[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcielanie się w role musiało wejść mu w krew.- Tak, mówię serio, chcę pana przeprosić.Nie powinnam była gonić za ladyBellinagarą.Głupio postąpiłam.I nie mam do pana żalu, że w taki sposób przejął panpałeczkę, że zrobił pan ze mnie głuptasa, równocześnie ustawiając mnie w roli przynęty, aprzy sposobności siebie w roli tarczy.Pana historia była dużo lepsza, a ja za nic nieodstąpiłabym od własnych planów, gdyby nie poruszył pan sprawy potworów pod łóżkiem.- Być może posunąłem się w tym momencie za daleko -przyznał Brady.- Alewydaje mi się, że od tej chwili powinniśmy naradzać się wspólnie i powiadamiać siędokładnie, co zamierzamy robić.Nie ucieszyło mnie dzisiejsze spotkanie z lady Belle.- Wiem, że nie.Ona zna pana lepiej niż Allerton i mogła pana poznać.- To niebezpieczeństwo grozi mi przez cały czas - zwrócił jej rozsądnie uwagęBrady - chociaż ślepota moich wieloletnich znajomych jest tylko jednym z licznychrozczarowań i objawień, które walą mi się na głowę od chwili powrotu do Londynu.Czy paniwie, moja droga, że poza Kippem i Bramem, którzy i tak poznaliby mnie, nawet gdybymwcześniej im nie powiedział, że żyję, nikt nawet przelotnie nie zainteresował się, z jakiego topowodu mnie zaatakowano, nikt też nie próbował dowiedzieć się, kim byli mordercy?Regina przechyliła głowę na bok i popatrzyła na niego.- Okazało się, że był pan nie tak popularny, jak się pan spodziewał, milordzie? -podsunęła.- Przykro mi.- Okazało się, że byłem w ogóle nie tak pozytywny, jak się spodziewałem.Natomiast pewnie byłem tak wścibski, tak hulaszczy, tak płytki.- Leniwie, poGawainowemu, machnął dłonią.- Nie ma się czym martwić.Jeszcze mniej stanę siępopularny, kiedy wszyscy dowiedzą się, że Gawain Caradoc służył tylko do tego, by się znimi droczyć.Już potrafię wytypować kilkoro znajomych, którzy będą udawali, że mnie nieznają, jak tylko ta wieść się rozejdzie.- Księstwo Selbourne pana lubią - zwróciła mu uwagę Regina.- I państwoWilloughby też.Uważają, że jest pan wspaniały.- Ale trochę zwariowany - dodał, krzywiąc się, Brady.Regina wzruszyła ramionami.- To prawda.Ale gdyby nie był pan taki wścibski, jak pan sam mówi, możewicehrabiostwo nigdy by się nie spotkali.Czy pomyślał pan o tym?- Zna pani tę historię?- O, tak.Abby.to jest wicehrabina.wszystko mi o tym opowiedziała.Widzipan? Jest pan miłym człowiekiem i dobrym przyjacielem.Jest pan moim przyjacielem.Brady oparł się w kącie, zakrył usta dłonią i tylko patrzył na nią w ciemnościach, a pogłowie tłukły mu się dziesiątki pytań.- A tamten wieczór? - odezwał się w końcu; najbardziej niefortunne pytanieprzedostało się do jego ust jako pierwsze i wydobyło się na zewnątrz, zanim je zdołałpowstrzymać.Przyglądał się, jak Regina zwilża wargi czubkiem języka i udało mu się zdusić jęk.- Czy pani tego żałuje? - zapytał, nie będąc już w stanie wytrzymać dłużejpełnego napięcia milczenia.- A pan, milordzie? - odpowiedziała natychmiast pytaniem i w tej samej chwilipowóz gwałtownie się zatrzymał.Regina z takim zapałem próbowała opuścić zasłonkę iwyjrzeć na ulicę, że niemal spadła z siedzenia.- Dojechaliśmy -oznajmiła całkiemniepotrzebnie.Klapa w daszku nad ich głowami uchyliła się i w otworze pojawiła się głowaThomasa.- Przepraszam państwa, milordzie i Regino.Nigdy jeszcze nie powoziłemkońmi, które byłyby tak posłuszne na każde skinienie lejców.Ale zatrzymały się prześlicznie,nieprawdaż? Boczne drzwi otworzyły się i David wetknął głowę do środka.- Nadal tam siedzi, milordzie, ale pewnie niedługo będzie wychodził, skoroprzestałem już raz za razem przegrywać do niego pana pieniądze.A nie było to łatwe, bojeżeli istnieje człowiek, który by gorzej znał wista niż on, to jeszcze go nie spotkałem.Dotego ma już porządnie w czubie, też za pana pieniądze, i zaczął do mnie mówić mójśliczniutki".Nie mogę powiedzieć, żebym tym był zachwycony.- Dziękuję ci, Davidzie, i przepraszam - powiedział Brady.- Gdzie powózThorndyke'a?- Właśnie wsiada do niego Kosma, ponieważ rozmiarami bliższy jest baronowiniż ja czy Thomas, i głośno rozkazuje stangretowi, żeby go zabrał do domu.Thomas poszedłz nim, żeby otworzyć mu drzwiczki, a że obydwaj się przy tym zataczali, nikt nie zsiadł zkozła, by służyć im pomocą.Udzielił nam pan pewnych wskazówek scenicznych.Może byćpan pewien, że będziemy się ich trzymali.- Zdumiewające - rzekła Regina, kiedy David cofnął głowę i wrócił na róg, bywypatrywać barona Thorndyke'a.-Ten człowiek wyjdzie, przekona się, że jego powózodjechał i.i co dalej? Co będzie się działo dalej?- Jako następny wystąpi oczywiście David - wyjaśnił Brady.Poczuł dreszczykradości na myśl, że wszystko idzie tak dobrze, a może pójść jeszcze lepiej.- ZaproponujeThorndyke'owi, że podwiezie go własnym powozem, a potem powie, że musi na momentwrócić do jaskini hazardu po rękawiczki i każe mu przejść za róg, gdzie będę czekał ja.Regina klasnęła w ręce.- Och, czy się pan nie cieszy, że spotkaliśmy ich po drodze? Przy ich pomocywszystko robi się o tyle łatwiejsze.- Ich pomocy, Regino - podkreślił Brady, poprawiając sobie łańcuchy naramionach.- Pani przyjechała tu jednak tylko po to, by się przyglądać, no i dlatego jeszcze, żegdybyśmy pani nie zabrali, to tak czy owak znalazłaby pani jakiś sposób, żeby pójść za mną.A ponieważ była pani taka bardzo grzeczna, a może wręcz przeciwnie.przekonany jestem,że mogłaby pani, patrząc na mój debiut, potraktować ten powóz jak miejsce w pierwszymrzędzie.- Pana debiut oraz pana ostatnie przedstawienie, jeżeli wszystko pójdzie gładko -powiedziała Regina z przekonaniem, wysiadając za nim z powozu i odkorkowując butelkę.- Zapomina pani o Gawainie Caradocu, Regino
[ Pobierz całość w formacie PDF ]