[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Quart przyglądał się,jak zapala papierosa, starając się nie myśleć o niczym.Dopiero chwilę pózniejpozwolił sobie na refleksję, w jakie tarapaty właśnie się ładuje.Dzięki wychowaniu otrzymanemu w Rzymie i pracy przez ostatnie dziesięć latpostawa Quarta wobec seksu poszła w zupełnie innym kierunku niż ten, do któregoprzygotowują duchownych gadanina i brudy seminarium oraz ogólne normy przyjętew Kościele.W zamkniętym świecie, kierowanym przez pojęcie winy, który odmawiałkontaktu z kobietą i gdzie jedynymi rozwiązaniami, półoficjalnie przyjętymi, byłymasturbacja i potajemny seks, i jego pózniejsze odkupienie poprzez sakramentpokuty, życie dyplomatyczne oraz praca dla Instytutu Spraw Zagranicznych ułatwiałyto, co arcybiskup Spada  zawsze zręczny w eufemizmach  określał jako alibitaktyczne.Dobro Kościoła, uznane za cel, usprawiedliwiało czasem użycie pewnychśrodków; i w tym sensie atrakcyjność przystojnego sekretarza nuncjatury wśródmałżonek ministrów, finansistów i ambasadorów, łatwych ofiar instynktuopiekuńczego w stosunku do młodych i interesujących księży, otwierała wiele drzwinie dających się sforsować przez arcybiskupów i kardynałów, starszych i bardziejżylastych.Arcybiskup Spada nazywał to syndromem Stendhala, na cześć dwóchbohaterów  Fabrycego del Dongo i Juliana Sorela  których przygody poradziłQuartowi przeczytać, jak tylko ten wstąpił do ISZ-u.Dla Brytana kultura nie stała wsprzeczności z tresurą.Pozostawiał całą sprawę wyczuciu moralnemu i inteligencjikażdego z poszczególnych bohaterów, którzy przecież byli przedstawicielami Boga napolu bitwy, gdzie o ich sile stanowiła modlitwa i zdrowy rozsądek.A jednak, poza zaletami wynikającymi ze zwierzeń wysłuchiwanych na przyjęciu, podczasprywatnych pogawędek lub w konfesjonale, system zawierał pewne ryzyko.Wielekobiet poszukiwało emocjonalnego zastępstwa dla obojętnych mężów lubnieosiągalnych mężczyzn, a nie ma na świecie nic bardziej niepokojącego dla staregoAdama, czatującego pod wieloma sutannami, niż niewinność młodej dziewczyny lubzaufanie kobiety zawiedzionej.W ostatecznym rozrachunku półoficjalny odpust zestrony przełożonych był w zasadzie zapewniony  łódz Piotrowa jest stara, wszystkoprzeżyła i osiągnęła mądrość  w zależności od tego, czy nie było skandalu i jakie byływyniki operacji.Paradoksalnie u człowieka obdarzonego jedynie wiarą zawodowegożołnierza, w przypadku Quarta wyglądało to trochę inaczej.Jest prawdą, że u niegoczystość wynikała raczej z grzechu pychy niż z cnoty, ale takie właśnie były regułyporządkujące jego życie.I niczym jeden z duchów towarzyszących mu w ciemnościnocy  templariusz z mieczem, jako jedynym wsparciem pod bezbożnym niebem musiał odwoływać się do reguł, jeśli chciał z godnością stawić czoło dudnieniusaraceńskiej konnicy zbliżającej się z oddali, od wzgórz Hittinu.Z trudem powrócił do terazniejszości.Macarena Bruner paliła z łokciem opartymna stole, brodę wsparła na dłoni, w której trzymała papierosa.Z jakiegoś powodupoczuł niepokojącą bliskość jej nóg, nawet ich nie dotknąwszy.Płomień świecy złociłblaskiem jej ciemne oczy tak blisko, że mógłby wyciągnąć rękę i dotknąć palcami jejskóry pod czarnymi włosami, które znów opadły z ramienia, kość słoniowąnaszyjnika, złoto bransoletki, biel zębów błyszczących delikatnie w półprzymkniętychustach.I wtedy przemyślanym ruchem tę samą dłoń, w której czuł jeszcze pokusę,pragnienie, włożył do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyjął kartkę kapitana Xaloca ipołożył ją między nimi na obrusie. Proszę mi opowiedzieć o Carlocie Bruner.W jednej chwili wszystko się zmieniło.Zgasiła papierosa w popielniczce i patrzyłana niego zaskoczona.Miodowe refleksy naraz zniknęły. Skąd ksiądz ma tę pocztówkę? Ktoś przyniósł ją do mojego pokoju.Macarena Bruner patrzyła na pożółkłe zdjęcie kościoła.Poruszyła głową. Ona jest moja.Ze skrzyni Carloty.Niemożliwe, żeby była u księdza. A jednak sama pani widzi, mam ją  Quart wziął kartkę między kciuk i palecwskazujący i odwrócił, pokazując zapisaną stronę. Dlaczego nie ma na niej pieczęci?Wzrok kobiety, pełen niepokoju, powędrował z pocztówki na Quarta.Powtórzyłpytanie, a ona skinęła głową i dopiero po chwili milczenia odpowiedziała. Bo nigdy nie została wysłana  podniosła kartkę i uważnie ją oglądała. Carlotabyła moją cioteczną babką.Zakochała się w Manuelu Xalocu, ubogim marynarzu.Grismówiła mi, że opowiedziała księdzu tę historię. poruszyła głową, jakby czemuś chciała zaprzeczyć, a może był to gest zmartwienia, bezsilności lub smutku. Kiedykapitan Xaloc wyemigrował do Ameryki, pisała do niego każdego tygodnia kartkę lublist, przez lata.Ale jej ojciec, mój pradziadek, książę Luis Bruner, nie chciał się z tympogodzić.Przekupił więc urzędników miejskiej poczty.Przez sześć lat nie dostała anijednego listu i myślimy, że on też nie dostał niczego od niej.Kiedy Xaloc wrócił ponią, Carlota już oszalała.Spędzała całe dni w oknie, patrząc na rzekę.Nie poznała go.Quart wskazał na kartkę. A co z listami? Nikt nie miał odwagi ich zniszczyć.Wylądowały w skrzyni, gdzie schowano innerzeczy Carloty po jej śmierci w 1910.Skrzynia ta oczarowała mnie, kiedy byłam małądziewczynką, przymierzałam suknie, agatowe naszyjniki. Quart dostrzegł na jejustach zarys uśmiechu, który zniknął, jak tylko spojrzała znów na kartkę. Wmłodości Carlota pojechała razem z moimi pradziadkami na Wystawę Uniwersalną doParyża i do Tunezji, gdzie zwiedzała ruiny Kartaginy i skąd przywiozła kilka starychmonet.Mam też ulotki z podróży, ze statków i hoteli  streszczenie całego życiapomiędzy koronkami i zleżałymi muślinami.Proszę sobie wyobrazić, jakie musiało tozrobić na mnie wrażenie, kiedy miałam dziesięć czy dwanaście lat: przeczytałamwszystkie listy, jeden po drugim, a romantyczna postać mojej ciotecznej babkizafascynowała mnie.Fascynuje zresztą do dzisiaj.Rysowała paznokciem znaki na obrusie dookoła pocztówki.Po chwili zatrzymałasię, zamyślona. To piękna historia miłosna  dodała, podnosząc oczy na Quarta. I jakwszystkie piękne historie miłosne, była historią nieszczęśliwą.Quart milczał, bojąc się jej przerwać.Zrobił to kelner, który podszedł z kwitemkarty kredytowej.Quart przyjrzał się jej podpisowi  nerwowy, pełen zakrętówostrych jak sztylety.Przyglądała się teraz zgaszonemu niedopałkowi w popielniczce,nieobecna. Jest taka przepiękna piosenka  ciągnęła po chwili  którą śpiewa Carlos Cano,do tekstu Antonio Burgosa Pamiętam jeszcze fortepian tamtej dziewczynki, gdzieś wSewilli, zawsze, kiedy ją słyszę, chce mi się płakać.Czy ksiądz wie, że istnieje nawetlegenda o Carlocie i Manuelu Xalocu?  uśmiechnęła się wreszcie nieśmiało,niepewnie, i Quart pojął, że uwierzyła w tę legendę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •