[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak prawdziwa klęska nadeszła dopiero, kiedy niektórym spośródmagnatów udało się przekonać króla, że nie ma wyboru i musi przyłączyć siędo konfederacji targowickiej.Kuzyn króla, generał Józef Poniatowski,zwycięzca spod Zieleniec, złożył w dowód protestu dymisję, podobnie jakgenerał Kościuszko.Jan był zadowolony, że rana zatrzymała go tego czarnegodnia z dala od stolicy.Kościuszko wrócił pokonany, ale nie załamany.Onnigdy się nie podda, rozmyślał Jan.RS434Większą część roku 1793 spędził z Kościuszką w Paryżu.Generał żywiłnadzieję, że uda mu się przekonać Francję, by poparła dążenianiepodległościowe Polaków.Mały generał był człowiekiem wytrwałym iobdarzonym zdolnością przekonywania.Jednak z czasem dotarły do nichpogłoski, że w kraju rodzi się zarzewie buntu.Powrócili więc.Kraków byłwolny, ponieważ dwunastego marca generał Madaliński odbił miastoRosjanom.Kościuszko wszedł na plac i tłum powitał go okrzykami, pozdrowieniami ipieśnią.Wiwaty trwały i trwały.Madaliński stał obok Kościuszki, i jeśli nawetbył zawiedziony, że to Kościuszko odbiera hołdy zamiast niego, choć pojawiłsię w Krakowie zaledwie wczoraj, nie okazał tego.Mały generał wyszedł na środek placu i zatrzymał się niedaleko miejsca,gdzie stał ze swym oddziałem Jan Stelnicki.Wódz ubrany był w długi białypłaszcz, obszyty przy kołnierzu czerwoną wstążką, białe spodnie, białą koszuląoraz czerwoną kamizelką.Na szyi miał, zawieszony na wstędze, krzyż VirtutiMilitari, a na głowie, podobnie jak teraz Jan, chłopską rogatywkę, czerwoną,obszytą u dołu czarnym baranim kożuszkiem.Dlaczego nie miałby nosić chłopskiej czapki, pomyślał Jan, rozglądając siępo otaczającym go tłumie.Bez chłopów Sprawa po prostu by nie istniała.Tu,na Rynku, znajdowało się ich tysiące.Przybyli z kosami, gotowi ruszyć zaswym generałem.W końcu okrzyki ucichły i Kościuszko wygłosił serdeczną przemowę,przysięgając walczyć o wolność, całość i niepodległość" swego kraju.Wystosował odezwę do wszystkich stanów - ponieważ ich przedstawicieleznajdowali się tu dzisiaj -by nie kierowali się egoizmem i w pełni oddalisprawie wyswobodzenia Rzeczpospolitej Polski i Litwy.Zamierzał zjed-noczyć serca, dłonie i wysiłki w całym kraju".Następnie proklamował akt insurekcji, przyjmując władzę dyktatorską iustanawiając tymczasową konstytucję, która dawała wolność chłopom, aziemię każdemu, kto sięgnie po oręż w obronie Rzeczpospolitej.- Poczujcie w końcu swą moc! - zawołał, jakby słuchał go cały naród.-Wytężcie siły.Skupcie się na tym, by być wolnymi i niezależnymi.Dziękijedności i odwadze możecie osiągnąć ten szlachetny cel.Przygotujcie się nazwycięstwa i porażki.Zarówno w jednym, jak i w drugim duch prawdziwegopatriotyzmu powinien dodać wam sił i energii.A teraz pozostało mi już tylkosławić wasze Powstanie i służyć wam tak długo, jak długo Niebiosa pozwoląmi żyć!RS435Tu generał podrzucił w powietrze swą chłopską czapkę, a tłum, wrzeszczącopętańczo, porwał go na ręce i uniósł.Jan obracał w dłoni własną rogatywkę.Serce omal nie pękło mu z dumy.Gdyby tylko Anna mogła to zobaczyć, pomyślał.Anna o oczach jakszmaragdowe błyskawice.Azy zakłuły go pod powiekami.RS436Rozdział sześćdziesiąty czwarty.Anna weszła do salonu i zdumiała się, ujrzawszy w nim Pawła Poteckiego.- Czekam na Zofię - wyjaśnił hrabia, wstając.- Z ochotą dotrzymam panu towarzystwa - powiedziała Anna, siadając.Zorientowała się, że Potecki przybył w ściśle określonym celu.Był ubranydość nietypowo, w ciemny strój, a w jego zachowaniu dawało się wyczućzdenerwowanie.Mimo to dalej był przystojnym mężczyzną o szlachetnej po-stawie.Anna nadal była mu wdzięczna, że zatroszczył się o nią po pamiętnymprzyjęciu Zofii, kiedy to pijana księżna Sic paskudnie sobie z niej zakpiła.- Gratulacje, pani Anno.Od czasu, kiedy ostatni raz się widzieliśmy, zostałapani matką.- Dziękuję panu.- To chłopiec?- Tak, silny i zdrowy.- Ha! - roześmiał się hrabia.- Pamięta pani naszą rozmowę.Gdyby urodziłasię dziewczynka, z pewnością także byłaby silna.- Bez wątpienia - zawtórowała mu Anna.Jakby na zamówienie do pokoju wbiegł Jan Michał, ściskając w rączcekawałek żytniego chleba.- Matko, spójrz! - zawołał.- Chleb!Zatrzymał się koło krzesła i podniósł rączkę, by pokazać, co w niej ma.- Ach, skórka! - zawołała śpiewnie Anna.- Smakuje ci, Janie Michale?- O tak.Lutisza mówi, że to najlepsze!- Lutisza piecze dziś chleb? - zapytał hrabia chłopca.Malec odwrócił się,spojrzał na obcego i skinął niepewnie głową.- Ależ z ciebie prawdziwy mały mężczyzna - orzekł Potecki.- O tak! - potwierdziło dziecko.Hrabia zaśmiał się i posadził sobie malca na kolanach.W drzwiachpojawiła się zdyszana Marta.Najwidoczniej przybiegła tu za chłopcem.- Och, przepraszam, madame - wykrztusiła.- Nie wiedziałam, że ma panigościa.- Pan Potecki czeka na panią Zofię.Marta pokraśniała.- Odwróciłam się tylko na chwilę, a mały natychmiast zsunął się z krzesełkai uciekł.- Jeszcze kilka minut - zażartował hrabia - a chwyciłby za szablę alboporwał ze ściany inną sztukę broni i wyruszyłby do Krakowa!RS437Marta, przerażona, zasłoniła dłonią usta.- Wszystko w porządku, Marto - zapewniła Anna ze śmiechem.- Trochępotrwa, nim będzie w stanie unieść którąś z tych rzeczy.A jeśli Bóg da, niebędzie takiej potrzeby.Malec zsunął się z kolan hrabiego i podbiegł do służącej.- Marto - powiedziała Anna - dopilnuj, by Jan Michał nie jadł już nic przedobiadem.- Tak, madame - szepnęła służąca, dygając.Wyszła i zamknęła drzwi zasobą i małym Janem.- To takie bystre dziecko - powiedział gość, wstając.- Na pewno jest pani zniego dumna.- Jestem.Musi pan już iść? Kuzynka powinna wrócić lada chwila.- Obawiam się, że nie mogę dłużej czekać.Zofia jest tak nieprzewidywalna.- Nieposkromiona, czyż nie tego określenia wolałby pan użyć?Hrabia roześmiał się.- Nieoswojony tropikalny ptak, o ile pamiętam.Cóż, nie przeszkadza jej tobyć także nieprzewidywalną.Anna nie mogła się powstrzymać, by nie parsknąć śmiechem.- Pożegnają pani ode mnie?Zauważyła, że na twarzy hrabiego znowu pojawił się wyraz napięcia.- Pożegna? - zapytała ze zdziwieniem.- Tak.Słyszała pani zapewne, że Kościuszko wezwał wszystkich do broni?- Oczywiście.To dla nas wielka nadzieja.Nagle dotarło do niej znaczenietego, co usłyszała.- Jedzie pan do Krakowa?! Potecki przytaknął.- Niech Bóg będzie z tobą, Pawle! - zawołała Anna.Emocje sprawiły, żezwróciła się doń po imieniu.- Zbyt wielu spośród szlachty nie zareagowało na wezwanie - powiedział.-Boją się reform, które generał obiecał chłopom.Jednak, na Boga, przedewszystkim powinniśmy się martwić o to, co zagraża nam z zewnątrz!- Jestem pewna, że bardzo się tam przydasz.- Anna dotknęła łokciahrabiego.- Jestem z ciebie dumna.- Pomyślałbym raczej, że nie będziesz chciała nawet słyszeć o wojnie,Anno.- Bo wolałabym nie słyszeć.Lecz w pełni popieram Sprawę, podobnie jakmoja ciotka.- Czy ktoś ci bliski walczy za ojczyznę, Anno?RS438- Tak, jest z Kościuszką.porucznik Jan Stelnicki.- Rozejrzę się za nim.Dziękuję za zaufanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]