rynku przed biblioteką. To postój masz dosłownie o rzut hamburgerem.Za rogiem budynku jest ulica JanaKazimierza.Tam znajdziesz taryfy. OK! W takim razie do zobaczenia!Ruszyłem szybkim krokiem w stronę postoju.Kiedy kładłem dłoń na klamce taksówki, mojakomórka zadzwoniła melodyjką Yellow Submarine zespołu The Beatles. Słuchaj wrzasnęła słuchawka głosem Krzysztofa. Właśnie przyszła mi do głowygenialna myśl. Już się boję powiedziałem. Zawsze najbardziej obawiam się genialnych myśli. Przestań żartować i posłuchaj.Dzisiaj jest piątek. Zgadza się.To rzeczywiście genialna myśl stwierdziłem. Rany.Czy z tobą można poważnie porozmawiać? OK! Postaram się być przez chwilę poważny.28 W każdy piątek nasza paczka spotyka się w kawiarni Węgliszek.Jak byłeś ostatnio wBydgoszczy, to natknęliśmy się tam na piwnego poetę.Pamiętasz? Jak mógłbym zapomnieć o naszym wybawcy? Gdyby nie on, siedzielibyśmy przez długiegodziny uwięzieni w domku pana Anzelma. Pytam, czy pamiętasz kawiarnię? zirytował się Krzysztof. Pamiętam, pamiętam! To może poszedłbyś ze mną na to spotkanie? Potem wrócimy oczywiście do mnie naZląską. A co kryje się pod tajemniczym określeniem nasza paczka ? Klub Miłośników Fantastyki Maskon.Od lat spotykamy się w piątki. Niech zgadnę.Pewnie o fantastyce zaśmiałem się. I tu się mylisz powiedział Grucha lekko urażonym tonem. O fantastycerozmawiamy tylko czasami.Mamy tysiące równie wspaniałych tematów.To grono naprawdęfajnych ludzi.Daj się namówić.Nie pożałujesz.Do Węgliszka przychodzi też często WojtekGrupa.Poznałeś go przecież! To z nim szliśmy oglądać krąg zbożowy w pobliżu Ciechocinka.No,wtedy kiedy ostrzelali nas paintballiści. Pamiętam, pamiętam. To co? Wpadniemy razem do Węgliszka ? Dobra.W takim razie czekam na Starym Rynku. Radzę ci zajrzeć do antykwariatu.Jest dobrze zaopatrzony.Mają tam sporo doskonałychksiążek. Więc szukaj mnie właśnie w antykwariacie powiedziałem, ale nie byłem pewny, czyusłyszał, bo moja komórka właśnie w tym momencie wyzionęła ducha.Antykwariat był zaopatrzony naprawdę doskonale.Kilka rzadkich tytułów dotyczącychhistorii sztuki widziałem wcześniej tylko w okresie studiów, na półkach olbrzymiej biblioteki wmojej macierzystej uczelni.Przeglądałem akurat Zarys dziejów architektury rzymskiej profesora Kamila Witczaka, gdydrzwi wejściowe skrzypnęły przerazliwie i do antykwariatu wszedł dostojnym krokiem profesorWitold Orpała.W dalszym ciągu przypominał hrabiego z kart jakiejś starej powieści.Ciemnysurdut, śnieżnobiała koszula, eleganckie buty od Gucciego oraz laseczka ze srebrną gałką.Ktośinny wyglądałby zapewne śmiesznie w takim uniformie, natomiast profesor Orpała dosłowniepromieniował dostojeństwem oraz powagą.Hrabia stanął przy wejściu, poprawił binokle i powiódłpowoli wzrokiem po wnętrzu antykwariatu.Kiedy dostrzegł moją skromną osobę, skrzywił sięnieprzyjemnie, a następnie ruszył w moim kierunku. Znowu się spotykamy powiedział, gdy znalazł się w takiej odległości ode mnie, żemógłby mi przyłożyć swoją elegancką czarną laseczką. A gdzież to podziewa się pańskiszanowny szef, panie Dzianiec? Daniec poprawiłem go mimo woli. Już panu mówiłem, że to fakt zupełnie bez znaczenia stwierdził Orpała ze złośliwymbłyskiem w oku. Dla mnie ma znaczenie, panie profesorze. Na nazwisko trzeba sobie zapracować mruknął nieprzyjemnym tonem mój rozmówca, afrancuskie r zawibrowało w powietrzu jak chmara rozwścieczonych komarów. Ale pan29oczywiście nie może o tym wiedzieć.Panu wydaje się. Z całym szacunkiem, panie profesorze. powiedziałem z trudem powstrzymując złeemocje. Nazywam się Daniec i jeżeli mamy kontynuować naszą uroczą pogawędkę, to proszę siędo mnie zwracać w taki właśnie sposób. A więc ustaliliśmy, młody człowieku, że nazywasz się Daniec.Fascynujące! zawołał zkpiną w głosie. Czy teraz zechcesz mi odpowiedzieć na pytanie zasadnicze? Pan Tomasz pojechał już do Warszawy. Och, to doprawdy szkoda stwierdził radosnym tonem Orpała. A pan? A ja, jak pan widzi, zostałem.Ten najeżony złośliwościami dialog zaczynał mnie już męczyć. Mówi się trudno.Proszę przekazać wyrazy uszanowania szefowi.Miałem wrażenie, że wiadomość o wyjezdzie Pana Samochodzika ucieszyła Orpałę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]