[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwsza prze-powiednia dotyczyła Venna i ostrzegała, że jeśli ktoś odbierze go ludowi Leamu, torozgniewani bogowie przemienia tę urodzajną ziemię w jałową pustynię.Drugadotyczyła Tali i mówiła, że jej domem ma być klasztor w Loytcoyt.A jeśli właśniew tej chwili Tala zdąża do domu swego przeznaczenia?Edon wyskoczył z łóżka jak oparzony i rzucił się do okna.Deszcz wciąż padał.Niebo było jednolicie szare.Las Arden straszył czarnymi kikutami drzew.Rzekamiejscami wylewała się już z brzegów.I nie było palisady.Leżała na ziemi,podmyta wodą i obalona przez wiatr.Nie zwlekając, wódz posłał po Maynarda.Był już ubrany, gdy kapitan stawił sięprzed jego obliczem.Wzywałeś mnie, panie?Gdzie jest dziedzic?Widziałem go dopiero co w kaplicy na dole.Modli się razem z królami.Jesteś tego pewien?.- Tak jak tego, że mówię do Wilka z Warwick.A co z palisadą? Czy już wiecie, ile krów i koni uciekło?Thorulf przelicza właśnie stada.Ja zajrzałem wczesnym rankiem doafrykańskich zwierząt.Są nakarmione, spokojne i zdrowe.Ostrokół runął dwiegodziny temu.Na szczęście tylko w połowie.Robimy wszystko, żeby go naprawić.- A więc, Maynardzie, mój wierny przyjacielu, ponieważ wiesz wszystko, widziszwszystko i ciekaw jesteś wszystkiego, to może mi powiesz, gdzie jest w, tej chwiliksiężniczka Leamu.Chyba nie wybrała się na przechadzkę?Maynard uśmiechnął się pod wąsem.Wódz najwyrazniej był czymśrozdrażniony.Księżniczka w tej chwili przebywa w komnacie Eloi.Zdaje się, że biorą kąpiel.Eli naniósł im ciepłej wody.Chcesz powiedzieć, że księżniczka nie wychodziła dziś z wieży?Tak, wodzu.Gdzie ma zresztą być w dniu swoich zaślubin? Na dworze pada, amajdan przemienił się w bagnisko.Miejmy nadzieję, że jeszcze dziś błyśnie słońce.Choć z drugiej strony deszczu na razie nie mamy za dużo.Edon w podzięce kiwnął głową.- Wracaj, Maynardzie, do swoich obowiązków.Musiał jak najprędzej zobaczyć Talę.Uspokoi się,gdy usłyszy jej głos.Na korytarzu nie było żywej duszy.Natomiast w komnacie Eloi roiło się oddziewcząt służebnych.Hałasowały niczym stado gęsi.Wszystkie kufry, skrzynię iskrzynki miały podniesione wieka.Panował nieopisany bałagan.Pachniało różami,cytrynami i rumiankiem.W najdalszym kącie stał parawan.Kiedy Edon bezce-remonialnie zań zajrzał, zobaczył dwie nagie nimfy.Ta-la i Eloja siedziały wparującej balii i chichotały.Eloja czymś białym namaszczała Talę.- Można wiedzieć, co wy tu robicie, synogarlice?Zamilkły i odwróciły głowy.Równocześnie sięgnęłypo ręczniki i równocześnie się nimi zakryły.Ależ wodzu! - powiedziała Eloja.- Za parawany nie można zaglądać.Ja jednak zajrzałem i teraz czekam na odpowiedz.Eloja usuwa mi piegi - wyjaśniła Tala, pokazując warstwę kremu na ramionach iszyi.Chcesz się pozbyć swoich piegów? - Edon dusił się od zapachu perfum,olejków i maści.- Zabraniam ci tego.Masz być taka, jaka jesteś.Ale.%7ładnego ale"!Podniósł głos, niemal krzyczał, a przecież było mu radośnie na duszy.Tala niezdążała ku Loytcoyt, tylko chciała być piękną dla niego, Edona, a on jeszcze dzisiajmiał stać się jej mężem.Biły od niej takiezapachy i wonie, że krew uderzyła mu do głowy.Gdyby nie obecność Eloi isłużebnych, kto wie, co by zrobił.Mam rozumieć, że lubisz piegi, Edonie?Lubię t w o j e piegi.Nie wyobrażam sobie ciebie bez nich.Tala uśmiechnęła się.Nagle ponury, deszczowy dzień stał się najpiękniejszymdniem jej życia.Edon też się uśmiechnął i z tym uśmiechem opuścił komnatę.Przeszedł doświetlicy.Był głodny jak niedzwiedz po zimowym śnie.Przy stole siedział tylko Theo.Powitał Wilka podniesieniem ręki.Słyszę, wodzu, w twojej piersi śpiewające ptaki.Słuch masz dobry, lecz gorzej z twoim wzrokiem wieszczka.- Edon sięgnął pozimne mięsiwo i chleb.- Twoje proroctwa czasem się nie sprawdzają.Theo położył dłoń na sercu.- Ja mówię tylko o tym, co możliwe, a nie o tym, cokonieczne.Możliwe staje się koniecznym, gdy nie mawoli dokonania zmian.Człowiek może zrobić wszystko, ale może też zastygnąć w bezruchu.Wolę prorokować tym, co działają.Należysz do nich, wodzu.Możechciałbyś dowiedzieć się, co cię dzisiaj czeka?Edon potrząsnął głową.Dobrze wiem, co mnie czeka.Obym tylko temu podołał.Wszyscy żyjemy twoimi zaślubinami.Edon odgryzł spory kęs mięsa, by nabrać sił przed trudami dnia.Musiał doglądaćnaprawy palisady, miećoko na wezbraną rzekę, a przede wszystkim przewiezć do Warwick ciało Ernbli.Tak,Embla była naiwiększym problemem.Westchnął i spojrzał w okno.Zapowiadał się długi i męczący dzień.Tego akuratbył pewien.ROZDZIAA OSIEMNASTYOglądana z bliska, rzeka Avon wyglądała bardzo groznie.Miejscami wodapozalewała już przybrzeżne łąki.Na szczęście pola znajdowały się wyżej i dojrze-wającym zbożom na razie nic nie groziło.Edon i Rig dojechali do Leamu.Już nie był wyschniętym korytem z nielicznymibajorkami na dnie.Parła nim woda, zmętniała i spieniona.Główny nurt niósłgałęzie, kłody i martwe zwierzęta.Kopyta koni zagłębiły się w grubą warstwę przemienionego w maz popiołu.Jechali wśród zwęglonych drzew, których pnie i konary sterczały z ziemi niczymręce padłych w bitwie wojowników.Las Arden przestał być labiryntem.Przemieniłsię w pogorzelisko.Teraz można było sięgnąć wzrokiem daleko przed siebie.Tyle żeani Edon, ani Rig nie odczuwali t tego powodu żadnej ulgi.Ruiny świątyni okrywała warstwa sadzy.Po myśliwskiej chacie króla Offypozostał tylko wypalony szkielet.Dół przed ołtarzem zalany był wodą.%7łelazna kratależała obok.W wodzie nie widać było ciała Embli.- Nie podoba mi się to - powiedział Rig.- Czyżby udało się jej wydostać?- Wiele wskazuje, że tak.A zarazem wszystko przemawia za tym, że zginęła wpłomieniach.W tej chwili nie widzę innej możliwości.Przecież nie miała konia.Nawet my ledwie zdążyliśmy ujść rozszalałemu ogniu.Pokręcili się jakiś czas po okolicy.Znalezli ciała kilku uczestników wczorajszegomisterium.Edon uznał, że należy je pogrzebać.Jego ludzie zrobią to jutro, bo dziśprzypadało święto pierwszych plonów, podczas którego nie urządzało siępochówków.W Warwick czekała go niespodzianka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]