[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedziałem dlaczego, ale nigdy niesprawiał, że się go bałem, nie widziałem w nim nic śmiesznego, nie rozumiałem dlaczego inne dzieci wyśmiewałysię z niego.Któregoś popołudnia śledziłem go, byłem ciekawy dokąd on idzie.Widziałem, jak wchodził do swojego małegodomku, zostawiając otwarte drzwi do małej, ciemnej kuchni.Zbliżyłem się i zobaczyłem go siedzącego nataborecie.Wyglądał na czekającego na mnie, ze swawolnym uśmieszkiem.Dał mi znak, bym się zbliżył.Wszedłem i skierowałem się w jego stronę.Położył swoją rękę na mojej głowie i poczułem dziwne wrażenie.Jednocześnie popatrzył w górę i wymawiał słowa, których nie rozumiałem.Po paru minutach pozwolił mi odejść,bez słowa i z wciąż tym samym tajemniczym uśmiechem.Wszystko to zaintrygowało mnie na pewien czas, lecz bardzo szybko zapomniałem.Dopiero w lecie 1974,czytając pożyczoną od matki książkę, która mówiła o tajemnicach Owernii, mogłem przeczytać, że ojciec Dissard,stary człowiek, o którym mowa, był ostatnim "Dissardem", to znaczy ostatnim "Papieżem" Druidów, jeszczeżyjącym, który umarł parę lat temu.Wtedy przypomniałem sobie scenę z mojego dzieciństwa, znowu myślałem otajemniczym uśmiechu starego człowieka, który robił każdego razu, kiedy mijałem go na ulicy, to znaczycodziennie, jako że byliśmy sąsiadami, lub prawie sąsiadami.Wiem teraz dokładnie, do kogo się zwracał patrząc wgórę i wymawiając owe tajemnicze zdania, tak samo wiem również, czym był błyszczący i cichy pojazd, którywidziała moja babka.Inna sprawa powraca mi na myśl, od wydarzenia u ojca Dissarda, zasypiałem każdegowieczoru kilka razy licząc do dziewięciu, jest to cyfra, która często powracała do mnie w życiu, jak gdybym zostałwyposażony w kod.Nie wiedziałem jak wytłumaczyć ten nagły zwyczaj, który nadszedł gdy umiałem liczyć odparu lat znacznie dalej niż do dziewięciu, i który nie mógł więc być wytłumaczony mechanicznym uczeniem się.Miałem siedem lat, gdy to wydarzenie miało miejsce.PoezjaW owym czasie, tym co interesowało mnie najbardziej, były zwierzęta, które uwielbiałem rysować w ciągu dni,kiedy nie organizowałem wyścigów ślimaków.Zafascynowany światem zwierzęcym nie marzyłem więc o niczyminnym, niż o zostaniu badaczem, by móc poznać tajemniczą faunę dziewiczych lasów.Lecz w wieku dziewięciu lat (znowu dziewięć) wszystko miało się zmienić.Przede wszystkim odkryłem to, comiało zostać moją prawdziwą pasją: szybkość wszystkiego co porusza się na kołach, z silnikiem lub bez, prędkość izwłaszcza równowaga, odczuwanie tras przejazdu i walka z samym sobą, z własnym refleksem, całkowitadominacja umysłu nad ciałem.Były to przede wszystkim szaleńcze zjazdy na małym rowerze, który prawie nie miał hamulców i pytam siebie,jakim cudem ani razu nie spadłem.Dla zwiększenia trudności, ustawiałem się na szczycie przełęczy i czekałem, ażprzejedzie jakiś szybki samochód.Rzucałem się w zawrotny pościg, doganiałem i wyprzedzałem samochód, kunajwiększemu zdziwieniu kierowcy i zjechawszy do podnóża zbocza zawracałem, powracałem na górę i czekałemna następny samochód.Kilka miesięcy pózniej przypadkowo byłem przy tym, jak przejeżdżał wyścig samochodowy Tour de France ibyła to "miłość od pierwszego wejrzenia", przekonałem się, że można rozkoszować się szybkością bez potrzebypedałowania, by powrócić na zbocze.I to mogłaby być moja profesja.Postanowiłem więc mając dziewięć lat:zostanę kierowcą wyścigowym!Od tego dnia moje życie było ukierunkowane na wyścigi samochodowe, nic innego mnie nie interesowało, niewidziałem sensu uczenia się tego wszystkiego, co opowiadano mi w szkole, przecież miałem zostać kierowcąwyścigowym! Komiksy zostały zastąpione przez poważne przeglądy samochodowe, odliczałem z niecierpliwościąliczbę lat dzielących mnie od wieku, w którym można posiadać prawo jazdy.Również w wieku dziewięciu lat poznałem po raz pierwszy życie w internacie.Moja mama zrozpaczona tym, żenie chciałem nic robić w szkole powtarzając bez przerwy, że to mi się nie przyda do zostania kierowcąwyścigowym, postanowiła mnie umieścić w pensjonacie Notre-Dame-de-France, w Puy-en-Velay
[ Pobierz całość w formacie PDF ]