[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przybliżył się więc jeszcze trochę, tak że niemal dotykał jej ramienia, i rozejrzał siędookoła przesadnie podejrzliwym wzrokiem. Kto tak mówi?  szepnął.Jej śmiech był spokojny, podobnie jak oczy i głos; ale jego barwę głuszył pogłos wpustej nawie. Chyba arcybiskup Sewilli, który swoją drogą raczej nie należy do wielbicieliksiędza.Przy pierwszej okazji będę musiał odwdzięczyć się jego ekscelencji za zbytek łaski,obiecał sobie Quart in mente.Kobieta obserwowała go z dobrotliwą przebiegłością.Gotowy uznać jedynie w części proponowane porozumienie, uniósł brwi z wyrazemniewinności właściwej weteranowi jezuicie.Swoją drogą, nauczył się tego wseminarium.Od jezuity. Widzę, że jest pani dobrze poinformowana.Ale proszę nie brać sobie do sercatego, co ludzie mówią.Gris Marsala wybuchnęła głośnym śmiechem. Wcale sobie tego do serca nie biorę  powiedziała. Ale to zabawne.Poza tym,jak już mówiłam księdzu, ja tu pracuję.Jestem architektem odpowiedzialnym zarestaurację tego kościoła  znów rozejrzała się dokoła i westchnęła ze smutkiem choć jego stan nie świadczy o mnie dobrze, prawda? Ale długo można by opowiadać okosztorysach, które nie były przyjęte, i o pieniądzach, które nie dochodzą. Pani jest Amerykanką. Tak.Zajmuję się tym od dwóch lat, na zlecenie fundacji Eurnekiana, któraofiarowała jedną trzecią środków potrzebnych na pierwszy projekt rekonstrukcji.Napoczątku była nas trójka  dwóch Hiszpanów i ja, ale oni odeszli.Teraz od dawnaprace są właściwie sparaliżowane  spojrzała na niego uważnie, oczekując efektusłów, które miały zaraz paść. I na dodatek tych dwóch zabitych.Quart zachował niewzruszony wyraz twarzy. Mówi pani o tych wypadkach? Można to tak nazwać, wypadki  nadal obserwowała reakcję swojego rozmówcyi wydawała się rozczarowana, że nie usłyszała żadnego komentarza. Widział się jużksiądz z proboszczem? Jeszcze nie.Przyjechałem wczoraj wieczorem i nawet nie złożyłem jeszczewizyty arcybiskupowi.Chciałem najpierw zobaczyć to miejsce. No to ksiądz widzi  ręką wskazała na nawę i ołtarz główny, ledwo widoczny wmroku. Barok sewilski z osiemnastego wieku, ołtarz dłuta Duque Cornejo.Mały klejnot, który się rozpada. Dlaczego Madonna nad wejściem nie ma głowy? Niektórzy obywatele po swojemu świętowali proklamowanie Drugiej Republikiw 1931 roku.Powiedziała to z pewną pobłażliwością, jakby w głębi wybaczała tym, którzy tozrobili.Quart zaczął się zastanawiać, jak długo mieszka w tym mieście.Z pewnościąod dawna, jej hiszpański był nienaganny i czuła się zupełnie swobodnie. Od jak dawna pani tu mieszka? Blisko cztery lata.Ale wcześniej przyjeżdżałam tu wielokrotnie, zanimprzeniosłam się na stałe.Najpierw byłam na stypendium i od tego czasu właściwienigdy nie wyjechałam stąd na dobre. Dlaczego?Wzruszyła ramionami, jakby sama sobie zadawała to pytanie. Nie wiem.Tak dzieje się z wieloma moimi rodakami.Pewnego dnia przyjeżdżająi już nie mogą odjechać.Zostają i albo grają na gitarze, albo coś rysują i siedzą naplacach.Robią cokolwiek, żeby przeżyć. Spojrzała zamyślona na prostokąt światłana podłodze przy drzwiach. Jest coś w świetle, w kolorycie ulic tego miasta, coś, coblokuje wolę.To rodzaj choroby.Quart przeszedł parę kroków i zatrzymał się, słuchając, jak milknie w nawie echoostatnich słów.Zobaczył ambonę ze schodami w kształcie ślimaka po lewej stronie,niemal schowaną za rusztowaniem, i konfesjonał po prawej stronie, w małejkapliczce, służącej za wejście do zakrystii.Dotknął ręką drewnianej ławki, przez latazużytej i sczerniałej. Jak się księdzu podoba?Quart podniósł głowę.Nawa, kryta sklepieniem kolebkowym z lunetami,przecinała się z transeptem, tworząc krzyż o krótkich ramionach.Eliptyczna kopuła,zwieńczona ślepą latarnią, ozdobiona była niewyraznymi już freskami, zniszczonymiprzez dym świec i pożarów.Dawało się rozpoznać postacie aniołów wokół czarnejplamy sadzy i paru brodatych proroków okaleczonych przez pęcherze wilgoci, którenadawały im wygląd trędowatych. Nie wiem  odpowiedział. Jest mały, ładny.Stary. Ma trzysta lat  uściśliła i kościół rozbrzmiał echem, kiedy ruszyli wzdłuż ławekw kierunku głównego ołtarza. W moim kraju budynek, który stałby od trzechwieków, byłby nietykalnym skarbem historii.A tu, sam ksiądz widzi, takie budowlerozpadają się co krok i nawet nikt nie ruszy palcem. Może jest ich zbyt wiele. Dziwne, że słyszę te słowa z ust księdza.Choć wcale ksiądz nie wygląda naduchownego. Znów zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, z ironicznym zaciekawieniem, zatrzymując się tym razem na nienagannym kroju lekkiego,ciemnego garnituru. Gdyby nie koloratka i czarna koszula [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •