[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uniesionym przedramieniemzasÅ‚aniaÅ‚ twarz przed ulewÄ…, a drugÄ… rÄ™kÄ… przyciskaÅ‚ szamaÅ„ski kompas do serca.ChciaÅ‚ czuć,dokÄ…d tykwa zamierza go zaprowadzić.Tym razem chciaÅ‚ z góry wiedzieć, czego od niegochce.Ale nie dowiedziaÅ‚ siÄ™ tego.WychodzÄ…c z kuchni, poÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ na mokrym kamieniu iciężarem caÅ‚ego ciaÅ‚a poleciaÅ‚ do przodu, z prawÄ… rÄ™kÄ… uniesionÄ… w górÄ™.UpadÅ‚ na nieosÅ‚oniÄ™teostrze piÅ‚y tarczowej ojca i zardzewiaÅ‚e zÄ™by wbiÅ‚y siÄ™ gÅ‚Ä™boko w mięśnie, przecinajÄ…c Å›ciÄ™gnai tÄ™tnicÄ™ ramieniowÄ… rÄ™ki.Przez dÅ‚ugÄ…, straszliwÄ… chwilÄ™ zwisaÅ‚ ze stoÅ‚u piÅ‚y, nie majÄ…c moż-liwoÅ›ci siÄ™ podciÄ…gnąć.Deszcz smagaÅ‚ go po twarzy, a jego krew pÅ‚ynęła po patio szkarÅ‚atnymwachlarzem i wsiÄ…kaÅ‚a w trawÄ™.206JonÄ…uil czekaÅ‚a na niego na koÅ„cu Marche Rouge.Na stojÄ…cej przed niÄ…, odwróconej do górynogami skrzynce po owocach staÅ‚a figurka kobiety z ustami zamkniÄ™tymi drutem, grzechotka zmaÅ‚pimi wÅ‚osami i kilka sÅ‚oików maÅ›ci.Paul szedÅ‚ wzdÅ‚uż jasno oÅ›wietlonych straganów, aż doszedÅ‚ do ciemnego koÅ„ca bazaru.StanÄ…Å‚przed JonÄ…uil i przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ nic nie mówiÅ‚. Twoje nogi przyprowadziÅ‚y ciÄ™ z powrotem. Zgadza siÄ™ odparÅ‚. PrzyprowadziÅ‚y mnie nogi. Jak tata i mama? spytaÅ‚a z szerokim uÅ›miechem, ukazujÄ…c zażółcone nikotynÄ… zÄ™by. W porzÄ…dku, dziÄ™kujÄ™. Nie umarli? Zmierć to niedobra sprawa. Tak sÄ…dzisz? Nie jestem tego tak bardzo pewien. Przeżyjesz, zaczniesz od nowa.Wszyscy muszÄ… żyć.Nie nauczyÅ‚eÅ› siÄ™ tego? OczywiÅ›cie, choć niewielu innych rzeczy poza tym.SiÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni pomiÄ™tej marynarkii wyjÄ…Å‚ tykwÄ™.PoÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na skrzynce, obok hebanowej figurki kobiety. Nie zwracam zapÅ‚aconych pieniÄ™dzy oÅ›wiadczyÅ‚a JonÄ…uil i zachichotaÅ‚a. Nie chcÄ™ ich. A co powiesz na nowÄ… rÄ™kÄ™?Paul popatrzyÅ‚ na pusty rÄ™kaw, przypiÄ™ty do przodu marynarki.PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie stać mnie.Nie przy twoich cenach.102PatrzyÅ‚a, jak odchodzi przez równikowÄ… noc.Wzięła szamaÅ„ski kompas, przyÅ‚ożyÅ‚a go do uchai lekko potrzÄ…snęła.SZSZIK-SZSZIK-SZSZIK zagrzechotaÅ‚ cicho.JonÄ…uil uÅ›miechnęła siÄ™«i odÅ‚ożyÅ‚a go naskrzynkÄ™, by czekaÅ‚ na nastÄ™pnego klienta.103
[ Pobierz całość w formacie PDF ]