[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale się balem.Zrobiłem to tylko dlatego, że to wujek, stojąc nagórze, trzymał linę.Odkąd tu jestem, naprawdę wiele się zdarzyło.W dniu, w którym tu przyjechałem, ciocia Lorna upiekła dwa ciasta:czekoladowe i waniliowe, bo nie była pewna, które lubię bardziej.Wcześniej byłem w wielu miejscach i bytem odsyłany z domu do domu.Dzieciaki w szkolnym autobusie nazywały mnie podrzutkiem.Myślę, żetak się określa kogoś, kto nie ma własnego domu.Ale wujek Willee iciocia Lorna dali mi pokój i pozwolili pomalować na taki kolor, jaki tylkomi się spodoba, a ja zmieniłem zdanie trzy razy w ciągu trzech następnychmiesięcy.Kilka miesięcy temu zrobiła mi się dziura w bucie i wujek kupiłmi nową parę.W święta Bożego Narodzenia wujek i ciocia zabrali mniedo Disneylandu i tam siedem razy płynąłem statkiem piratów.A gdyzapragnąłem roweru, wujek Willee pracował nocami, żeby móc mi gokupić.Cały był z chromowanej stali, marki Schwinn Mag Scrambler, zgrubymi oponami i hamulacami typu Bendix.A gdy kilka miesięcy pózniejktoś w szkole mi go ukradł, znów pracował nocami, by dołożyć do moichoszczędności i pomóc mi kupić nowy.Odkąd tutaj jestem, niczego mi już nie brakuje.Większość czasu zastanawiałem się, czy nie byłem jakąś pomyłką.Poco Bóg mnie stworzył? Czy na pewno jestem tym, za kogo181 uważają mnie dzieciaki w autobusie? Myślę, że mam ten specyficznywyraz twarzy, bo gdy wujek Willee kładzie mi rękę na ramieniu, czuję,jakbym miał motyle w żołądku.Wujek Willee mówi, że to nadzieja.A ja napoczątku myślałem, że to robaki, jakie kiedyś miałem w jednym z domów.Sam nie wiem, co to jest, ale to lubię.Bo jak on kładzie mi rękę naramieniu, to wydaje mi się, że ze mną wszystko w porządku.A może to niechodzi o mnie? Może jednak Bóg nie pomylił się w moim przypadku.Wujek ma ręce pełne odcisków, pomarszczone, często niezbyt czyste ipachnące jak końskie łajno.Zwykle też są pokaleczone, bo wujek mówi, żenarzędzia, którymi się posługuje, są ostre i czasem mu się ześlizgują.Nie będę cię okłamywał, ale często plączę w nocy.Wciskam twarz wpoduszkę, żeby nikt nie słyszał, wujek ma jednak dobre uszy.Przychodzi,siada obok i gdy na niego patrzę, on też płacze.Nie wiedziałem, żedorosłym także się to robi, ale i jemu wtedy cieknie z nosa.Myślę, że todlatego zawsze ma przy sobie, w tylnej kieszeni, tę białą chusteczkę.Wujek bardzo dobrze potrafi opowiadać różne historie o swoim tacie i jakkiedyś im się żyło.To ciekawe i lubię tego słuchać.Gdy skończy, idziemydo kuchni i nakładamy sobie lody.Ale nie mówimy o tym nikomu, bo ja itak myślę, że płakanie jest tylko dla maminsynków.Gdy po raz pierwszytam przyjechałem, długo w nocy siedziałem przy oknie i czekałem, żemoże skręcisz tutaj i po mnie przyjedziesz.Wpatrywałem się w światła naautostradzie.Patrzyłem, jak samochody podjeżdżają, a potem odjeżdżają,ale żaden z nich nigdy nie skręcił w stronę naszego podjazdu.Piszę tenlist, żeby Ci powiedzieć, że tej nocy będę spał spokojnie i skończyłem już zwypatrywaniem Twojego auta na podjezdzie.Z poważaniem,Twój synChase WalkerNastępnego ranka włożyłem list do koperty i zaadresowałem go  DoTaty Chase'a Walkera", ciocia Lorna pomogła mi nakleić znaczek, apotem włożyłem kopertę do skrzynki pocztowej.Poczekałem, ażmleczarz zabierze list.Zrobił to.182 Rozdział 18Tego ranka, gdy odwiedziliśmy Bo, w drodze powrotnejzatrzymaliśmy się w domu dla chłopców.Recepcjonista oglądał właśniew telewizji reality show i machnął na mnie