[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był pazdziernik 1999 roku.Nowięc przenoszą mnie dowięzieniaCookham Wood wRochester, w hrabstwieKent,w południowo-wschodniej Anglii.Ale cosię właściwie stało?Przez ponad rok wyglądałam ratunku z tego lochu,a teraz, nistąd, ni zowąd, ktoś takstrasznie się spieszy, żeby mnie stąd zabrać!Coś ważnego- konkretnego -musiało przyspieszyć moje przeniesienie.Niedowiedziałam sięnigdy, komu jezawdzięczam."Jakieś drobne popchnięcie"-powiedziałam strażnikom.Miałam teraz inne problemy nagłowie.W ramach moich zajęć na Uniwersytecie Otwartymczekał mnie egzaminkończącyrok studiów; gdybymw tejchwili do niego nie podeszła, zmarnowałabymowoce cało424rocznej pracy.Pozwolono mi złożyć egzamin w Durham.Kiedy przez trzy godziny zmagałam się z pytaniami, pracownicy więzienia spakowalimoje rzeczy ipo powrociew celi zastałam torby prawie gotowe do drogi.Rozejrzałamsię dookoła.ogołocona z ozdób kwatera była naga,bezosobowa i zimna - dokładnie taka samajakwówczas, kiedy -rok i trzymiesiące wcześniej -ujrzałam ją porazpierwszy.Ciekawe, jaka zbłąkana dusza przejmie w spadkupomnie tę twardą pryczę?Następnego dnia rano ustawiłam się w kolejce po rondelekmleka, któryzaniosłam Sue.Sue siedziała zalana łzami.Ja też nie mogłam powstrzymaćsię odpłaczu.Strasznie było zostawiać ją samąw tym miejscu opuszczonymprzez Boga.Opiekowała sięmną z oddaniem, kiedy porażona beznadzieją ledwie mogłamruszyćręką; pózniej ja,w bezsilnym geście rozpaczy, próbowałam podtrzymać jąnaduchu, gdy depresja uczyniła ją prawie martwą.A terazmusiałam ją opuścić - opuścić ją i Durham jednocześnie.Naszczęście żegnałasię ze mnąz uśmiechem. Jeżeli jakiekolwiek miejsce naziemi można uznać zakwintesencję wszystkiego,co w ludzkim życiu najgorsze,miejscemtym będzieDurham.Opuszczałam je z lekkim sercem - zupełnie jakbym zrzuciła z pleców stukilowyciężar.Wyprowadzanaze skrzydła "H" niemiałam nawet dośćodwagi, aby obejrzeć sięza siebie; obawiałam się całkiemserio, że jedno spojrzenie w tył może spowodować,iżjeszcze tu wrócę.Na ponurym dziedzińcu zapakowano mniedo okratowanej furgonetki.Kiedy potężne, niebieskie wrota - któreto już z kolei?- zgrzytnęły wzawiasach, nawszelki wypadek zamknęłam oczy.- Nie oglądajsię za siebie, Sandro - mruknęłam podnosem.- Zapomnij, że miałaś jakąś przeszłość!ROZDZIAA PITNASTYDo zobaczenia,niech ci się szczęści.List do rodziców, kwiecień2000Najdrożsi Mamo i Tato!Wygląda na to,żespędzam życie w chronicznym stanie wyczerpania.Wstrzymajcie się proszę z zamawianiem dla mnie prenumeraty dzienników; nie mapośpiechu, niech się wcześniej przekonam, na co właściwiemogę liczyć, i jeżelizyskam pewność, że zostanę tuw przyszłym roku, sama pozałatwiam wszystkieformalności (.) uzyskanie królewskiegoAktu Aaski istotniewymaga czasu i prawdę powiedziawszy,szybko się gonie spodziewam.Ale chciałabym Już wiedziećcoś konkretnego, bo to czekanie w zawieszeniu jest dlamnie bardzo trudne (.)Sandra"Independent", 20 grudnia 1999(.) Z oficjalnym poparciem brytyjskiego rząduz pewnością miałaby większeszansę na wygranie apelacji.Reporterzy nasi dowiedzieli się jednak, że po dwóch i półroku jałowych konsultacjiidyskusji urzędnicy Foreign426Office zdecydowali się pozostawić byłą nauczycielkęangielskiego jejwłasnemu losowi.W liście skierowanymdo rodziców Sandry Gregory stojąca na czele ministerstwabaronessa Scotland napisała, że w przypadku ichcórki nie widzi"humanitarnychpodstaw" do rządowejinterwencji.Podobnie jak przedtem wDurham, cień Myry Hindleywydawałsięczyhaćnaprzechodzących w ciemnychzakamarkach zakładukarnego Cookham Woodnapółnocy Kentu.Spędziwszy tu kilka lat, "Morderczyni zbagien" została przeniesiona gdzie indziej;jajednak zaplecami nadal czułam jej widmo,snujące się po korytarzach więzienianiczym jakiś złowieszczy,zatruty opar.Od domu rodziców w hrabstwie Aberdeen dzieliło mnieteraz ponad tysiąckilometrów - mniej więcej dwudniowa podróż samochodem.Ale to wszystko nie miało już znaczenia.Niezależnie odtego, dokąd mogliby mnie wysłać, zmieniały się tylko ściany - i innerekwizyty.Każde kolejne otoczenie byłoby powtórzeniem poprzedniegozakładu karnego, akażdy dzieńw nim spędzony - tylko przygnębiającą kalką minionego.znowu,znowu i znowu desperacko próbowałam szukaćczegoś, co w mojej karzemożna bynazwać celem albo sensem.%7łycie w okratowanym skrzydle zawsze jestniepewne,płynne, efemeryczne i corazrzadziej udawało mi się znajdować odpowiedzi na pytania stawiane samej sobie.A więzienna egzystencja z każdym dniem obracała w niweczkolejny fragmencikmojego życia.Wszystkie nadzieje pokładałam teraz w królewskimAkcieAaski, ale miałamwrażenie, że szansę na uzyskanie przebaczenia od tajlandzkiegomonarchy dosłownietopnieją427.w oczach.Po latach cierpliwego przedzierania się przez labirynt tajlandzkiej biurokracji mojaprośba od pół roku znajdowała się w królewskiej kancelarii.Szansę nawcześniejszeopuszczenie więzienia wzrosłyby zpewnością, gdyby władzebrytyjskie zgodziły się udzielić tejsprawie poparcia; cóżz tego, gdy rząd tyle razyodsyłał nas z kwitkiem.Zwięta Bożego Narodzenia i dzień Nowego Roku znowuobchodziłam wwięzieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]