[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wykonuję polecenia przeło\onych.Sam Berlin interesujesię tym Arabem, czy, mówiąc konkretniej, Marokańczykiem. Niezale\nie od irytacji Peis najwyrazniej z ochotą dawałdo zrozumienia, i\ nie byle kto wydaje mu polecenia. Nazywa się Sidi Hassan el Ferruch.Ten drugi to Erik vonVollmer, syn barona von Vollmera, właściciela Vollmer Elektrische Gesellschaft. A dlaczego się nimi interesujesz. To sprawa wagi państwowej.Nie mogę wchodzić w szczegóły. Oczywiście odparła, a chcąc zatrzeć poprzednią drwinę, postarała się, aby w jej głosie zabrzmiał szacunek. Ale coś interesującego mogę ci o nich powiedzieć. Czekała w milczeniu.Nachylił się ku niej i szepnął: Lubią, \eby kobieta była wygolona. Co takiego? spytała i dopiero w następnej chwili zrozumiała. Wilhelmie, jak mo\esz? nadąsała się, alezaraz spytała: Skąd to wiesz? Pani Gumbach powiedziała mi, \e kiedy jego wysokość posyła po dziewczyny, a robi to raz, niekiedy dwa razy wtygodniu, płaci hojnie i z góry, N Jibba najpierw sprawdza, czy panienki wygoliły sobie intymne miejsca. Niemo\liwe! Ale po co? Tego jeszcze nie wiem, ale postaram się dowiedzieć. Jak? Podejdziesz do nich i zapytasz? Nie.Zaraz stąd znikam.A ty dowiesz się tego dla mnie. To \art w bardzo złym stylu. Wcale nie \artuję, Gisello.Szukałem właśnie pretekstu, \eby jakoś się do nich zbli\yć na gruncie towarzyskim.Iteraz nadarza się właśnie okazja.Podejdę do nich i w twoim imieniu przeproszę za zachowanie przed chwilą.Powiem, \epostąpiłaś jak porządna dziewczyna, którą jesteś, ale z drugiej strony nie wiedziałaś, z kim masz do czynienia. Nie, nie, tego ju\ za du\o! Mówiłem przecie\, \e nie \artuję! Powiedzmy to wyraznie.Chcę, abyś z jednym z nich, najlepiej Marokańczykiem,ale jeśli będzie mo\na, to z obydwoma, nawiązała intymny kontakt.Miejmy nadzieję, \e uda ci się to teraz, bo jeśli nie, tonastępnym razem, gdy N Jibba zjawi się u pani Gumbach po dziewczyny, jedną z nich będziesz ty!Z trudem przełknęła łzy.W niczym nie mogły pomóc, a na dodatek z pewnością pogłębiały satysfakcję Peisa. Mo\esz mi przynajmniej wyjaśnić po co? śeby otrzymać od ciebie pełny raport. O czym? O tym, jak się z nimi& O wszystkim, co uznasz za interesujące.Otworzyła puderniczkę, poprawiając włosy, a jednocześnie patrząc w lusterku, jak Peis zatrzymuje się przy stoliku elFerrucha i Vollmera, strzela obcasami, a potem nachyla się i coś im mówi konfidencjonalnie.Kiedy spojrzeli w jejkierunku, zamknęła puderniczkę i odwróciła wzrok.Po chwili zobaczyła Peisa przy drzwiach wyjściowych; na momentzatrzymał się w progu i lekkim skinieniem głowy dał jej znać, \e wszystko załatwione.Trzy minuty pózniej z triumfalnym uśmieszkiem na wargach i butelką Gumpoldskirchnera znowu zjawił się kelner. Pan baron przesyła wyrazy szacunku, panno Dyer. Dziękuję powiedziała, ale w tym samym momencie obok stanął Erik von Vollmer. Bardzo przepraszam, ale pomyślałem, \e skoro siedzi pani sama, mógłbym się dosiąść rzekł, a w jego głosiemo\na było posłyszeć nutę sarkazmu.W swym znakomicie skrojonym garniturze wyglądał naprawdę bardzo młodo, na nie więcej ni\ dwadzieścia lat.Onamiała dwadzieścia pięć, jej zdaniem du\o więcej, on jednak jakby zupełnie nie zwracał na to uwagi. Proszę.Ruchem ręki wskazała krzesło, a ledwie Vollmer usiadł, natychmiast zjawił się kelner z kieliszkiem. Nie, nie machnął ręką baron. Proszę przynieść mi ze stolika mój kieliszek koniaku. Jawohl, herr baron powiedział kelner i pospieszył do stolika, przy którym nikt ju\ nie siedział. Gdzie pańscy przyjaciele? spytała Gisella. Mieli swoje sprawy.Gisella była pewna, \e najpierw rozstrzygnęli, kto podejdzie do stolika.Mo\e rzucali monetą: Arab przegrał,młodziutki blondyn wygrał. A hauptsturmfhrera Peisa wzywały obowiązki rzekła z ironią w głosie Gisella. Mo\e mi pani wyjaśnić, o co właściwie chodzi? Nie bardzo pana rozumiem, panie baronie. Proszę mnie tak nie nazywać! \achnął się. Ale przecie\& Przecie\ jest pan synem barona Vollmera, prawda? Prawda, ale jestem te\ obywatelem amerykańskim i nie uznaję \adnych takich tytułów. Mówi pan po niemiecku jak rodowity Niemiec.Komplement nie zrobił na nim większego wra\enia. Aatwo uczę się języków.Biegle mówię na przykład tak\e po arabsku.Ale czy zechciałaby pani odpowiedzieć nawcześniejsze pytanie: o co właściwie chodzi? Powtarzam, \e nie wiem, co pan ma na myśli rzekła bez przekonania. Wiem, kim jest Peis powiedział zniecierpliwiony i wiem, kim jest pani.Dlaczego szef miejscowej bandySicher heitsdienst oferuje mi swoją dziewczynę?Twarz Giselli spłonęła rumieńcem.Wypowiedziała pierwszą myśl, jaka przyszła jej do głowy. Nie jest zbyt bezpiecznie nazywać tutaj Sicherheitsdienst bandą.Vollmer machnął lekcewa\ąco ręką. Pracuje pani dla niego?Milcząc, patrzyła mu w oczy.Pokręcił głową.Czego takiego chce się dowiedzieć?Czuła lęk.Rozmowa toczyła się zupełnie nie tak, jak mogłaby oczekiwać. Zarzuca sieć, \eby zobaczyć, czy czasem coś się nie trafi? Nie jestem jego dziewczyną wyrzuciła wreszcie z siebie Gisella. W takim razie przepraszam.Tak mi się wydawało.Wierzyła mu, ale to znaczyło, \e istotnie nie przejmował sięPeisem.Przesłał jej wino, nie troszcząc się o to, czy hauptsturmfhrerowi spodoba się to czy nie. Chyba rozumiem powiedział Vollmer. Ma na panią jakiegoś haka, tak?Szybko przesunęła językiem po wargach. Chciałby się jakoś bli\ej poznać z panem i pana przyjacielem.Vollmer roześmiał się pogardliwie. W to akurat wierzę.Kawał sukinsyna. Przez chwilę wpatrywał się w nią intensywnie. Co to za hak? Kiedydalej nie odpowiadała, wzruszył ramionami. Przepraszam, nie moja sprawa.Nie powinienem był pytać. Bardzo proszę, niech pan nie utrudnia sytuacji powiedziała cicho.Znowu popatrzył na nią przeciągle, a Gisella uznała, \e podobają się jej jego oczy. Nie, oczywiście, \e nie odpowiedział. Posiedzimy tutaj trochę, wypijemy kilka drinków, mo\e zatańczymy.Jeśli ktoś nas obserwuje a za to dałbym głowę, najpowa\niejszym zaś kandydatem wydaje mi się kelner doniesiemu, \e miło się bawiliśmy.Uśmiechnęła się, a on stwierdził: Ma pani piękny uśmiech. Skąd pan wie, kim jestem? Z uniwersytetu.Słuchałem wykładów pani ojca o wolframie, były bardzo interesujące.Potem ktoś mi pokazałpanią, mówiąc, \e jest pani córką profesora Dyera.Studiuję elektrotechnikę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]