czipsem ziemniaczanym, żemogę wejść.Sprzątano stołówkę i w powietrzu czuło się zapach środkówczystości i spalonego ciasta czekoladowego.Zarówno wiadro, jak i mopbyły suche i ustawione przy ścianie poplamionej od ciągłego ustawianiaich w tym miejscu.Otworzyłem drzwi do pokoju Sketcha i zobaczyłem coś, co wcześniejzauważyła ciocia Lorna - chłopiec siedział po turecku na łóżku i uczyłwujka, jak przegrywać w szachy.Wujek siedział na krześle, mającoparcie z przodu, szeroko rozstawiając nogi, jakby siedział w siodle.Głowę opierał na rękach, a te spoczywały na oparciu krzesła.Zagryzałwargę, co oznaczało, że przegrywa.Większość figur wujka leżała nakołdrze po stronie chłopca, a większość figur chłopca stała naszachownicy w całkiem zgrabnym półkolu otaczającym króla.Gdy wszedłem, wujek poprawił kapelusz i stwierdził:- Jak dobrze, że się pojawiasz, właśnie prawie już poległem.kolejnyraz.- U mnie nie szukaj pociechy.Mnie pobił od razu w pierwszej partii.Wujek pokręcił głową.- Posyłałem cię do szkoły, kupowałem książki, a ty i tak dajesz sięrozłożyć na łopatki na dziecinnym łóżku.183 Mandy weszła za mną do pokoju.Chciała się widzieć nie tyle zchłopcem, co właśnie z wujkiem.Odkąd wróciliśmy do miasta,przestępowała z nogi na nogę z niecierpliwości.- Masz - wujek podsunął mi krzesło.- Zajmij moje miejsce, gorzej itak być nie może.- Dzięki, twoja wiara we mnie jest bardzo inspirująca.Pstryknąłempalcem w jego baseballówkę, tak że spadłana podłogę, odsłaniając łysinkę na głowie i włosy, które dopasowałysię kształtem do czapki.Wyszedł do holu, obracając czapkę w dłoniach isłuchając Mandy.Próbowałem podsłuchiwać, gdy chłopiec siękoncentrował na grze, ale prawdopodobnie on i tak słyszał więcej niż ja.Przez szparę pomiędzy zawiasami widziałem, jak Mandy mówi,gestykulując.- Chcę się tylko upewnić, że pan zdaje sobie sprawę, w co się panpakuje.- Tak, wiem.- No bo minęło już trochę czasu, odkąd oboje opiekowaliście siędzieckiem.- Tak, wiem.- Rodzice tego chłopca w każdej chwili mogą się pojawić i to, co panwtedy zobaczy, może się panu nie spodobać, ale nie będzie pan miał nicdo powiedzenia.Zgodnie z prawem będą mogli zabrać go do samochodu iodjechać.- Tak, wiem.- Prawda jest taka, że.- Mandy zniżyła głos, co znaczyło, że chcepowiedzieć coś, co tylko wujek usłyszy.-.w tym kraju jest ponad pięć tysięcy dzieci w takiej sytuacji jak on ijesteśmy pewni, że dla chłopca w tym wieku- on ma chyba ponad osiem lat - szanse na znalezienie mu rodzinyzastępczej innej niż dom dla chłopców, zanim nie ukończy osiemnastu lati nie stanie się dorosły, wynoszą jakieś trzydzieści procent.Gdy zaśskończy dziesięć lat, a on być może już skończył, szanse na adopcję sązerowe.184 Wujek dalej obracał czapkę, potakiwał i odzywał się bardzo cicho.- Tak, wiem.- Czy pan w ogóle mnie słucha, bo słyszę tylko to pańskie  Tak,wiem", a nie jestem pewna, co ono naprawdę znaczy.- Mandy położyła rękę na biodrze, jednocześnie kręcąc głową.- PanieMcFarland, doceniam to, co pan robi.Jesteście dobrymi ludzmi, a tenchłopiec zasługuje na szansę.Myślę też, że zdążył zaprzyjaznić się zChaseem, ale.- Pani Parker? -Tak.- To, co pani robi, jest godne podziwu, ale już wystarczy.- Proszę?- Doceniam to, co pani robi, i rozumiem, czym się pani kieruje,naprawdę.Gdybym był na pani miejscu, robiłbym to samo.I ma panicałkowitą rację, zdarzenia, jakie może przynieść przyszłość tego chłopca,mogą sprawić nam przykrość.Może nas to zaboleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •