[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Normalny mózgowiec, strasznie oblatany.- Czego pan mu dostarczaÅ‚?- Och, różnoÅ›ci.Nigdy nie wiedziaÅ‚em, czego zażąda nastÄ™pnymrazem.KiedyÅ› sobie zażyczyÅ‚ piór, biaÅ‚ych piór.PrzywoziÅ‚em mu teżróżne zioÅ‚a i olejki.KupowaÅ‚em je w sklepach ze zdrowÄ… żywnoÅ›ciÄ….Czasami potrzebowaÅ‚ też ptaków, albo maÅ‚ych zwierzÄ…t, na przykÅ‚admyszy.- %7Å‚ywych?- Tak, proszÄ™ pana.KupowaÅ‚em je w sklepie ze zwierzÄ™tami.Ażw koÅ„cu zaczÄ™li na mnie podejrzliwie patrzeć.Ducane wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.- SÅ‚ucham dalej.- PrzywoziÅ‚em mu też wodorosty, wilczÄ… jagodÄ™ i inne takie.ChciaÅ‚ mnie nauczyć je rozpoznawać, żebym mógÅ‚ jezdzić na wieÅ›i sam zbierać, ale siÄ™ nie zgodziÅ‚em.- Dlaczego?- Nie lubiÄ™ wsi - powiedziaÅ‚ McGrath i po chwili dodaÅ‚: - TrochÄ™siÄ™ baÅ‚em tych wszystkich roÅ›lin, w sklepie to zupeÅ‚nie co innego,rozumie pan.- Rozumiem.Czy pan Radeechy naprawdÄ™ wierzyÅ‚ w te swojerytuaÅ‚y?- Chryste, no pewnie, że tak - McGrath odparÅ‚ urażonym tonem.- Nie robiÅ‚ tego dla zabawy.UmiaÅ‚ to robić, to znaczy, to naprawdÄ™dziaÅ‚aÅ‚o.- DziaÅ‚aÅ‚o.?- No, nie wiem, nigdy przy tym nie byÅ‚em, ale pan Radeechy tobyÅ‚ niezwykÅ‚y czÅ‚owiek, proszÄ™ pana, czÅ‚owiek o nadprzyrodzonychzdolnoÅ›ciach.TworzyÅ‚ wokół siebie jakÄ…Å› niesamowitÄ… atmosferÄ™.- Czy ma pan jakieÅ› dowody na istnienie nadprzyrodzonychzdolnoÅ›ci pana Radeechy'ego, czy tylko miaÅ‚ pan takie wrażenie?- No, nie mam żadnych dowodów, ale to siÄ™ czuÅ‚o, jak.- Tak, rozumiem.Gdzie pan pierwszy raz spotkaÅ‚ panaRadeechy'ego?- Tutaj, w biurze, proszÄ™ pana.- Rozumiem.I robiÅ‚ pan dla niego te dziwaczne zakupy, za którepanu pÅ‚aciÅ‚?67 - No, tak, proszÄ™ pana, trochÄ™ mi pÅ‚aciÅ‚ za mój czas.- Czy poznaÅ‚ pan paniÄ… Radeechy?- Niezbyt czÄ™sto jÄ… widywaÅ‚em, proszÄ™ pana, raczej trzymaÅ‚a siÄ™na uboczu, ale czasami siÄ™ z niÄ… witaÅ‚em.- Czy miaÅ‚a coÅ› przeciwko paÅ„skim wizytom?- Och nie, wcale nie, proszÄ™ pana.Ona o wszystkim wiedziaÅ‚a.To byÅ‚a bardzo pogodna pani, bardzo przyjacielska i uprzejma.- Jak siÄ™ panu wydaje - jakie byÅ‚y stosunki miÄ™dzy nimi?- Byli sobie bardzo oddani, proszÄ™ pana.Nigdy nie widziaÅ‚em,żeby ktoÅ› tak rozpaczaÅ‚ po Å›mierci żony.Przez parÄ™ miesiÄ™cy w ogólenie uprawiaÅ‚ czarów.- Czy pani Radeechy byÅ‚a zaniepokojona zainteresowaniamiswojego męża?- Nigdy nie widziaÅ‚em, żeby siÄ™ denerwowaÅ‚a, ale na pewno byÅ‚atrochÄ™ przygnÄ™biona z powodu dziewczyn.- Dziewczyn.?- Tak.Wie pan, do uprawiania czarów potrzebne sÄ… dziewczyny. No, jestem już blisko" - pomyÅ›laÅ‚ Ducane.Lekko zadrżaÅ‚;w pokoju cicho zawibrowaÅ‚y jakieÅ› zwierzÄ™ce, magnetyczne prÄ…dy.- Wiem, że w wielu magicznych rytuaÅ‚ach wykorzystywane sÄ…dziewczÄ™ta, czÄ™sto dziewice.Czy może mi pan powiedzieć o tym coÅ›wiÄ™cej?- Nic mi nie wiadomo o żadnych dziewicach! - parsknÄ…Å‚ McGrathnieco szalonym Å›miechem.Ducane'owi przyszÅ‚o do gÅ‚owy, że McGrath byÅ‚ zafascynowanyRadeechym.W jego Å›miechu brzmiaÅ‚ jakiÅ› nienormalny podziw.- To znaczy, że te dziewczyny, których pan Radeechy.używaÅ‚.byÅ‚y.no, kim one byÅ‚y? ZnaÅ‚ je pan?- Tak, trochÄ™ - odparÅ‚ McGrath ostrożnie.PoruszyÅ‚ rÄ™kÄ…,strzÄ…sajÄ…c natrÄ™tnÄ… muchÄ™.SpojrzaÅ‚ na Ducane'a, unoszÄ…c swebezbarwne brwi.- Takie dziwki.WÅ‚aÅ›ciwie to nigdy nie widziaÅ‚emgo w akcji.- Jak pan myÅ›li, co on z nimi robiÅ‚? - Ducane spostrzegÅ‚,że uÅ›miecha siÄ™ do McGratha - zachÄ™cajÄ…co, może nawet niecokonspiracyjnie.Temat rozmowy automatycznie stwarzaÅ‚ swojskÄ…,mÄ™skÄ… atmosferÄ™.- Co z nimi robiÅ‚? - McGrath również siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚.- No,wÅ‚aÅ›ciwie to nigdy przy tym nie byÅ‚em, ale raz czy dwa zakradÅ‚em68 siÄ™ od tyÅ‚u i zajrzaÅ‚em przez okno.Wie pan, byÅ‚em ciekawy.Pan teżby byÅ‚ ciekawy, proszÄ™ pana.- Chyba tak - odparÅ‚ Ducane.- To znaczy, chyba nie robiÅ‚ nic z tych rzeczy, to byÅ‚ straszniedziwny facet.PamiÄ™tam, że raz na stole leżaÅ‚a dziewczyna, a na jejbrzuchu staÅ‚a taka srebrna filiżanka.I ta dziewczyna byÅ‚a zupeÅ‚niegoÅ‚a. Czarna msza" - pomyÅ›laÅ‚ Ducane.- Czy dziewczyny przychodziÅ‚y pojedynczo, czy po kilka na raz?- Pojedynczo, proszÄ™ pana, tylko, że czasami któraÅ› nie mogÅ‚aprzyjść, wiÄ™c zawsze byÅ‚o parÄ™ w zastÄ™pstwie.Zawsze raz w tygodniu,w niedzielÄ™, czasami jeszcze dodatkowo w inne dni.- Co jeszcze pan widziaÅ‚?- No, może niezupeÅ‚nie widziaÅ‚em, ale wszÄ™dzie leżaÅ‚y poroz­rzucane jakieÅ› dziwne rzeczy.- Na przykÅ‚ad co?- No, bicze i sztylety, i różne takie.Ale nigdy nie widziaÅ‚em, żebyich używaÅ‚, to znaczy wobec tych dziewczyn.- Rozumiem.A teraz proszÄ™ mi opowiedzieć o HelenieTrojaÅ„skiej.- O Helenie TrojaÅ„skiej? - Blada twarz McGratha równomiernieporóżowiaÅ‚a.ZabraÅ‚ rÄ™ce z biurka.- Nie znam nikogo takiego.- No, no, panie McGrath.Wiemy, że wymieniÅ‚ pan to imiÄ™w historii, którÄ… sprzedaÅ‚ pan prasie.Kim ona jest?- Och, Helena TrojaÅ„ska - odparÅ‚ McGrath takim tonem, jakbyw grÄ™ mogÅ‚a wchodzić jeszcze jakaÅ› inna Helena.- Tak, zdaje siÄ™, żebyÅ‚a pewna mÅ‚oda osoba o tym imieniu.Po prostu jedna z dziewczyn.- Dlaczego jeszcze przed chwilÄ… twierdziÅ‚ pan, że jej nie zna?- Nie dosÅ‚yszaÅ‚em, co pan powiedziaÅ‚.- Hmmm.No cóż, proszÄ™ mi o niej opowiedzieć.- Nie ma o czym mówić.Nic nie wiedziaÅ‚em o tych dziewczy­nach.WÅ‚aÅ›ciwie ich nie znaÅ‚em.Po prostu to imiÄ™ obiÅ‚o mi siÄ™ o uszy,no i jakoÅ› je zapamiÄ™taÅ‚em. KÅ‚amie" - pomyÅ›laÅ‚ Ducane.-  Ta dziewczyna musi być w coÅ›zaplÄ…tana."- Czy zna pan nazwiska i adresy pozostaÅ‚ych dziewczyn? Policjamoże chcieć je przesÅ‚uchać.69 - Policja? - Twarz McGratha skurczyÅ‚a siÄ™, jak gdyby miaÅ‚ siÄ™rozpÅ‚akać.- Tak - powiedziaÅ‚ Ducane Å‚agodnie.- To czysta formalność.MogÄ… być potrzebne podczas dochodzenia.Nie byÅ‚o to prawdÄ….Ustalono z policjÄ…, że dochodzenie, któremiaÅ‚o być przeprowadzone nastÄ™pnego dnia, nie bÄ™dzie dotyczyć dziwnych" aspektów trybu życia zmarÅ‚ego.- Nie znam ich imion ani adresów - wymamrotaÅ‚ McGrath.- Nicmnie z nimi nie Å‚Ä…czyÅ‚o. Nic wiÄ™cej mi nie powie" - pomyÅ›laÅ‚ Ducane.- Panie McGrath, wiem, że w historii, którÄ… pan sprzedaÅ‚, jestrównież mowa o szantażu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •